Crying Suns

Crying Suns
Sztab VVeteranów
Tytuł: Crying Suns
Producent: Alt Shift
Dystrybutor:
Gatunek: Strategiczna
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Ignis
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 65% procent
Głosuj na tę grę!

Crying Suns

Nie są nam znane wieczne imperia – dobitnie uczy nas tego nasza własna historia. Przykłady Mongołów, Rzymian czy Osmanów pokazują, że ludzkość prędzej czy później doprowadzi do upadku zbyt wielkiego organizmu politycznego. Czy wystarczyłoby zatem odebrać ludziom możliwość samounicestwienia i dezorganizacji działającej administracji i powierzyć wszystko maszynom, aby imperia trwały nieprzerwanie? Możliwą odpowiedź otrzymamy po długim seansie z Crying Suns, strategii science fiction od francuskiego Alt Shift.
crying-suns-20579-1.jpg 1To właśnie fabuła była elementem, który wciągnął mnie bezlitośnie przy pierwszym kontakcie z rzeczonym tytułem. W grze wcielamy się w świeżo wybudzonego klona najwyższego oficera floty imperialnej. Ludzkość skolonizowała połacie wszechświata, a względnie sprawiedliwie panujący imperator rządzi od ponad 7 wieków. Nie jest jednak tak sielankowo – protagonistę budzi Kaliban, jedna z wielu wszechwiedzących i nader zdolnych maszyn, którego większość pobratymców została w niewyjaśnionych okolicznościach zdezaktywowana, wprowadzając chaos i niedostatek, a kontakt z poszczególnymi sektorami imperium jest zerwany. Wyruszamy więc z oczywistą misją – dotarcia do imperatora i ponownego aktywowania niezastąpionych maszyn.

Przykro jednak, gdyż fabuła przestaje trzymać poziom już po pierwszym rozdziale opowieści, a dalsze przemierzanie kosmosu sprowadza się do mechanicznego odhaczania podejrzanych. Bo skoro to nie dani „źli” stoją za wyłączeniem maszyn, to na pewno ci kolejni. I tak do wyczerpania pomysłów, po czym nadchodzi kiepskie, nieco dziurawe zwieńczenie historii. Pod koniec kampanii prawdziwie się męczyłem, aby dobrnąć do końca, choć nie tylko ze względu na kulejącą warstwę fabularną. Na szczęście sytuację nieco ratują wydarzenia i zadania poboczne, służące między innymi do przedstawiania świata gry z różnych perspektyw. Wypełniają one dość skutecznie pustkę, pozostawioną czasami przez niedomagający wątek główny. Problemem jednakże okazuje się ich paradoksalnie niewielka ilość, ponieważ szybko zaczynają one się powtarzać, nawet w obrębie jednej rozgrywki. Jak się jednak okazało, powtarzalność tych samych zdarzeń rzekomo wynikała z błędów
w algorytmach decydujących o ich wybieraniu, co zostało według twórców poprawione.

Z historii płynnie przechodzimy do kwintesencji rozgrywki – przemierzania kolejnych układów planetarnych, toczenia potyczek, rozwiązywania napotkanych trudności, pozyskiwania i konsumowania zasobów – każdy zaznajomiony chociażby z klasycznym już FTL szybko się tutaj odnajdzie. Warstwa ta jest przyzwoita, jednakże największymi jej bolączkami jest nadmiar surowców (gdy już się wie co najlepiej zrobić) oraz mało sensownych opcji do ich wydawania. Za przykład może posłużyć sekcja ulepszeń okrętu, gdzie większość dostępnych usprawnień nie zachęcała do ich pozyskania.

Chcąc odnosić sukcesy w naszej kosmicznej tułaczce, zdecydowanie należy podejmować rzucane nam przez grę wyzwania. Oznacza to walkę na każdym kroku, praktycznie co najmniej raz na każdy jeden układ planetarny. Taktyczne bitwy rozgrywają się w czasie rzeczywistym, a do potykania się wykorzystujemy systemy uzbrojenia naszego okrętu wojennego oraz stacjonujące na nim eskadry. Próżno będzie tutaj jednak szukać specjalizacji rodem z FTL. W Crying Suns w większości przypadków najskuteczniejsze będą wysokopoziomowe eskadry, armaty pokładowe niestety schodzą na drugi plan. Szkoda, bo grając kilkoma różnymi kosmicznymi pancernikami, za każdym razem mimowolnie zmierzałem do analogicznych strategii.

Zasadniczo to właśnie rozgrywane bitwy są najsłabszym elementem zabawy. Z początku pozornie chaotyczne, po paru chwilach nawet zaczynają bawić, by znów niedługo później niesamowicie nużyć. Dzieje się tak z crying-suns-20579-2.jpg 2powodu ich niesamowitej wtórności, każda bitwa zaczyna być podobna do poprzedniej. Zacząłem się zastanawiać, po co ja właściwie staczam te walki i gdzie jest opcja automatycznego rozstrzygnięcia (a przyznam, że nigdy z takowej nie korzystam...)? Potyczki słabo także się prezentują optycznie, a z pozornego chaosu rodzi się ten prawdziwy i miejscami trudno zapanować nad sytuacją, mimo obecności taktycznej pauzy.

Oprawa wizualna rzeczonej produkcji, utrzymana częściowo w stylistyce retro, prezentuje się w przeważającej części znakomicie. Kolorystyka, w której dominują czerń i cyjan idealnie komponuje się z charakterem produkcji. Dźwięki, w tym również muzyka dopełniają całości i razem budują głęboki, futurystyczny klimat tytułu. Jedyne zastrzeżenia mam do graficznego przedstawienia bitew – w moim odczuciu jakościowo odstaje ono od reszty, jest nieco nieczytelne.

Crying Suns pierwotnie sprawia pozytywne wrażenie na wszystkich płaszczyznach, jednakże nie utrzymuje ustawionej przez siebie poprzeczki. Nie wiem sam, czego żałuję bardziej – nieco kiepskiej fabuły w tak oryginalnym i frapującym świecie przedstawionym, czy może wtórnej, niewymagającej walki, odbierającej sporą część radości z rozgrywki. Jest to tytuł kładący główny nacisk na historię, więc możliwości powtarzania zabawy są ograniczone. Niemniej jednak końcowy odbiór nie musi być jednostronnie negatywny, gdyż wciąż jest to poprawna produkcja, jednakże brak jej niezbędnych szlifów.

Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/crying_suns

Autor: Ignis
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję