Combat Mission: Shock Force

Gra oferuje dwie możliwości rozgrywki: tryb turowy i wersję w czasie rzeczywistym z aktywną pauzą. W kampanii przyjdzie nam dowodzić siłami NATO, w trybie potyczki można ustawić dowolne parametry - możliwe są nawet pojedynki Syria vs. Syria lub NATO przeciwko NATO. Główna ścieżka fabularna jest w połowie dynamiczna, będzie w niej widać ciąg przyczynowo-skutkowy. Starcia są z góry ustalone, a nasze akcje mają wpływ na ich kolejność. Nasze siły będą ograniczone, więc każda jednostka jest na wagę złota. Najmniejsze misje będą toczyły się na niewielkim obszarze (224m x 224m) i mają być potyczkami małych zgrupowań, np. plutonów. Największe batalie odbędą się na wielkich mapach, sięgających nawet 16 kilometrów kwadratowych.



Wstępna lista pojazdów wykorzystanych w grze jest bliska 50, począwszy od pojazdów niewielkich, jak HUMMWV, UAZ, poprzez samochody-pułapki i transportery opancerzone, a na „ciężkiej kawalerii” w postaci czołgów i innych pancernych bestii skończywszy. Studio Battlefront ma zaimplementować w swoim nowym tworze możliwość całkowitego niszczenia budynków, co pozwoli wirtualnym strategom jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła. Kochający szczegóły na pewno ucieszą się na wieść o zaawansowanym systemie morale oraz takich „drobnostkach” jak np. ograniczenie widoczności w nocy dla jednostek niewyposażonych w systemy noktowizyjne. Nasze wirtualne alter ego zyska dostęp do najnowocześniejszych metod zdobywania informacji, m.in. samolotów typu UAV. Wygląd pojazdów i piechoty ma być dopracowany niemal do perfekcji. Po zobaczeniu trailerów i screenów jestem skłonny w to uwierzyć. Wydaje mi się, że Combat Mission: Shock Force narobi nie lada zamieszania w świecie gier strategicznych. Jestem pewien, że jeśli autorzy zaimplementują wszystkie swoje pomysły, to będziemy dysponować najlepszym cywilnym symulatorem współczesnego pola bitwy. Jest na co czekać. Dystrybucją w Polsce zajmie się Cenega - mam nadzieję, że stanie na wysokości zadania, jakie jej powierzono.