Tales from Candlekeep: Tomb of Annihilation
Sztab VVeteranów
Tytuł: Tales from Candlekeep: Tomb of Annihilation
Producent: BKOM Studios
Dystrybutor:
Gatunek: taktyczna/FPP
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Tales from Candlekeep: Tomb of Annihilation
Producent: BKOM Studios
Dystrybutor:
Gatunek: taktyczna/FPP
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tales from Candlekeep: Tomb of Annihilation
Jeśli wspomniany tytuł wzbudza u Ciebie, drogi Graczu, jakieś dalekie skojarzenia, a marka Dungeons&Dragons je pobudza, to się nie mylisz – tak zwała się miejscowość początkowa, w której rozpoczynała się akcja legendarnej serii Baldur’s Gate. Wspomniane Candlekeep było niejako jedną wielką biblioteką, rajem dla wszystkich poszukiwaczy wiedzy. Tak więc warto wiedzieć, że Tales from Candlekeep z motywem danego siedliszcza NIE MA NIC WSPÓLNEGO.
Gra w istocie jest strategią turową, której esencję stanowi rozgrywanie szeregu walk taktycznych. Nasza rola więc sprowadza się do odkrywania nowych lokacji, które mogą zawierać jakiś skarb bądź też jakiegoś niemilca, rzadko jednak jedno i drugie. Same starcia rozgrywają się w trybie turowym, podczas którego możemy
przemieścić się jeden raz i/lub wykonać jeden atak.
Autorzy uznali, że ukłonem w stronę gracza będzie zaimplementowanie rzutów kośćmi rodem z sesji role-play, tak iż mają one niemały wpływ na przebieg starć bądź zaistnienie zdarzeń losowych. Niestety, zbyt duży wpływ, śmiem twierdzić, że walka we wspomnianym Baldur’s Gate była bardziej uzależniona od biegłości gracza niźli jego szczęścia. Gdy zaś uświadomimy sobie, że nie ma opcji swobodnego zapisu, to pozostaje już zazgrzytać zębami.
Nie porywa również sama fabuła, jak też poszczególne misje. O ile bowiem twórcom udało się pozyskać prawa do systemu bitewnego Dungeons&Dragons Adventure System, to już poprzestali oni właściwie na autorskim uniwersum (teoretycznie osadzonym w Zapomnianych Krainach), które jest dość miałkie oraz dziwaczne. Czasami tkwi w tym urok danych produkcji, jak to ma miejsce w przypadku (niektórych) pozycji jRPG, jednakże kompletowanie drużyny spośród ludzi, kotopodobnych, jaszczurowatych i ptaków jest raczej bzdurne (tak, znam i lubię serię The Elder Scrolls).
Przyjemna jest oprawa audiowizualna produkcji, choć pod żadnym względem nie wyróżnia się z tłumu produkcji – ot, jest estetycznie, żaden screenshot jednak nie doczeka się zaszczytu uzyskania statusu tapety, ścieżka muzyczna zaś raczej nie zostanie nagrana na płytę CD z myślą o dłuższych eskapadach samochodem.
Tales from Candlekeep: Tomb of Annihilation to pozycja o dość niestandardowej mechanice, niepozwalająca się łatwo wtłoczyć w utarte schematy, jednakże brakuje jej jakiejkolwiek miodności. Po dwóch, trzech godzinach rozgrywki dalsze obcowanie z nią jawi się raczej w kategorii obowiązku niźli przyjemności.
Autor: Klemens
Gra w istocie jest strategią turową, której esencję stanowi rozgrywanie szeregu walk taktycznych. Nasza rola więc sprowadza się do odkrywania nowych lokacji, które mogą zawierać jakiś skarb bądź też jakiegoś niemilca, rzadko jednak jedno i drugie. Same starcia rozgrywają się w trybie turowym, podczas którego możemy
Autorzy uznali, że ukłonem w stronę gracza będzie zaimplementowanie rzutów kośćmi rodem z sesji role-play, tak iż mają one niemały wpływ na przebieg starć bądź zaistnienie zdarzeń losowych. Niestety, zbyt duży wpływ, śmiem twierdzić, że walka we wspomnianym Baldur’s Gate była bardziej uzależniona od biegłości gracza niźli jego szczęścia. Gdy zaś uświadomimy sobie, że nie ma opcji swobodnego zapisu, to pozostaje już zazgrzytać zębami.
Nie porywa również sama fabuła, jak też poszczególne misje. O ile bowiem twórcom udało się pozyskać prawa do systemu bitewnego Dungeons&Dragons Adventure System, to już poprzestali oni właściwie na autorskim uniwersum (teoretycznie osadzonym w Zapomnianych Krainach), które jest dość miałkie oraz dziwaczne. Czasami tkwi w tym urok danych produkcji, jak to ma miejsce w przypadku (niektórych) pozycji jRPG, jednakże kompletowanie drużyny spośród ludzi, kotopodobnych, jaszczurowatych i ptaków jest raczej bzdurne (tak, znam i lubię serię The Elder Scrolls).
Przyjemna jest oprawa audiowizualna produkcji, choć pod żadnym względem nie wyróżnia się z tłumu produkcji – ot, jest estetycznie, żaden screenshot jednak nie doczeka się zaszczytu uzyskania statusu tapety, ścieżka muzyczna zaś raczej nie zostanie nagrana na płytę CD z myślą o dłuższych eskapadach samochodem.
Tales from Candlekeep: Tomb of Annihilation to pozycja o dość niestandardowej mechanice, niepozwalająca się łatwo wtłoczyć w utarte schematy, jednakże brakuje jej jakiejkolwiek miodności. Po dwóch, trzech godzinach rozgrywki dalsze obcowanie z nią jawi się raczej w kategorii obowiązku niźli przyjemności.
Autor: Klemens