Beholder 2
Sztab VVeteranów
Tytuł: Beholder 2
Producent: Warm Lamp Games
Dystrybutor: Techland
Gatunek: symulator
Premiera Pl:2018-12-12
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Tytuł: Beholder 2
Producent: Warm Lamp Games
Dystrybutor: Techland
Gatunek: symulator
Premiera Pl:2018-12-12
Premiera Świat:
Autor: Klemens
Beholder 2
Inaczej niż miało to miejsce w przypadku pierwowzoru, tym razem dane nam będzie opuścić własne cztery kąty i spróbować bardziej realnej kariery niż tej właściwej dla tzw. ciecia – otóż zostajemy pracownikami wszechwładnego Ministerstwa, a właściwie nadministerstwa, koordynującego pracę pozostałych departamentów. Brzmi dumnie? Tylko brzmi, gdyż tak naprawdę nasza rola sprowadza się jedynie do przekuwania intencji poszczególnych petentów na biurokratyczny żargon formularzy i odsyłanie ich dalej. Jesteśmy ledwo trybikiem w maszynie, niczym więcej.
No chyba że awansujemy. Osiągnięcie tegoż wymaga jednak czegoś więcej niż nadludzkiej sprawności w naszej pracy. Przeciwnie, w istocie ta ostatnia ma niewielkie znaczenie i jest bagatelizowana przez naszych włodarzy i ma wpływ wyłącznie na stan naszego konta. Prawdziwe uznanie zdobywamy przez… podkładanie świń współpracowników – dręczenie ich, odkrywanie mniej czy bardziej mrocznych sekretów, w końcu zaś najzwyczajniej w świecie wrabianie ich w cudze (własne) grzechy – i donoszenie na nich.
Tu więc gra uderza w sumienie gracza, który rzecz jasna nawykł już nawet do bezmyślnych rzezi w najróżniejszych FPS-ach i innych strzelankach, ale
właściwie zawsze na quasi-uczciwych zasadach, kto by tam zresztą żałował jakiegoś mutanta czy innego ogra. Tymczasem dwulicowość w Beholder 2 jest normą, a niewielkim pocieszeniem jest fakt, że stać na nią również i pozostałych…
Każdy awans wiąże się z przenosinami na wyższe piętro, otwierające przed nami nowe znajomości i nowe wyzwania, droga do celu jest jednak zawsze ta sama – po trupach. I pragnę zauważyć, że czasami jak najbardziej dosłownie – pomimo dość zinfantylizowanej konwencji w grze pojawiają się sceny ze wszech miar drastyczne, choć największym „oprawcą” dla gracza jest jego własna wyobraźnia, która nakazuje mu dopowiedzieć to, co wprost nie zostało pokazane.
W sequelu znajdziemy nawiązania do poprzedniej odsłony, nie tylko przez przywołanie wzoru idealnego pracownika w osobie Carla Steina, ale choćby i fakt, że to my teraz jesteśmy jednym z lokatorów obskurnego domu znanego nam skądinąd, w którym bynajmniej nie mamy tyle prywatności, co byśmy w normalnym toku się spodziewali.
Rozgrywkę niestety dość szybko zaczyna cechować powtarzalność i przewidywalność, acz warto jej jednak poświęcić więcej uwagi, albowiem jedyne pozytywne zakończenie wśród mrowia negatywnych wymaga dogłębnego spenetrowania każdego zakątku i każdej informacji. Niestety nie pomaga w tym obecność pomniejszych bugów, które czasami dla posunięcia opowieści naprzód w istocie wymagają załadowania wcześniejszego stanu zapisu. Chwała twórcom, iż tym razem umożliwili oni swobodne save’owanie – i w istocie doradzam to czynić!
Gra jest utrzymana we właściwej dla pierwowzoru oprawie wizualnej, choć teraz zamienioną z dwuwymiaru na pseudotrójwymiar. Niby wygląda to dość efektownie, tak naprawdę jest to jednak tylko pozłota bez realnego wpływu na rozgrywkę. Co więcej, przerzucenie sterowania na WSAD+myszkę nie było w mej ocenie trafnym posunięciem, wystarczyłby sam kontroler.
Beholder 2 to gra niegłupia, choć czasami szyta zbyt grubymi nićmi. Nie porusza tak bardzo jak pierwsza część, choć zarazem w mej ocenie stanowiła krok we właściwym kierunku, jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi. Ta produkcja to coś więcej niż zabawa, pozwalająca z większą przychylnością spojrzeć na tą rzekomo szarą codzienność.
Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/beholder_2
Autor: Klemens
No chyba że awansujemy. Osiągnięcie tegoż wymaga jednak czegoś więcej niż nadludzkiej sprawności w naszej pracy. Przeciwnie, w istocie ta ostatnia ma niewielkie znaczenie i jest bagatelizowana przez naszych włodarzy i ma wpływ wyłącznie na stan naszego konta. Prawdziwe uznanie zdobywamy przez… podkładanie świń współpracowników – dręczenie ich, odkrywanie mniej czy bardziej mrocznych sekretów, w końcu zaś najzwyczajniej w świecie wrabianie ich w cudze (własne) grzechy – i donoszenie na nich.
Tu więc gra uderza w sumienie gracza, który rzecz jasna nawykł już nawet do bezmyślnych rzezi w najróżniejszych FPS-ach i innych strzelankach, ale
Każdy awans wiąże się z przenosinami na wyższe piętro, otwierające przed nami nowe znajomości i nowe wyzwania, droga do celu jest jednak zawsze ta sama – po trupach. I pragnę zauważyć, że czasami jak najbardziej dosłownie – pomimo dość zinfantylizowanej konwencji w grze pojawiają się sceny ze wszech miar drastyczne, choć największym „oprawcą” dla gracza jest jego własna wyobraźnia, która nakazuje mu dopowiedzieć to, co wprost nie zostało pokazane.
W sequelu znajdziemy nawiązania do poprzedniej odsłony, nie tylko przez przywołanie wzoru idealnego pracownika w osobie Carla Steina, ale choćby i fakt, że to my teraz jesteśmy jednym z lokatorów obskurnego domu znanego nam skądinąd, w którym bynajmniej nie mamy tyle prywatności, co byśmy w normalnym toku się spodziewali.
Rozgrywkę niestety dość szybko zaczyna cechować powtarzalność i przewidywalność, acz warto jej jednak poświęcić więcej uwagi, albowiem jedyne pozytywne zakończenie wśród mrowia negatywnych wymaga dogłębnego spenetrowania każdego zakątku i każdej informacji. Niestety nie pomaga w tym obecność pomniejszych bugów, które czasami dla posunięcia opowieści naprzód w istocie wymagają załadowania wcześniejszego stanu zapisu. Chwała twórcom, iż tym razem umożliwili oni swobodne save’owanie – i w istocie doradzam to czynić!
Gra jest utrzymana we właściwej dla pierwowzoru oprawie wizualnej, choć teraz zamienioną z dwuwymiaru na pseudotrójwymiar. Niby wygląda to dość efektownie, tak naprawdę jest to jednak tylko pozłota bez realnego wpływu na rozgrywkę. Co więcej, przerzucenie sterowania na WSAD+myszkę nie było w mej ocenie trafnym posunięciem, wystarczyłby sam kontroler.
Beholder 2 to gra niegłupia, choć czasami szyta zbyt grubymi nićmi. Nie porusza tak bardzo jak pierwsza część, choć zarazem w mej ocenie stanowiła krok we właściwym kierunku, jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi. Ta produkcja to coś więcej niż zabawa, pozwalająca z większą przychylnością spojrzeć na tą rzekomo szarą codzienność.
Bardzo dziękujemy serwisowi GOG.com za udostępnienie kodu recenzenckiego w celu umożliwienia powstania niniejszego tekstu - https://www.gog.com/game/beholder_2
Autor: Klemens