Gdybym ktoś mnie zapytał jaka gra jest najbardziej realistyczną strzelaniną bez wahania odparłbym, iż jest to Operation Flashpoint. Będący z pozoru zwykłym fpsem w rzeczywistości okazał się symulatorem żołnierza na współczesnym polu walki. Dzięki ogromnemu, niespotykanemu dotąd realizmowi, wspaniałej grafice i dużej dozie swobody gra ta zyskała wielką rzeszę fanów na całym świecie, wobec czego logicznym wyjściem stało się stworzenie sequela tego wielkiego hitu. Dzięki czeskim twórcom z Bohemii i polskiemu wydawcy już w październiku wyjdzie na naszym rynku Armed Assault – długo oczekiwany następca Operation Flashpoint.



Armed Assault – podobnie jak jego poprzednik – znowu rzuci nas w wir walki podczas fikcyjnego, acz opierającego się na dzisiejszej realiach politycznych konfliktu. Akcja gry dzieje się na wyspie Sahrani, która jest podzielona na komunistyczną północ i południe będące pod protektoratem Stanów Zjednoczonych. Gdy nagle wybucha konflikt zbrojny gracz wciela się w rolę stacjonującego na południu żołnierza US Army. Sam obszar działań obejmie aż 400 km2 terenu, który będzie dwukrotnie bardziej zurbanizowany niż w poprzedniej części. Oczywiście ten ogromny teren będzie w całości dostępny w każdej z misji. Jednocześnie otaczające nas środowisko ma być także zamieszkane przez cywili oraz różnorakie zwierzęta. Na wyspie nie zabraknie zarówno miast, wsi, obszarów górzystych, polan, jak i zbiorników wodnych, tak więc będzie gdzie się wyszaleć.

Misje jakie przyjdzie nam wypełniać mają uraczyć graczy różnorodnością i pomysłowością. Oznacza to, że czekać nas będą patrole, frontalne ataki, skrytobójcze akcje, strategiczne wycofania się itd. Przy wykonywaniu zadań znów mamy mieć wolną rękę i to jak je wykonamy będzie zależeć tylko od pomysłowości gracza. Tym, co różni Armed Assault od poprzednika w samej strukturze misji, to wprowadzenie misji dodatkowych, których wykonanie może, acz nie musi, pomóc nam w dalszej rozgrywce. Uzbrojenie jakie przyjdzie nam stosować nie uległo wielkim zmianom, bo i nie bardzo było co zmieniać (w końcu czy można zastąpić M-16 czy kałasza na współczesnym polu walki?) Poza uzbrojeniem samego żołnierza oddano także do dyspozycji gracza 40 różnorodnych pojazdów, od zwykłego roweru poczynając, na Abramsach i helikopterach bojowych kończąc. W każdy pojazd można będzie wsiąść i wykorzystywać całe dostępne w nich wyposażenie.



Największe zmiany w stosunku do Operation Flashpoint poczyniono rzecz jasna w grafice. Choć w Armed Assault zastosowano ten sam silnik graficzny, to jednak zaimplementowano w nim wiele z dzisiejszych nowinek technicznych (oświetlenie HDR, pixelshadery, technologię 64-bitową itp.) oraz zlikwidowano wiele bugów związanych z kolizją obiektów 3D. Także animacja postaci ma stać się bardziej ludzka, a fizyka nareszcie ma przypominać prawdziwą. Grafika choć nie oferuje takich fajerwerków graficznych jak w najnowszych shooterach, niemniej jednak idealnie pasuje do klimatu gry wojennej – nie jest cukierkowa, za to do bólu realistyczna. Jedyne czego gracze mogą się obawiać to wymagań sprzętowych, które jak na razie przy wersji beta są gigantyczne, choć pełna wersja ma mieć je obniżone.

Także multiplayer ma zostać zmodyfikowany i rozbudowany. Wprowadzono szereg nowych trybów rozgrywki, takich jak np. Conquer The Island polegający na podbiciu całej, ogromnej wyspy. Ważne jest także wprowadzenie opcji „Join in Progress”, pozwalający na dołączenie się do gry w trakcie jej trwania, a nie jak dotychczas jedynie podczas jej rozpoczęcia. Co ciekawe naraz na serwerze będzie mogło grać 200 graczy, co w połączeniu z ogromnym obszarem działań i funkcją komunikacji głosowej VOIP każe się zastanowić jaki sprzęt to obsłuży.



Co się zaś tyczy samego realizmu Armed Assault to wciąż ma być on bardzo wysoki. Jedna kula kończy tu zabawę, a nieprzemyślane i chaotyczne akcje praktycznie zawsze kończą się fiaskiem całej operacji. Ciągle trzeba mieć się na baczności, gdyż nigdy nie wiadomo gdzie się czai snajper, lub żołnierz z granatnikiem przeciwpancernym. Poprawione AI także ma nam nie ułatwić sprawy. Gracz ma więc dane tyle możliwości i swobody, aby mógł sam wymyślić jak ma wykonać dany rozkaz. Niepokoić za to może wprowadzona do rozgrywki opcja, która pozwala na zmianę kierowanej postaci w chwili śmierci na członka swojej drużyny kierowanego dotychczas przez AI – taki ukłon w stronę arcade niezbyt może się spodobać hardcore’owym graczom. Warto także zaznaczyć, że w grze będzie ponownie dostępny doskonały edytor, pozwalający łatwo tworzyć choćby najbardziej złożone misje.

Myślę więc, że zdecydowanie jest na co czekać. Fani Operation Flashpoint (do których zresztą się zaliczam) mogą już tylko odkładać pieniądze na swą kopię gry. Mam także nadzieję, że ludzie, którzy nie mieli styczności z tą produkcją, a cenią wojenne klimaty i realizm, sięgną również po Armed Assault.