Necromunda: Hired Gun
Sztab VVeteranów
Tytuł: Necromunda: Hired Gun
Producent: Streum on Studio
Dystrybutor:
Gatunek: FPS
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Matis
Tytuł: Necromunda: Hired Gun
Producent: Streum on Studio
Dystrybutor:
Gatunek: FPS
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Matis
Necromunda: Hired Gun
Necromunda w warstwie fabularnej opiera się o jeden z ubocznych projektów wydawnictwa Games Workshop, ojców „czterdziestki”. Projekt ten, dzielący tytuł z recenzowaną pozycją, opierał się nie na epickich walkach kosmicznych herosów, a lokalnej wojnie futurystycznych gangów. W recenzowanej grze wcielamy się w najemnika, który wrzucony w środek mafijnej wojny próbuje przetrwać i przy okazji ekonomicznie odbić sobie niedogodności związane z sytuacją, w której się znalazł. Generalnie fabuła jest dość sztampowa, a i sam klimat „40tki” jest ledwie wyczuwalny. Równie dobrze pozycję tą można by sprzedawać bez logo Warhammera i niewiele by się w jej odbiorze zmieniło, a może oczekiwania nie byłyby tak wygórowane.
W warstwie rozrywki mamy do czynienia z mariażem tzw. lootershootera z nowymi odsłonami Dooma i szczyptą mechanik Ghostrunnera. O ile na papierze taki przepis brzmi smakowicie (zwłaszcza, jeśli ktoś ma ochotę dobrze doprawionego, acz krwistego fastfooda, a nie wieczór w wykwintnej jadłodajni), to kontakt empiry
czny wypada gorzej. Pozostając w żargonie kulinarnym powiedziałbym, że sos się zwarzył, a i mięso chyba padło ofiarą przerwanego łańcucha chłodniczego.
Po pierwsze – gra wygląda gorzej niż Doom z 2016 r. i działa zdecydowanie mniej płynnie. Mój komputer jest gdzieś pomiędzy wymaganiami minimalnymi a rekomendowanymi i … nawet na minimalnych ustawieniach po pewnym czasie laptop odblokowywał dodatkowe ukryta, jak się zdaje, opcje. Zasilacz mógł bowiem robić za opiekacz, a karta graficzna (pomimo włączonego trybu ekstremalnego chłodzenia i dodatkowej podkładki chłodzącej) – za farelkę. W pewnym momencie czymś powszechnym stały się „bluescreeny” - a weryfikacja zawartych w nim komunikatów sugerowała przegrzewanie się karty graficznej. Było to o tyle zaskakujące, o ile znacznie bardziej wymagające produkcje nie generowały nigdy tego typu frustrujących atrakcji.
Sam gameplay, choć miał potencjał, również nie zachwycał. Jedyne co powodowało u mnie radość z rozgrywki, to bardzo przyjemne działanie wirtualnych broni, z których aż chciało się strzelać. Oczywiście w momentach, w których gra akurat lepiej działała. Również sama oprawa audiowizualna i konstrukcja poziomów nie zachęcała do dalszej eksploracji. Na plus można dodać przyjemny system rozwoju postaci (w tym modyfikowanie naszego cybernetycznego psiego towarzysza). Niestety, optymalizacja w dacie recenzji (a więc już po jednym dużym patchu) była na tyle zła, że nawet gdyby inne aspekty gry były idealne (a nie są), to nie byłoby możliwym jej pozytywne zrecenzowanie. Może gdybym miał dostęp do maszyn NASA, to mój odbiór tej pozycji byłby inny. Na moim sprzęcie musiałem robić regularne przerwy celem wystudzenia komputera, co zabijało każdą próbę wczucia się w klimat.
Konkludując – mógł być ciekawy średniak, chwytający uniwersum „40tki” z innej, nieznanej szerszemu gronu strony. Wyszło coś zdecydowanie poniżej średniej, głównie przez wzgląd na technikalia. A szkoda.
Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/necromunda_hired_gun
Autor: Matis
W warstwie rozrywki mamy do czynienia z mariażem tzw. lootershootera z nowymi odsłonami Dooma i szczyptą mechanik Ghostrunnera. O ile na papierze taki przepis brzmi smakowicie (zwłaszcza, jeśli ktoś ma ochotę dobrze doprawionego, acz krwistego fastfooda, a nie wieczór w wykwintnej jadłodajni), to kontakt empiry
Po pierwsze – gra wygląda gorzej niż Doom z 2016 r. i działa zdecydowanie mniej płynnie. Mój komputer jest gdzieś pomiędzy wymaganiami minimalnymi a rekomendowanymi i … nawet na minimalnych ustawieniach po pewnym czasie laptop odblokowywał dodatkowe ukryta, jak się zdaje, opcje. Zasilacz mógł bowiem robić za opiekacz, a karta graficzna (pomimo włączonego trybu ekstremalnego chłodzenia i dodatkowej podkładki chłodzącej) – za farelkę. W pewnym momencie czymś powszechnym stały się „bluescreeny” - a weryfikacja zawartych w nim komunikatów sugerowała przegrzewanie się karty graficznej. Było to o tyle zaskakujące, o ile znacznie bardziej wymagające produkcje nie generowały nigdy tego typu frustrujących atrakcji.
Sam gameplay, choć miał potencjał, również nie zachwycał. Jedyne co powodowało u mnie radość z rozgrywki, to bardzo przyjemne działanie wirtualnych broni, z których aż chciało się strzelać. Oczywiście w momentach, w których gra akurat lepiej działała. Również sama oprawa audiowizualna i konstrukcja poziomów nie zachęcała do dalszej eksploracji. Na plus można dodać przyjemny system rozwoju postaci (w tym modyfikowanie naszego cybernetycznego psiego towarzysza). Niestety, optymalizacja w dacie recenzji (a więc już po jednym dużym patchu) była na tyle zła, że nawet gdyby inne aspekty gry były idealne (a nie są), to nie byłoby możliwym jej pozytywne zrecenzowanie. Może gdybym miał dostęp do maszyn NASA, to mój odbiór tej pozycji byłby inny. Na moim sprzęcie musiałem robić regularne przerwy celem wystudzenia komputera, co zabijało każdą próbę wczucia się w klimat.
Konkludując – mógł być ciekawy średniak, chwytający uniwersum „40tki” z innej, nieznanej szerszemu gronu strony. Wyszło coś zdecydowanie poniżej średniej, głównie przez wzgląd na technikalia. A szkoda.
Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/necromunda_hired_gun
Autor: Matis