Obywatel rzymski i jego społeczne role

Dlaczego jednak Rzymianin chciał być lepszym od reszty? Odpowiedz na to pytanie wymaga odpowiedniego wstępu. Przedstawiając się Rzymianin używał trzech imion. Pierwsze, praenomen, było imieniem osobowym, rodzinnym, których pula była dość ograniczona. Między innymi były to imiona Gajusz, Publiusz, Marek itp. Drugim było nomen, czyli imię rodowe, któremu można nadać znaczenie dzisiejszego nazwiska. Rody były jedną z ważniejszych sił i Rzymianin identyfikował się po przynależności do rodu. Ważnym przejawem tego zjawiska jest fakt, że córki dostawały tylko jedno imię, żeńską formę owego nomen. Trzecim imieniem było cognomen: przydomek nadawany za wybitne osiągnięcia militarne np. Afrykański, Macedoński, wyrażające jakąś cechę danego człowieka, np. Wielki albo Brutus ( w wolnym tłumaczeniu głupek). W końcu mogła być to cecha wyglądu. Cognomen mimo często wyraźnej cechy pejoratywnej, pozwalały na identyfikację jednostki wewnątrz grupy rodzinnej, gdzie imiona często się powtarzały. Określone linie odróżniały się więc owymi przydomkami. Przyjęło się, że na inskrypcjach zapisywane jest tylko imię rodowe oraz imię ojca. Pozostałe imiona, jak również słowo określające nastąpienie filiacji zapisywane było kanonicznie przyjętymi skrótami. Wyzwoleniec w miejsce filiacji wpisywał słowo, no właśnie, „wyzwoleniec” i podawał swoje dotychczasowe imię.

Ostatnia cecha wskazała, że dla Rzymianina ważne było osobowe wyróżnienie. Tylko ono pozwalało postawić się w odpowiednim miejscu społeczeństwa rzymskiego, które wymagało indywidualności. Każdemu obywatelowi zależało by w Rzymie powszechnie znany był jego ród, a jeszcze ważniejsze było, żeby każdy znał jego właśnie. Jego: jednostkę. Trudno powiedzieć, czy w tym celu, czy też dzięki temu brał udział w życiu publicznym. Wydaje mi się, że przyczyna i skutek były ze sobą nierozerwalnie związane i często pojawiały się zamiennie.

Jak zatem wyglądało życie publiczne? Było ono określoną drogą prowadzącą przez obejmowanie kolejnych urzędów. Młodzieniec rzymski, jednakże pełnoletni i ogolony, zaczynał jako kwestor. Do prerogatyw tego urzędu należało sprawowanie kontroli i nadzoru nad finansami publicznymi. Niezależność urzędu była jednak tylko pozorna. W rzeczywistości kwestorzy byli pomocnikami konsulów i wykonawcami woli senatu w sprawach fiskalnych państwa. Po rocznym urzędowaniu otwierała się przed Rzymianinem droga do dalszych magistratur. Następnym urzędem była edylatura. Urzędnik pełniący tę funkcję odpowiedzialny był za porządek w mieście i, co najważniejsze, za organizację igrzysk. Jak ważne były osoby, które zapewniały zabawę ludziom, daje świadectwo Swetoniusz. Osoba, która zorganizowała wspaniałe igrzyska mogła liczyć na poparcie przy wyborach na kolejne urzędy. A następna w kolejności była funkcja pretora. Odpowiedzialny był on za rozstrzyganie kwestii prawnych, stanowienie prawa poprzez wydawanie edyktów. Ostatnim szczeblem kariery był konsulat. Była to najwyższa magistratura i dawała szereg przywilejów i obowiązków. Konsul zajmował się sprawami finansowymi, dowodził dwoma legionami w czasie wojny, reprezentował Rzym w polityce zagranicznej. Posiadał też tzw. imperium. Po zakończeniu urzędu pretorowie i konsulowie mogli mieć przedłużone imperium i objąć władzę nad jedną z prowincji. Prerogatywy wynikające z tego urzędu opisałem powyżej.

Oprócz tych magistratur prawo rzymskie przewidywało również funkcję dyktatora. Powoływano go na pół roku i dawano pełną władzę nad armią. Był niezależny od wszelkich wpływów, co mogło, i jak pokazała historia powodowało, nadmierny rozrost apetytów politycznych. Innymi funkcjami była cenzura: urzędnik, który powoływany był na okres pięciu lat. W ciągu dwóch pierwszych musiał wykonać spis majątku obywateli, co było podstawą podziału centurialnego. Cenzorzy wybierani byli spośród zasłużonych urzędników po konsulacie.

Urzędy podnosiły prestiż społeczny, prestiż był też wymagany aby zostać magistratem. Zdobywanie poparcia opierało się na systemie
klienckim. Oprócz przypisania do centurii Rzymianin przynależał również do tribusu. Klasyfikacja ta opierała się na starym podziale rodowym i miejscu zamieszkania. Co ciekawe, po zmianie miejsca zamieszkania nie zmieniała się przynależność do tribii. Klientami byli ubożsi obywatele, którzy zwracali się z prośbami do bogatego patrona. Prośby mogły dotyczyć rożnego rodzaju pomocy materialnej, społecznej, socjalnej itp. W zamian za pomoc patronowi nie wypadało brać pieniędzy. Mógł liczyć jednak na poparcie w czasie wyborów. Z czasów wczesnorepublikańskich zachował się zwyczaj przejścia przez miasto w śnieżnobiałej todze (toga candidata). Kandydat zdobywał poparcie wśród obywateli. Towarzyszył mu pochód klientów. Można sobie wyobrazić jak wzrastał prestiż osoby otoczonej gronem swoich zwolenników, którzy świadczyli o znaczeniu i wielkości kandydata. Wyraźnie widać też jak skromnie prezentuje się przy niej kontrkandydat, być może równie bogaty, ale niepochodzący ze słynnej rodziny i nieposiadający gardłujących za nim klientów. Dlatego to, mimo pozornej otwartości klas, bardzo trudne było przebicie się do grona osób realnie rządzących Republiką. Z drugiej strony, jak pokazuje przykład Cycerona, nie było to niemożliwe.

Przyjęło się uważać, że dla Rzymianina najważniejsza była Ojczyzna, potem honor osobisty, cnota, anima, a w końcu honor i prestiż rodowy. Zapewne to prawda. Ojczyzna dawała oparcie i bezpieczeństwo. Dbanie o nią było troską o własne interesy. Honor, cnota, anima, czyli konglomerat najlepszych cech umysłowych i duchowych, były ważne ze względów społecznych. Rzymian znamy tylko z tego co sami nam o sobie przekazali. Wydaje mi się więc, że owe ideały istotnie funkcjonowały w świecie rzymskim. Czy jednak były pilnie kultywowane, czy też Rzymianie chcieli tylko uchodzić za wiernych im, pozostaje kwestią nierozstrzygalną. Jestem przekonany, że istniały osoby uczciwe i prawe, jak również takie, które za owe chciały uchodzić. O wiele łatwiej jest bowiem brać udział w życiu publicznym jako ulubieniec tłumów niż jako wróg publiczny. Szczególnie w świecie tak spersonalizowanym jak Rzym. Świecie, gdzie władza i rządzący byli obecni i realni i gdzie opinia o nich decydowała o ich losach. Zgodnie ze słowami Cezara: „żona Cezara musi być poza wszelkimi podejrzeniami”. W świetle tego zdania trudno przypuszczać, żeby ktoś chciał wyłamywać się z ogólnie przyjętych norm zachowań, a jeszcze bardziej wątpliwe, by przedstawiał się negatywnie.

Rodzina również była ważna. Stanowiła drugie, po Ojczyźnie, oparcie dla obywatela. Jak była ważna widać po przykładzie klienteli, którą w pewien sposób dziedziczono. Przynależność do dobrej rodziny stanowiło odpowiednią pozycję przy rozpoczynaniu kariery politycznej. Rzymianin dbał o to by mnożyć swój majątek. Jego utrata skutkowała hańbą. Ogromny majątek pomnażał prestiż rodziny, prestiż rodziny pomagał w obsadzaniu stanowisk członkami swojej rodziny, a tym samym dbaniu o własne interesy. Oczywiście Rzymianie służyli swemu miastu najlepiej jak potrafili, ponieważ to miasto zapewniało im ochronę. Całość procesów społecznych jest trudna do uchwycenia. Była to mieszanina powiązanych ze sobą części, w których jedna oddziaływała na drugą, i które muszą być postrzegane razem. Poważnym błędem byłoby na pewno separowanie ich.

Rzymianie rządzili ludami. Czy mieli do tego prawo, czy sami sobie to prawo nadali pozostawiam bez odpowiedzi. Jednak uważam, że w tym miejscu warto przypomnieć sentencję, że historię piszą zwycięzcy. Razem z historią piszą też prawo.

Bibliografia:
1. Dupont F., Daily Life in Ancient Rome, Malden, Oxford, Victoria 1994.
2. Petroniusz, Satyrykon, przekł. M. Brożek, Wrocław 2005.
3. Swetoniusz, Żywoty Cezarów, przekł. J. Niemirska-Pliszczyńska, Wrocław 1960.
4. Zieliński T., Rzeczpospolita rzymska, Katowice 1989.
5. Ziółkowski A., Historia powszechna. Starożytność, Warszawa 2009.

Autor: regis
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz