Gears Tactics
Sztab VVeteranów
Tytuł: Gears Tactics
Producent: Splash Damage/The Coalition/Black Tusk Studios
Dystrybutor:
Gatunek: Strategia turowa
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Gears Tactics
Producent: Splash Damage/The Coalition/Black Tusk Studios
Dystrybutor:
Gatunek: Strategia turowa
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Gears Tactics
Akcja Gears Tactics rozgrywa się przed wydarzeniami znanymi z pierwotnego cyklu, pozwalając nieco rozbudować „mitologię” rzeczonego uniwersum, zarazem uwalniając się niebezpieczeństwa wypadnięcia z niejednego fabularnego wirażu. Główny bohater zresztą – niejaki Gabe Diaz – to ojciec bohaterki piątej odsłony kanonicznej serii… co jednak okazuje się bez jakiegokolwiek wpływu na cokolwiek.
Ambitne fabuły nie zwykły stanowić znaku rozpoznawczego gatunków eksplorowanych przez serię Gears i bynajmniej Tactics nie stanowi tutaj chlubnego wyjątku. Przeciwnie, opowieść towarzysząca graczowi w omawianej pozycji jest miałka, pozbawiona właściwie jakichkolwiek szarości i przewidywalna do bólu. Byłoby to jak najbardziej do przełknięcia gdyby nie kompletne zadęcie historii GT, iście ociekające testosteronem pozbawionym jakiejkolwiek (auto)refleksji, na tle którego nawet filmy ze Stevenem Seagalem jawią się jako intelektualne wyzwania pełne frapujących one-linerów. Zupełnie odmienne, wręcz nastawione na komizm, podejście niedawno zaprezentowali twórcy XCOM: Chimera Squad i śmiem twierdzić, że w porównaniu wypadło ono znacznie, znacznie strawniej.
Ale
nie samą fabułą stratedzy (taktycy) żyją! Tytuł oferuje nam kampanię liczącą sobie około trzydziestu misji, z których część ma charakter obowiązkowy, w zakresie innych gracz ma (ograniczoną) swobodę wyboru. Początkowo jawią się one jako niestandardowe, wymagające zupełnie innego podejścia – czasami konieczne jest nieustanne parcie naprzód z uwagi na spadające w trakcie każdej tury ładunki wybuchowe za plecami, w przypadku innych musimy skupiać się na utrzymywaniu punktów zrzutu zapasów, szturmowanych przez wrogów. Od czasu do czasu (a właściwie trzy razy) zmierzymy się również z jakimś bossem, cechującym się zupełnie unikalnymi zdolnościami, wymagającymi znacznie dalej posuniętej elastyczności taktycznej.
Niestety jednak dość szybko odkrywamy, iż niemal cała gra sprowadza się do czterech rodzajów schematów, poszczególne plansze zaś zwykły różnić się (tylko) układem oraz składem wrażych drużyn, jak też drobnymi modyfikacjami warunków danego starcia. W konsekwencji dość łatwo o ryzyko znużenia.
Inna rzecz, że sama rozgrywka ma charakter wysoce dynamiczny – w trakcie zabawy nie mamy właściwie ani chwili wytchnienia, niemal permanentnie zmagamy się z przeważającymi siłami wroga. Co więcej, zwykliśmy się cechować możliwością wykonania szeregu różnych operacji, których wzajemne konfiguracje potrafią przyprawić o zawrót głowy. Jeśli ktoś się obawiał o to, czy spin-off strzelankowej serii okaże się dostatecznie taktyczny, to uspokajam – jak najbardziej! I jeszcze trochę! Choć miłośnicy bardziej „szachowej” rozgrywki mogą poczuć się dotknięci brakiem możliwości uprzedniego skradania tudzież rozstawienia drużyny przed przystąpieniem do akcji.
Ciekawym rozwiązaniem jest również fakt, że po ubiciu głównego niemilca napisy końcowe nie oznaczają bynajmniej końca rozgrywki, albowiem po nich dalej możemy kierować swoją grupą w zwalczaniu „szarańczy”. Jest to dość nietypowe podejście do idei „piaskownicy”, ale dobrze sprawdzające się w praktyce, o ile nie pożądamy dłuższych seansów.
Oprawa audiowizualna tytułu jest więcej niż poprawna, przypadła mi do gustu również praca kamery. Paradoksalnie jej największą słabością jest to, co miało być atutem – czyli „efekciarskie” animacje, zwłaszcza obrazujące brutalną i krwawą masakrę urządzaną kosmitom. Przyczyną tego jest nawet nie ich trywialność, co bolesna wręcz powtarzalność.
Gears Tactics dostarczył mi całkiem sporo przyjemnych emocji, tylko czasami racząc taką czy inną łyżeczką dziegciu. Pomimo jednak rozbrzmiewających z różnych stron peanów nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, iż stanowią one efekt szacunku bądź sentymentu wobec oryginalnej serii, wycyzelowanie bowiem elementów rozgrywki odbyło się bowiem kosztem jej uproszczenia, szczególnie widocznego w komparycji wobec tytanów gatunku.
Autor: Klemens
Ambitne fabuły nie zwykły stanowić znaku rozpoznawczego gatunków eksplorowanych przez serię Gears i bynajmniej Tactics nie stanowi tutaj chlubnego wyjątku. Przeciwnie, opowieść towarzysząca graczowi w omawianej pozycji jest miałka, pozbawiona właściwie jakichkolwiek szarości i przewidywalna do bólu. Byłoby to jak najbardziej do przełknięcia gdyby nie kompletne zadęcie historii GT, iście ociekające testosteronem pozbawionym jakiejkolwiek (auto)refleksji, na tle którego nawet filmy ze Stevenem Seagalem jawią się jako intelektualne wyzwania pełne frapujących one-linerów. Zupełnie odmienne, wręcz nastawione na komizm, podejście niedawno zaprezentowali twórcy XCOM: Chimera Squad i śmiem twierdzić, że w porównaniu wypadło ono znacznie, znacznie strawniej.
Ale
Niestety jednak dość szybko odkrywamy, iż niemal cała gra sprowadza się do czterech rodzajów schematów, poszczególne plansze zaś zwykły różnić się (tylko) układem oraz składem wrażych drużyn, jak też drobnymi modyfikacjami warunków danego starcia. W konsekwencji dość łatwo o ryzyko znużenia.
Inna rzecz, że sama rozgrywka ma charakter wysoce dynamiczny – w trakcie zabawy nie mamy właściwie ani chwili wytchnienia, niemal permanentnie zmagamy się z przeważającymi siłami wroga. Co więcej, zwykliśmy się cechować możliwością wykonania szeregu różnych operacji, których wzajemne konfiguracje potrafią przyprawić o zawrót głowy. Jeśli ktoś się obawiał o to, czy spin-off strzelankowej serii okaże się dostatecznie taktyczny, to uspokajam – jak najbardziej! I jeszcze trochę! Choć miłośnicy bardziej „szachowej” rozgrywki mogą poczuć się dotknięci brakiem możliwości uprzedniego skradania tudzież rozstawienia drużyny przed przystąpieniem do akcji.
Ciekawym rozwiązaniem jest również fakt, że po ubiciu głównego niemilca napisy końcowe nie oznaczają bynajmniej końca rozgrywki, albowiem po nich dalej możemy kierować swoją grupą w zwalczaniu „szarańczy”. Jest to dość nietypowe podejście do idei „piaskownicy”, ale dobrze sprawdzające się w praktyce, o ile nie pożądamy dłuższych seansów.
Oprawa audiowizualna tytułu jest więcej niż poprawna, przypadła mi do gustu również praca kamery. Paradoksalnie jej największą słabością jest to, co miało być atutem – czyli „efekciarskie” animacje, zwłaszcza obrazujące brutalną i krwawą masakrę urządzaną kosmitom. Przyczyną tego jest nawet nie ich trywialność, co bolesna wręcz powtarzalność.
Gears Tactics dostarczył mi całkiem sporo przyjemnych emocji, tylko czasami racząc taką czy inną łyżeczką dziegciu. Pomimo jednak rozbrzmiewających z różnych stron peanów nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, iż stanowią one efekt szacunku bądź sentymentu wobec oryginalnej serii, wycyzelowanie bowiem elementów rozgrywki odbyło się bowiem kosztem jej uproszczenia, szczególnie widocznego w komparycji wobec tytanów gatunku.
Autor: Klemens