Three Kingdoms: The Last Warlord
Sztab VVeteranów
Tytuł: Three Kingdoms: The Last Warlord
Producent: LongYou Game Studio
Dystrybutor:
Gatunek: Strategia turowa
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Three Kingdoms: The Last Warlord
Producent: LongYou Game Studio
Dystrybutor:
Gatunek: Strategia turowa
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Three Kingdoms: The Last Warlord
Rzeczona pozycja wciąż nie doczekała się oficjalnej premiery, mimo że w programie Wczesnego Dostępu znajduje się ona już stosunkowo długo. Już na wstępie jednak należy zauważyć, że obecnie jest to dzieło dość zaawansowane, oferujące wiele kampanii, nawiązujących do poszczególnych etapów konfliktu, z poszanowaniem jednak literackiej narracji.
Gra rozgrywa się w klasycznym trybie turowym, przy czym efekty swych poczynań każdorazowo zaobserwować możemy dopiero po zakończeniu swego kroku. Tychże działań w istocie jest zaś multum, zwłaszcza początkowo gracz może się poczuć przytłoczony ich wielością, jakkolwiek niemal żadne z nich nie jest szczególnie oryginalne, właściwie z każdą warstwą użytkownik miał już niejednokrotnie okazję zetknąć się wcześniej.
Nowalijką rzeczonej produkcji jest fakt, że jako udzielny pan i władca nigdy nie brud
zimy swych niebiańskich dłoni osobiście, lecz zmuszeni jesteśmy delegować poszczególne zadania udzielnym jednostkom, które twórcy zbiorczo określają mianem oficerów. Każdy z nich zaś stanowi odrębną indywidualność, lepszą czy gorszą na różnych polach. Mało tego jednak, każda z nich dysponuje własnymi przemyśleniami i ambicjami, trzeba więc baczyć na stopień lojalności danej osoby, ta zaś może stanowić cechę przyrodzoną, ale bynajmniej wcale nie wolną od wpływów zewnętrznych… chociażby wskutek naszych własnych działań.
W trakcie rozgrywki przyjdzie nam bowiem gromadzić nie tyle punkty chwały, co po prostu niesławy – każde wbicie noża w plecy, niedotrzymanie słowa etc., choć w konkretnej sytuacji bardzo opłacalne, może za sobą pociągnąć dalekosiężnie poważne i niespecjalnie pożądane skutki. Warto więc baczyć na opinię o swojej osobie, choć też należy pamiętać, iż z reguły infamia na tym czy innym poziomie z reguły i tak będzie stanowiła pewną konieczność.
Atutem gry jest oprawa audiowizualna. Twórcy nie zdecydowali się na fotorealizm, w związku z czym skupili się na ogólnej, jakkolwiek umownej estetyce. Może trochę szkoda, że nie zdecydowali się oni na radykalny symbolizm, albowiem najgorzej prezentują się detale. Przypadło mi do gustu również udźwiękowienie, nade wszystko oryginalny dubbing (który jednak w przypadku produkcji wywodzącej się od tzw. native speakerów nie powinien dziwić), a i muzyka wpadła mi w ucho, choć żałuję, iż nie jest ona nieco bardziej „inwazyjna”.
Three Kingdoms: The Last Warlord to na chwilę obecną dość dojrzała produkcja, oferująca zabawę na wiele godzin, warta swej ceny, szczególnie przy okazji jakowejś promocji. Z uwagi na jej złożoność jest to jednak pozycja nieco hermetyczna i z pewnością wyszłoby jej na zdrowie pewne urozmaicenie interfejsu.
Autor: Klemens
Gra rozgrywa się w klasycznym trybie turowym, przy czym efekty swych poczynań każdorazowo zaobserwować możemy dopiero po zakończeniu swego kroku. Tychże działań w istocie jest zaś multum, zwłaszcza początkowo gracz może się poczuć przytłoczony ich wielością, jakkolwiek niemal żadne z nich nie jest szczególnie oryginalne, właściwie z każdą warstwą użytkownik miał już niejednokrotnie okazję zetknąć się wcześniej.
Nowalijką rzeczonej produkcji jest fakt, że jako udzielny pan i władca nigdy nie brud
W trakcie rozgrywki przyjdzie nam bowiem gromadzić nie tyle punkty chwały, co po prostu niesławy – każde wbicie noża w plecy, niedotrzymanie słowa etc., choć w konkretnej sytuacji bardzo opłacalne, może za sobą pociągnąć dalekosiężnie poważne i niespecjalnie pożądane skutki. Warto więc baczyć na opinię o swojej osobie, choć też należy pamiętać, iż z reguły infamia na tym czy innym poziomie z reguły i tak będzie stanowiła pewną konieczność.
Atutem gry jest oprawa audiowizualna. Twórcy nie zdecydowali się na fotorealizm, w związku z czym skupili się na ogólnej, jakkolwiek umownej estetyce. Może trochę szkoda, że nie zdecydowali się oni na radykalny symbolizm, albowiem najgorzej prezentują się detale. Przypadło mi do gustu również udźwiękowienie, nade wszystko oryginalny dubbing (który jednak w przypadku produkcji wywodzącej się od tzw. native speakerów nie powinien dziwić), a i muzyka wpadła mi w ucho, choć żałuję, iż nie jest ona nieco bardziej „inwazyjna”.
Three Kingdoms: The Last Warlord to na chwilę obecną dość dojrzała produkcja, oferująca zabawę na wiele godzin, warta swej ceny, szczególnie przy okazji jakowejś promocji. Z uwagi na jej złożoność jest to jednak pozycja nieco hermetyczna i z pewnością wyszłoby jej na zdrowie pewne urozmaicenie interfejsu.
Autor: Klemens