Kings Bounty: The Legend
Sztab VVeteranów
Tytuł: Kings Bounty: The Legend
Producent: Katauri Interactive
Dystrybutor: Cenega Poland
Gatunek: Strategiczna/RPG
Premiera Pl:2008-10-24
Premiera świat:
Autor: Tigikamil
Tytuł: Kings Bounty: The Legend
Producent: Katauri Interactive
Dystrybutor: Cenega Poland
Gatunek: Strategiczna/RPG
Premiera Pl:2008-10-24
Premiera świat:
Autor: Tigikamil
Kings Bounty: Legenda - Demo-test
Wersja demonstracyjna gry pozwala nam na zwiedzenie pierwszego obszaru kampanii. Z „napisów początkowych” (czytanych jednak przez polskiego lektora) dowiadujemy się o losach króla Marka. W te zaś zaplątani są sami bogowie, którzy podarowawszy wcześniej Markowi córkę, teraz upominają się o zapłatę. Nasz bohater zostaje więc mianowany królewskim poszukiwaczem skarbów i wyrusza na swoją pierwszą misję. Wyrusza w sposób całkiem odmienny od tego znanego nam z serii Heroes of Might and Magic.
Podróżowanie po mapie świata odbywa się bowiem w czasie rzeczywistym! I to jest to, co podobać się może najbardziej. Nigdy więcej już nie uświadczymy żmudnego czekania na swoją turę. W każdej chwil możemy wrócić do miasta po nowe oddziały, a zajmuje to nam kilka chwil (nie zaś 10 długich tur i klikania na przycisku „dalej”). Owszem, po mapie szwendają się przeróżne potwory, ale chcąc uniknąć walki możemy je wymanewrować i po prostu uciec. Swobodne poruszanie się po mapie jest więc pierwszą rzeczą, która może się bardzo podobać.
Walki natomiast są drugą. W King’s Bounty pojedynki odbywają się w tradycyjny, „hirołsowy” sposób. Mamy więc planszę podzieloną na sześciokątne pola. Dwie wrogo nastawione do siebie armie oraz system tur. Jednostki wykonują swoje ruchy, a o kolejności decyduje inicjatywa. Nie ma jednak prostego paska ukazującego, kto będzie następny. Raz na turę może wtrącić się bohater. Nie u
czestniczy on bezpośrednio w walce ale może rzucać zaklęcia (zarówno z księgi magii, jak i ze zwojów) i korzystać z pomocy potężnych duchów. Na pierwszą czynność zużywa manę, a na drugą szał zdobywany podczas ataku.
Duchy to potężni sprzymierzeńcy, które tak jak heros zdobywają doświadczenie i umiejętności. Nie możemy ich jednak wykorzystywać non-stop. Po pierwsze, szybko kończą się punkty szału, a po drugie, po skorzystaniu z pomocy duch musi kilka tur odpocząć. Same jednostki zaś dysponują punktami ruchu. Jeden punkt odpowiada jednej czynności. Mając więc 3 punkty przejdziemy 3 pola. Możliwy jest także i ruch i atak podczas jednej kolejki! Sprawia, to, że np. łucznik może odejść od przeciwnika i zaatakować z dystansu, a mag potrafi rzucić czar ochronny i wykonać atak za jednym zamachem. Jak można się domyślić, rozwiązanie to bardzo dobrze sprawuje się w praktyce.
Do gustu przypaść może także rozwój postaci. Zależy on od tego, którą spośród trzech profesji wybierzemy: wojownika, maga czy też pośredniego paladyna. Wtedy to do naszej dyspozycji oddane zostają trzy drzewka rozwoju: siły, umysłu oraz magii. Oczywiście heros łatwiej zdobywa „swoje” umiejętności, lecz nie znaczy to wcale, że musi się do nich ograniczać. Wojownik może nauczyć się czarować, a czarodziej walczyć. Dzięki temu istnieje bardzo wiele ścieżek rozwoju bohatera i każdy powinien znaleźć swoją. Co dziwniejsze, walutą, za którą kupujemy nowe umiejętności, nie są punkty doświadczenia, lecz runy. Te otrzymujemy przy awansach na wyższy poziom, ale też zbieramy na mapie, podczas podróży. Runy mogą także być nagrodą za wypełnienie zadania. Warto więc odwiedzać każdy kąt.
Kolejną „mogącą się podobać” sprawą jest mnogość zadań jakie przyjdzie nam wypełnić. Oczywiście dane mi było obejrzeć tylko pierwszą planszę, lecz już tutaj questów znajdziemy całe mnóstwo. Nierzadko po 2-3 od jednej napotkanej postaci, warto więc zawsze ciągnąć rozmowę do końca. Zwłaszcza, że w dialogach i sytuacjach znajdziemy nieco humoru. Całej grze towarzyszy zresztą dosyć luźna atmosfera fantasy. Oprawa tylko podkreśla bajkowość King’s Bounty. Grafika jest bardzo ładna, a muzyka klimatyczna. Warto także dodać, że wymagania wersji demonstracyjnej nie są zbyt wygórowane, a to dobrze wróży posiadaczom „starszego” sprzętu. Mogę powiedzieć, że na procesorze 2,4 GHz (staruteńkim Athlonie), 1GB RAM i GF 6600GT gra działała nadzwyczaj płynnie. Wydaje się nawet, że lepiej niż Heroes of Might and Magic V.
Podsumowując mój, krótki demo-test stwierdzić mogę, że King’s Bounty: Legenda jest bardzo dobrą produkcją. Programiści ze studia Katauri naprawdę dokonali czegoś niesamowitego. Chociaż poznałem tylko jedną mapę, sposób rozgrywki sprawił, że mój apetyt urósł do niebotycznych rozmiarów. Osobiście odliczał będę każdą chwilę do polskiej premiery King’s Bounty (chociaż nie wiadomo, którego dokładnie października to nastąpi). I wam też to radzę!
Autor: Tigikamil
Podróżowanie po mapie świata odbywa się bowiem w czasie rzeczywistym! I to jest to, co podobać się może najbardziej. Nigdy więcej już nie uświadczymy żmudnego czekania na swoją turę. W każdej chwil możemy wrócić do miasta po nowe oddziały, a zajmuje to nam kilka chwil (nie zaś 10 długich tur i klikania na przycisku „dalej”). Owszem, po mapie szwendają się przeróżne potwory, ale chcąc uniknąć walki możemy je wymanewrować i po prostu uciec. Swobodne poruszanie się po mapie jest więc pierwszą rzeczą, która może się bardzo podobać.
Walki natomiast są drugą. W King’s Bounty pojedynki odbywają się w tradycyjny, „hirołsowy” sposób. Mamy więc planszę podzieloną na sześciokątne pola. Dwie wrogo nastawione do siebie armie oraz system tur. Jednostki wykonują swoje ruchy, a o kolejności decyduje inicjatywa. Nie ma jednak prostego paska ukazującego, kto będzie następny. Raz na turę może wtrącić się bohater. Nie u
Duchy to potężni sprzymierzeńcy, które tak jak heros zdobywają doświadczenie i umiejętności. Nie możemy ich jednak wykorzystywać non-stop. Po pierwsze, szybko kończą się punkty szału, a po drugie, po skorzystaniu z pomocy duch musi kilka tur odpocząć. Same jednostki zaś dysponują punktami ruchu. Jeden punkt odpowiada jednej czynności. Mając więc 3 punkty przejdziemy 3 pola. Możliwy jest także i ruch i atak podczas jednej kolejki! Sprawia, to, że np. łucznik może odejść od przeciwnika i zaatakować z dystansu, a mag potrafi rzucić czar ochronny i wykonać atak za jednym zamachem. Jak można się domyślić, rozwiązanie to bardzo dobrze sprawuje się w praktyce.
Do gustu przypaść może także rozwój postaci. Zależy on od tego, którą spośród trzech profesji wybierzemy: wojownika, maga czy też pośredniego paladyna. Wtedy to do naszej dyspozycji oddane zostają trzy drzewka rozwoju: siły, umysłu oraz magii. Oczywiście heros łatwiej zdobywa „swoje” umiejętności, lecz nie znaczy to wcale, że musi się do nich ograniczać. Wojownik może nauczyć się czarować, a czarodziej walczyć. Dzięki temu istnieje bardzo wiele ścieżek rozwoju bohatera i każdy powinien znaleźć swoją. Co dziwniejsze, walutą, za którą kupujemy nowe umiejętności, nie są punkty doświadczenia, lecz runy. Te otrzymujemy przy awansach na wyższy poziom, ale też zbieramy na mapie, podczas podróży. Runy mogą także być nagrodą za wypełnienie zadania. Warto więc odwiedzać każdy kąt.
Kolejną „mogącą się podobać” sprawą jest mnogość zadań jakie przyjdzie nam wypełnić. Oczywiście dane mi było obejrzeć tylko pierwszą planszę, lecz już tutaj questów znajdziemy całe mnóstwo. Nierzadko po 2-3 od jednej napotkanej postaci, warto więc zawsze ciągnąć rozmowę do końca. Zwłaszcza, że w dialogach i sytuacjach znajdziemy nieco humoru. Całej grze towarzyszy zresztą dosyć luźna atmosfera fantasy. Oprawa tylko podkreśla bajkowość King’s Bounty. Grafika jest bardzo ładna, a muzyka klimatyczna. Warto także dodać, że wymagania wersji demonstracyjnej nie są zbyt wygórowane, a to dobrze wróży posiadaczom „starszego” sprzętu. Mogę powiedzieć, że na procesorze 2,4 GHz (staruteńkim Athlonie), 1GB RAM i GF 6600GT gra działała nadzwyczaj płynnie. Wydaje się nawet, że lepiej niż Heroes of Might and Magic V.
Podsumowując mój, krótki demo-test stwierdzić mogę, że King’s Bounty: Legenda jest bardzo dobrą produkcją. Programiści ze studia Katauri naprawdę dokonali czegoś niesamowitego. Chociaż poznałem tylko jedną mapę, sposób rozgrywki sprawił, że mój apetyt urósł do niebotycznych rozmiarów. Osobiście odliczał będę każdą chwilę do polskiej premiery King’s Bounty (chociaż nie wiadomo, którego dokładnie października to nastąpi). I wam też to radzę!
Autor: Tigikamil
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
30.06.2008 |
Klemens »
Nie wiem, czy komentarz odnosił się do podstawow
więcej komentarzy
dodaj komentarz