Magic: The Gathering - Tactics

Magic: The Gathering - Tactics
Sztab VVeteranów
Tytuł: Magic: The Gathering - Tactics
Producent: Sony Online Entertainmet
Dystrybutor: Sony Online Entertainmet
Gatunek: turowa/RPG
Premiera Pl:2011-01-19
Premiera Świat:
Autor: Matis
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 20% procent
Głosuj na tę grę!

Magic: The Gathering - Tactics

Magic: The Garthering jest najpopularniejszą kolekcjonerską grą karcianą na świecie. Gracz wciela się w niej w rolę maga, który czerpiąc energię z różnych źródeł, oznaczonych symbolicznie kolorami, walczy z innymi czarownikami. Za pomocą many przywołuje na pole walki kreatury, i rzuca różnego rodzaju zaklęcia. Spędziłem przy Magicu w formie tradycyjnej sporo czasu, i nie uważam, aby był to czas i pieniądze stracone. Jako pozycja wręcz kultowa, MTG doczekało się wielu komputerowych adaptacji – mniej lub bardziej udanych. Za sprawą Sony Online Entertainmet, jako wydawcy i producenta, otrzymałem, a raczej pobrałem (gra jest darmowa) najnowszy eksperyment – sieciową strategię turową Magic: The Garthering - Tactics.
magic-the-gathering-tactics-7394-1.jpg 1Na wstępie mogę powiedzieć, że grę odinstalowałem zaraz po spełnieniu recenzenckiego obowiązku, usuwając wszystkie ślady bytności owej produkcji na mym PC, równocześnie klnąc wniebogłosy i odprawiając egzorcyzmy nad dyskiem twardym, który o mało co nie wylądował na płonącym stosie celem ostatecznego oczyszczenia z kiepskich tytułów. Do gry podszedłem pełen dobrych intencji. Produkt darmowy nie oznacza zły. A raczej nie do końca darmowy, bo obwarowania tak zwanymi mikropłatnościami nie sposób nie przewidzieć. Na podobnym systemie opierają się chociażby niezwykle popularne ostatnimi czasy World of Tanks czy bliższe tematycznie do MTG – Tactics Hearts of Iron w wersji wirtualno–karcianej. Jedna i druga pozycja odebrały mi sporo czasu z życiorysu. Dlaczego więc w tym wypadku komputerowy Magic błyskawicznie, poganiany wirtualnymi kopniakami opuścił, zero-jedynkowe królestwo mojego dysku twardego? Studium porażki czas rozpocząć! (Zanim jednak zatopię ostrze krytyki w brzuchu kiepskiej gry, to zachęcam jednak do własnoręcznego spróbowania swoich sił – gra ma pewną liczbę fanów, więc komuś z Was, drodzy czytelnicy może uda się znaleźć w niej to, co mi umknęło.)

Naszą „zabawę” rozpoczynamy od utworzenia naszego awatara, wirtualnego alter ego szkolonego w sztukach tajemnych i czarodziejskim rzemiośle. Wybieramy jedną z talii i … czas na pierwszą niespodziankę. Brak możliwości jej późniejszej zmiany, droga w jedną stronę. Osoby nieznające realiów Magica czy orientujący się w nich, ale niepewni tego, jak poszczególne „kolory” sprawdzą się w nieco innej mechanice, skazane są na szczęśliwy traf. „Nic to!” – pomyślał nieustraszony recenzent – „Może sama gra zachęci mnie do zainwestowania kilku złotych i zakupu zestawu kart”. Swoją „przygodę” zaczą
łem od trybu dla jednego gracza. Błyskawicznie przeniosłem się na mapę strategiczną i... cóż. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że nie należę do osób, które są wrażliwe na przedpotopową grafikę (w serię Close Combat zagrywam się namiętnie do dziś), więc fakt, że oprawa wizualna przypomina coś, co ktoś przeżuł i wypluł prosto do słoiczka ze stężonym kwasem siarkowym szczególnie mi nie przeszkadza. Dobrze, może trochę hiperbolizuję, ale stare Everlordsy wyglądały jak dla mnie dużo lepiej.

Dlaczego akurat przywołałem tą konkretną serię? Bo sam gameplay to właśnie powstała w laboratorium prowincjonalnego szalonego naukowca z taniego horroru klasy „c” (filmy klasy „b” mogą być jeszcze ciekawe, a te z klasy „d” przynajmniej bywają śmieszne) mieszanka Heroes of Might and Magic z Everlords. Jest to kolejny, obok wczesnych chińskich kopii karabinków systemu Kałasznikowa przykład, że powielanie bardzo dobrych rozwiązań może dać niekoniecznie dobre efekty. Akcja toczy się w systemie turowym, poruszamy naszym wirtualnym alter ego i jego wesołą magiczną „lejbgwardią” i wykonujemy różne ciekawe zadania sprowadzające się głównie do eliminacji i eksterminacji wrogich nam kreatur. Kampania podstawowa dla jednego gracza jest nudna, krótka i aby zyskać dostęp do innych jej rozdziałów trzeba wyzbyć się równowartości kilkunastu złotych z naszego konta. Dobro recenzji jest ważne, ale uznałem, że jest kilkadziesiąt innych rzeczy, na jakie bym mógł wydać taką kwotę, zresztą w moim odczuciu tego typu działanie zakrawałoby na masochizm.

Oprócz kampanii mamy tryb dla wielu graczy, w którym możemy zmierzyć się z innymi wirtualnymi czarodziejami. Możemy także brać udział w turniejach. I tu pojawia się swoista blokada. Początkowym zestawem kart bardzo ciężko coś ugrać, gdyż zazwyczaj trafiamy na zawodników, którzy zainwestowali trochę fundmagic-the-gathering-tactics-7394-2.jpg 2uszy w swoją wirtualną talię. Prócz tego istotny jest poziom naszej postaci – po przejściu pierwszej kampanii mamy poziom 6., inne kampanie jak już wcześniej wspominałem są płatne. Pojedynki i zadania dzienne dają bardzo małe ilości doświadczenia koniecznego do awansu na wyższe poziomy. Do tego aby grać efektywnie trzeba zainwestować pieniądze w losowe zestawy kart – tzw. boostery (około 10-12 zł za paczkę, tak samo jak te z „prawdziwego” MTG). W większości tego typu gier można liczyć na starych wyjadaczy, którzy podrzucą nowicjuszom stosik nieużywanych kart. MTG – Tactics nie przewiduje takiej opcji, kartami nie można się wymieniać, można je najwyżej sprzedawać na aukcjach. Ciekawym źródłem rozwoju naszej wirtualnej siły wydają się turnieje – ale niech ktoś spróbuje wygrać taki startową talią – błędne koło, niemożliwe do otwarcia bez sypnięcia gotówką

Reasumując – jako miłośnikowi serii Magic sama gra wydała mi się całkowicie beznadziejna, pozbawiona jakiegokolwiek uroku z toporną rozgrywką i kiepską oprawą wizualną. Parafrazując pewne przysłowie – darmowemu koniowi nie zagląda się w zęby. Niestety, pod drewnianym końskim brzuchem rozrywki free2play mamy tutaj pokaźny oddział Achajów, który ma ochotę ściągnąć niemały haracz za grę. Kwoty nie wydają się duże, ale jakby podliczyć całkowite koszta rozpoczęcia zabawy, to uzbieramy pieniążki na pudełkowe wydanie jakiejś gry komputerowej czy miesiąc–dwa subskrypcji jakiejś realnie płatnej gry online. Gra zupełnie nie przypadła mi do gustu, ale jeśli macie ochotę – śmiało, spróbujcie! Instalacja nic nie kosztuje, a nie wykluczam, że gra może komuś się spodobać – recenzja ta jest czysto subiektywna. Obiektywnie rzecz ujmując jednak jest grupa (i to chyba nie mała) osób jakich MTG–Tactics urzekła, więc być może „coś” w niej „jest” – nie zniechęcam do spróbowania.

Autor: Matis
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję