Distrust

Distrust
Sztab VVeteranów
Tytuł: Distrust
Producent: Cheerleaders
Dystrybutor:
Gatunek: TPP
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 65% procent
Głosuj na tę grę!

Distrust

Przesilenie zimowe to temat jeszcze nie w pełni wyeksploatowany w popkulturze, być może z uwagi na pobliskie Święta Bożego Narodzenia. W polskich warunkach dzień ten kojarzy się jedynie z depresyjną mroczno-grudniową aurą. Jakże inaczej by się jednak można zapatrywać na tą datę, gdyby uświadczyć najgłębszej nocy polarnej mającej miejsce na przeciwległym biegunie. Po trosze środkiem ku temu może być rozgrywka w Distrust.
distrust-16741-1.jpg 1W grze rodem z nie mniej mroźnej Syberii dane nam będzie pokierować grupą (choć można także poprzestać na pojedynczym śmiałku, co jest jednak jednoznaczne z automatycznym podniesieniem sobie poziomu trudności rozgrywki) rozbitków, którzy w swym nieszczęściu mieli tyle szczęścia, iż rozbili się niejako u wrót bazy antarktycznej. Kolejnym wiadrem dziegciu jest jednak fakt, że to oni mieli stanowić ekipę ratunkową, mającą wyjaśnić nagłe milczenie ze strony teoretycznie dość licznej załogi, na odsiecz więc nie mają co liczyć, bo to oni mieli stanowić kawalerię…

Misja misją, lecz tak naprawdę podstawowy cel daje o sobie znać już od pierwszej chwili – przetrwanie. Antarktyda – szczególnie zimą – jest skrajnie nieprzyjaznym środowiskiem dla człowieka, stanowiąc jedyny kontynent, który nie został przezeń zasiedlony, przy czym nie bez przyczyny. W pierwszej kolejności musimy więc szukać najtrywialniejszego ciepła, to jest osłony przed chłodem i wiatrem. Gdy uda nam się zaspokoić tą potrzebę, musimy pomyśleć o jedzeniu, jak też odpoczynku, nie tracąc wszakże z oczu głównego zadania.

Wbrew pozorom jednak nie tak łatwo o odpoczynek, nawet jeśli dane nam będzie znaleźć wygodne łóżko w ogrzewanym pomieszczeniu – wtedy bowiem dane jest nam odkryć, że nie jesteśmy sami, zaś Obecność ma charakter ze wszech miar obcy, można rzecz nieziemski. W konsekwencji opada nas coś gorszego od koszmarów, a mianowicie szaleństwo.

Rodzajów tego jest zaś multum, twórcy popuścili w tym zakresie wodze fantazji.
Może ono przyjąć dość „standardową” postać, tak jak natręctwo śpiewu (a właściwie pomrukiwania) czy różnorakie zaburzenia widzenia, jak i formy ze wszech miar cudaczne, jak napady kompulsywnego deklamowania utworów szekspirowskich. Jakkolwiek skutki wchodzenia w interakcję z pozaziemskimi obiektami potrafią być dramatyczne (choć losowo mogą one być także swego rodzaju błogosławieństwem), tym niemniej gracz czyni to dla samej frajdy związanej z odzwierciedleniem w rozgrywce kolejnych postaci niezrównoważeń.

Gra jest dość typowym survivalem, którego idea jak i mechanika nasuwa nieodparte skojarzenia z This War of Mine. Niestety, czas nie jest sprzymierzeńcem gracza, trudno o naprawdę przemyślaną analizę podejmowanych działań, konieczne jest raczej opanowanie do perfekcji sztuki improwizacji oraz podejmowania intuicyjnych decyzji, momentami zresztą wymagającymi (niezbyt dużej) zręczności, a to przy okazji starć z istotami obcymi.

Bardziej jednak od presji czasu na ostateczny wynik rozgrywki – niejednokrotnie negatywny – wpływa loteryjność. O ile bowiem należy docenić fakt, iż przy okazji każdego kolejnego podejścia poszczególne plansze są generowane losowo, także w zakresie mini zadań koniecznych dla wykonania w celu przejścia do kolejnego obszaru, to niestety nie zawsze poszczególne podejścia będą się cechowały porównywalnym stopniem trudności. Czasami bowiem gracz co rusz będzie się natykał na różnorakie cenne „znajdźki”, jego trasa zaś będzie wręcz usłana różami, przy innej okazji antarktyczny wiatr permanedistrust-16741-2.jpg 2ntnie będzie mu duł w oczy. Co gorsza, sama konstrukcja plansz może uniemożliwić osiągnięcie pożądanego zakończenia, tylko śmierć jest pewną opcją.

Sytuacji nie ułatwia również fakt, że produkcja ta nie została w poddana gruntownym betatestom – bugi niestety są obecne, w tym towarzysząc również samemu sterowaniu, co potrafi wpłynąć na komfort rozgrywki, jak też jej rezultaty. I jakkolwiek twórcy nieustannie cyzelują swoje dzieło, to większą uwagę – póki co – poświęcają jej rozbudowie (choćby o tryb kooperacji) niźli rzetelnemu usunięciu wszystkich felerów. Być może już jednak niedługo (choć zapowiedź kolejnej produkcji danego wydawcy – Beholdera 2 – każe nieco powątpiewać).

Do gustu przypadła mi z kolei oprawa audiowizualna gry. Pozwala ona odczuć na własnej skórze skrajność warunków polarnych, jest estetyczna, a zarazem nienachalna, łaskawie wpływając również na zakres wymagań sprzętowych. Nade wszystko jednak jest ona ukierunkowana na odtworzenie atmosfery filmu „Coś” Jamesa Carpentera, co się jej udaje całkiem nieźle.

Distrust to pozycja interesująca, stanowiąca coś więcej niż klon produkcji 11 bit studios. Brakuje jej jednak mistrzowskiego pociągnięcia wirtualnym pędzlem, jak też rzemieślniczego wygładzenia kantów, by móc ją uznać za twór równorzędny, alternatywny. Główną różnicą jest klimat opowieści, który dla jednych będzie atutem (choćby z uwagi na relatywną lekkość), dla innych zaś wadą (z tej samej przyczyny). Warto jednak mieć na oku produkcje sygnowane marką Alawar.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję