Pierwsza wojna w Zatoce Perskiej

pierwsza-wojna-w-zatoce-perskiej-2598-1.jpg 1 Irak tymczasem w dalszym ciągu chciał odgrywać najważniejszą rolę w świecie arabskim. Saddam Husajn w 1990 r. uważał, że rejon Zatoki Perskiej jest zagrożony z powodu zachodnich spisków, które mają na celu obalenie go. Uważał, że widoczny upadek ZSRR doprowadził do zachwiania równowagi polityki światowej i znacznego wzmocnienia zachodnich mocarstw, które bezkarnie chcą się mieszać w sprawy Bliskiego Wschodu, np. poprzez usilne wzmacnianie Izraela. Irak chciał zmontować pod swoją kontrolą koalicję państw arabskich występujących przeciw zachodniemu i izraelskiemu imperializmowi. Mimo to dyplomaci amerykańscy i brytyjscy uważali, że jest to tylko retoryka potrzebna do zyskania posłuchu we własnym kraju, a prawdziwym zagrożeniem dla pokoju w dalszym ciągu jest Iran. Podczas szczytu Ligii Arabskiej, który rozpoczął się 28 maja w Bagdadzie, Husajn głosił swe dobrze już znane antyimperialistyczne monologi. Nowością było jednak wystąpienia przeciw Kuwejtowi. Już na początku szczytu iracki dyktator głosił, że: „wojny toczą się czasami między żołnierzami, a szkody czynione są przez materiały wybuchowe, morderstwa, zamachy. Innym razem wojny odbywają się za pomocą środków ekonomicznych. Wszystkim tym, którzy nie chcą toczyć wojny z Irakiem, oświadczam, że to też jest rodzaj wojny z Irakiem”. Była to wyraźna aluzja wobec tego niewielkiego, acz bogatego sąsiada Iraku, który udzielił wydatnej (bo szacowanej na 10-12 mld $) pomocy finansowej dla walczącego z Iranem Husajna. Z czasem władze irackie przestały ukrywać, że są zainteresowane nie tylko umorzeniem długów, których i tak nie zamierzały spłacać, lecz domagają się dalszych pożyczek. Na jednym ze szczytów arabskich w 1990 r. Husajn stwierdził nawet: „potrzeba mi znowu trzydziestu miliardów dolarów. Powiedzci
e tym w Arabii Saudyjskiej i nad Zatoką, że jeśli tych pieniędzy od nich nie dostanę, to sam je sobie wezmę”. Kuwejtowi zaczęto zarzucać, że poprzez nadprodukcję ropy utrzymuje jej cenę na niskim poziomie i tym samym bogaci się kosztem Iraku. Plan zajęcia Kuwejtu został dodatkowo przyspieszony na skutek podjęcia przez kuwejckich dyplomatów rozmów z Iranem. 16 lipca Irak wystosował nawet list otwarty do Ligi Arabskiej w sprawie spornych kwestii z Kuwejtem. Było to zupełne novum, gdyż do tej pory tego typu problemy „rodzinne” rozwiązywano w świecie arabskim bez rozgłosu. W liście tym Irak oskarżył wprost Kuwejt o kradzież 2,4 miliarda dolarów w ropie poprzez prowadzenie wierceń na polu Rumaila (przez Irak uważany w całości za jego teren). Dodatkowo padły nawet oskarżenia o agresję przeciwko Bagdadowi, na skutek przesunięcia niewielkich kuwejckich oddziałów bliżej granicy oraz o rozpoczęcie współpracy z USA, mającej na celu osłabienie Iraku poprzez nieprzestrzeganie limitów wydobycia ropy.

Kuwejt mimo oczywistej słabości militarnej stanowczo zaprotestował. Stwierdził, że powody tej polityki zastraszania są jasne – chodzi o umorzenie ogromnego długu, jaki zaciągnął Saddam, na co zgody być nie może. Ostatnie rozmowy iracko-kuwejckie, przy mediacji Egiptu, odbyły się 31 lipca w Dżiddzie, lecz wobec twardych stanowisk obu stron zakończyły się one fiaskiem. Irak wyraził więc jasno, że niepowodzenia rozmów mających rozwiązać kwestie sporne w pokojowy sposób, trzeba podjąć inne działania. Najlepszym na to dowodem było przemieszczanie w lipcu wojsk irackich na granicę z Kuwejtem (łącznie ok. 100 tys.). Samo podłoże rywalizacji iracko-kuwejckiej sięgało chwili powstania samego niepodległego państwa w 1961 r. Granice Kuwejtu nigdy nie były wystarczająco jasno określone, wobec czego npierwsza-wojna-w-zatoce-perskiej-2598-2.jpg 2iejednokrotnie je podważano, negując przy tym jego prawo do samodzielnego bytu. Irak od dawna rościł sobie pretensję do obszaru Kuwejtu, traktując go jako swą dziewiętnastą prowincję. Do 1990 r. nikt nie odważył się Kuwejtu zaatakować, ze względu na jego bardzo dobre relacje z państwami regionu oraz mocarstwami światowymi (takimi jak Stany Zjednoczone, a nawet ZSRR czy Chiny). Dodatkowo Kuwejt, jako bardzo bogaty kraj, chętnie wspierał finansowo państwa oraz organizacje arabskie (jak choćby OWP). Jednak w 1990 r. stał się zbyt „łakomym kąskiem”, aby Husajn mógł go pominąć w swej agresywnej polityce zagranicznej. Żaden bowiem z władców arabskich nie dysponował wcześniej tak wielką potęgą militarną oraz nie miał takiej szansy szybkiego i łatwego wzbogacenia się cudzym kosztem.

Z punktu widzenia Iraku agresja na Kuwejt wydawała się idealnym rozwiązaniem. To niewielkie państwo, zamieszkiwane wówczas przez około 2 milionów ludzi uchodziło w świecie wręcz za prawdziwy raj na ziemi. W państwie tym np. otrzymywano mieszkania za darmo, nie było praktycznie bezrobocia, w pełni darmowe było szkolnictwo (w tym wyższe, nawet na zagranicznych uniwersytetach), służba zdrowia, telefony, istniał zerowy podatek dochodowy, itp. Ogromne dochody pochodzące ze sprzedaży ropy zapewniały dobrobyt mieszkańcom oraz ciągły rozwój krajowego przemysłu. Kuwejt poza bogatymi złożami ropy posiadał także coś, czego bardzo brakowało Irakowi – kilkusetkilometrową linię brzegową na której znajdowały się liczne i dobrze rozwinięte porty. Wszystko to było bronione przez zaledwie 17 tysięczną armię, w dodatku niezbyt dobrze uzbrojoną. Irak tymczasem dysponował niemal milionową armią, doświadczoną w bojach i doskonale wyposażoną w nowoczesny sprzęt. Według Saddama przyszła wojna mogłaby się skończyć tylko całkowitym i bezproblemowym zwycięstwem.

skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz