Conglomerate 451

Conglomerate 451
Sztab VVeteranów
Tytuł: Conglomerate 451
Producent: RuneHeads
Dystrybutor:
Gatunek: turowa/RPG
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 65% procent
Głosuj na tę grę!

Conglomerate 451

Miarą dobrego wyzwania intelektualnego niekoniecznie musi być złożoność wstępnych przesłanek. Stąd może i popularność na całym świecie różnorakich łamigłówek i gier, opanowanie których zasad czasami nawet nie liczy się w minutach (by wskazać na szachy), lecz wręcz sekundach (kostka Rubika), ale osiągnięcie prawdziwego mistrzostwa zwykło mierzyć się w latach, jeśli nie dekadach. W konsekwencji po dzień dzisiejszy popularne są tzw. strategie taktyczne (jakkolwiek dziwnie ta zbitka brzmi) i doczekują się one kolejnych wariacji, takich jak choćby Conglomerate 451.
conglomerate-451-21242-1.png 1Rzeczona produkcja jest osadzona w cyberpunkowych realiach, co gracz uświadamia sobie błyskawicznie, już bowiem w trakcie pierwszej misji jest konfrontowany z koniecznością hackingu, a przy okazji… ginie, tylko po to, by uświadomić sobie, że w istocie jest klonem powołanym do zarządzania innymi klonami, a to w imię stosownej agencji rządowej, której zadanie zostało określone na eliminacji z dzielnic megalopolis wpływów stosownych korporacji (których nawet nikt nie próbuje eufemistycznie określać mianami gangów). Anturaż ten pociąga za sobą szereg dalszych konsekwencji, a mianowicie obecność różnorakich implantów, jak też zastępowalność podkomendnych w drodze wspomnianego powielania, które jednak nie jest zupełnie obiektywne, z natury rzeczy nie jest bowiem w stanie uzupełnić braków w doświadczeniu nowej jednostki.

Tytuł ten przez samych twórców była anonsowana jako przedstawiciel gatunku RPG, lecz już sama obecność tego tekstu na łamach SVV a nie siostrzanego serwisu poświęconego grom fabularnym w istocie ujawnia moją ocenę zaistniałego stanu. W istocie jest to gra niemal w całości nastawiona na rzeczone walki taktyczne, zaś możliwość zwiedzania ulic miasta przyszłości, czy wyboru misji, która się obecnie zajmiemy, to stanowczo zbyt mało by twierdzić, że mamy do czynienia z „odgrywaniem roli”. Rzeczonemu tytułowi znacznie, znacznie bliżej chociażby do takiej serii XCOM niźli Fall
outa
.

…co samo w sobie nie jest przecież żadną wadą, czyż nie? Początkowo gracz czerpie z obcowania z tą pozycją wiele przyjemności, nie cechuje się ona jakąś specjalną złożonością zasad, stawiane zaś przed nim wyzwania są na tyle realne, iż odczuwa on satysfakcję z właściwie wykonanej pracy. Czasami zhakuje on przeciwnika zadając mu dodatkowe obrażenia, czasami pozyska on dodatkowe dane, czasami uda mu się wrócić z zadania bez wielkich traum i obrażeń po stronie kierowanego zespołu…

…lecz po kilku, góra kilkunastu misjach odczuje on nawet nie zmęczenie, co frustrację mechaniką rozgrywki. Właściwie niemożliwe jest bowiem ominięcie większości starć, możemy zapomnieć o karierze infiltratora, zabawy zaś w hacking szybko okazują się mało urozmaicone i tak naprawdę zbędne, gdyż i tak w przygniatającej większości przypadków rozwiązania siłowe okażą się niezbędne.

Wszystko powyżej dałoby się wybaczyć gdyby nie fakt, że same walki okazują się po prostu nudne. Często sprowadzają się one do ciosu-kontry-rekontry, i tak w koło Macieju, a ich rosnąca trudność jest spowodowana nie większą finezją ze strony przeciwników, lecz ich zwykle lepszymi i wyższymi parametrami. Innych urozmaiceń – poza wyglądem – właściwie brak. Co gorsza, tempo tych starć jest niespieszne, nie da się pominąć żadnych animacji, co jest skrajnie irytujące w sytuacji, gdy już inicjując walkę z uwagi na dysproporcję między zespołami wiadomą, jakim rezultatem się ono zakończy.

Nie da się również ukryć, że szereg innych rconglomerate-451-21242-2.png 2ozwiązań budzi nawet nie zdziwienie, co zakłopotanie. Dość wskazać na „konsolową” mechanikę zapisu gry, możliwą tylko pomiędzy misjami, ale już nie w ich trakcie. Na uwadze należy mieć również fakt, że w grze tej pomimo perspektywy pierwszej osoby nie poruszamy się swobodnie, lecz po predefiniowanych (acz ukrytych) „klockach”. W końcu boleję nad tym, iż pomimo trudu włożonego przez autorów w oprawę graficzną możemy zapomnieć o jakimkolwiek wykorzystaniu ukształtowania terenu, chociażby poprzez przyklęknięcie za stołem…

Ambiwalentne uczucia wzbudza również sama oprawa. Z jednej strony przypadła mi do gustu muzyka, z drugiej zaś istne zgrzytanie zębów wzbudziło u mnie udźwiękowienie, momentami kojarzące się z tarciem o tablicę. Podobnie grafika – o ile jedne detale potrafią zachwycić, to w innym miejscu nasuwają one pełne zdziwienia skojarzenia z zupełnie niedzisiejszymi sprite’ami.

Conglomerate 451 to niewątpliwie owoc miłości ze strony twórców, którym jednak zabrakło pomysłu na uczynienie ich tytułu wysoce grywalnym, czy też miodnym. Każda kolejna godzina z nim spędzana nie tyle rodzi zachwyt nad niedostrzegalnymi wcześniej „klejnocikami”, co raczej rodzi i powiększa frustrację. W małych dawkach jednak zagrywanie się weń może dostarczyć niemałej przyjemności.

Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/conglomerate_451

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję