Zjazd VIII

Słowo klucz – psychologizacja.

Neverending story


Sobota zaczęła się normalnie – śniadanko w pobliskim barze mlecznym i niespieszna wyprawa w poszukiwaniu ogródka piwnego. Po chwili znaleźliśmy w miarę przyzwoite miejsce, gdzie można było zagrać w karty – teraz dla odmiany w pana. I tak oto w trakcie dobrej zabawy dołączyli do nas rezydenci Huntera (Dziadó i Matis) oraz dotychczasowi nierezydenci Klemensa (Villemo, Agent oraz Wojman). Będąc w pełnym składzie mogliśmy zrealizować punkt główny zwiedzania miasta, czyli Wawel i Kopiec Kościuszki.

Ze względu na to, że to relacja, a nie informacja turystyczna, wspomnę tylko, że widzieliśmy tam chyba wszystko, co można było zobaczyć. A że było tego sporo, to zajęło nam to trochę czasu.

Po raz kolejny odnotowaliśmy też deficyt Sztabowiczów, sprowadzający się do zaskakującego braku Wojmana. Wkrótce jednak doszło do połączenia.

W tle - cośtam


Następnie raźnie ruszyliśmy na Kopiec Kościuszki, zahaczając w międzyczasie o wodopój i budkę z zapiekankami, hamburgerami i innymi tego rodzaju cudami. Kopiec był duży i wysoki, roztaczały się z niego ładne widoczki, tak że trochę tam posiedzieliśmy.

Twierdzenia, jakoby było to spowodowane morderczym niczym na Iwo Jimie wysiłkiem, jaki stanowiło wtargnięcie na szczyt, stanowią wytwór wrażej propagandy, pełnej perfidnych insynuacji!

Prawa!


Nadszedł czas na tradycyjny punkt każdego zlotu – mecz piłki nożnej! Przedtem jednak MAO rozdał fanty najlepszym redaktorom w tym roku. Pierwsze miejsce zajęła Villemo z największą ilością artykułów, serdecznie jej z tego miejsca gratuluję. Nieskromnie wtrącę, że ja zająłem zaszczytne 6 miejsce w ilości napisanych tekstów, chociaż udzielam się dopiero pół roku . Gdy już się przygotowaliśmy do gry, ruszyliśmy na boisko przy jakiejś szkole, przedtem jednak pożegnaliśmy Villemo, która już musiała nas opuścić, a potem już graliśmy. Odbyły się w sumie dwa mecze: w pierwszym (bez Klemensa) drużyna Marszałka (w której miałem zaszczyt grać) wygrała, natomiast w drugim (z Klemensem i trzema panami, którzy się do nas dołączyli) był remis 6:4 (nie pytajcie się, jak to nam się udało). W każdym razie, pomimo tego, że piłkę nożna preferuję na ekranie, grało mi się bardzo przyjemnie. Stopy mnie bolały potem przez jakiś tydzień.

Wysiłek był nieludzki, toteż uznaliśmy za właściwe udanie się na przechadzkę po Krakowie później, a tymczasem spełnialiśmy nasze marzenia o chłodnym prysznicu, a dla zabicia czasu w ruch poszły znów karty i żetony do gry w pokera. Na miasto wyszliśmy dopiero przed północą. Pierwszym przystankiem był lokal serwujący kebaby.

Turcja już jest w Unii E
uropejskiej


Niestety mieliśmy tego pecha, że pod sam koniec w każdych kolejnych barach zostawaliśmy „wypraszani” z powodu zamykania, no ale nie można się temu dziwić o 3 nad ranem.;) Gdy już absolutnie wszystko zostało pozamykane powróciliśmy jeszcze raz do hostelu aby w końcu się zdrzemnąć (tu Matis, Dziadó i Hunter pragną podziękować kolejno – kanapie z krzeseł, podłodze i stuningowanemu łóżku).

Mumia 3: Awekening


Odpoczynek nie był jednak dany Agentowi, który miał wcześnie rano pociąg i odpoczynek nie miał w jego przypadku najmniejszego sensu, oraz Klemensowi i Ajmowi którzy dzielnie towarzyszyli Agentowi, podczas gdy reszta Sztabowiczów odsypiała dzień pełen wrażeń.

Ach, te internacjonalistyczne i międzypłciowe refleksje...

Wstaliśmy o ósmej, ogarnęliśmy się i postanowiliśmy odprowadzić Marszałka i Tigikamila w drodze na pociąg. Mande, Ajmdemen i Wojman zostali w hostelu, gdyż niedługo sami mieli pociąg i musieli się spakować przed wyjazdem.

Ja i Ajm po ich wyjściu wpadliśmy na iście szatański pomysł – dogońmy ich i pożegnajmy się jeszcze raz na peronie. Plan nie wydawał się trudny – przejechać dwie stacje tramwajem i już jesteśmy na dworcu. Rzeczywistość jednak jest bardziej okrutna – są w niej kontrolerzy biletów. A tak się nieszczęśliwie złożyło, że po całonocnym łażeniu po knajpach Ajm zwyczajnie w świecie zapomniał wziąć biletu. Mimo tego udało się nam dotrzeć na czas i zamienić dwa słowa z odjeżdżającymi nim ich pociąg zniknął w oddali. Drogę powrotną do hotelu odbyliśmy pieszo odkrywając, że jest ona zadziwiająco krótka. Szybko więc wróciliśmy do czekającego na nas w środku Wojmana, zdaliśmy pokój i skorzystaliśmy z usług pobliskiego baru w oczekiwaniu na nasze pociągi. Mój i Ajma odjeżdżały w tym samym czasie, a Wojmana paręnaście minut później. Na dworzec przyszedł też Klemens by nas pożegnać. Rzutem na taśmę udało mi się zająć miejsce siedzące w pociągu i w nieludzkim upale wyruszyć w drogę do domu.

Ja, Matis, Hunter udaliśmy się do domu tego trzeciego, by spakować się i odpocząć przed podróżą. U Huntera uprawialiśmy rozrywki godne VVeteranów: strzelaliśmy z wiatrówki i prowadziliśmy zażarte dyskusje na tematy różnorakie. Czas niestety szybko zleciał, więc ruszyliśmy na pociąg. Wcześniej jeszcze Matis i Hunter poszli do galerii handlowej, ja natomiast – głównie ze względu na ból stóp – siedziałem na placu przed peronem. Miałem okazję zobaczyć wielu interesujących i dziwnych ludzi. Przynajmniej nie musicie narzekać na nudę w Krakowie. Na pożegnanie z nami przyszedł jeszcze Klemens, w końcu przypuściliśmy szturm na pociąg i Matisowi i mi udało się zająć miejsca w przedziale. To cud, biorąc pod uwagę ilość ludzi, którzy wsiedli, korytarze były nimi nafaszerowane. Pożegnaliśmy się jeszcze z Hunterem i Klemensem przez okno i około 19:30 opuściliśmy Kraków. Oficjalnie zlot Sztabu VVeteranów 2009 został zakończony.

A nieoficjalnie? Jak na złość na tory, po których jechał nasz pociąg-rzeźnia spadło drzewo i zerwało trakcję, mieliśmy tylko 4 godziny opóźnienia. To była podróż, którą będę długo wspominał. Najbardziej mi żal ludzi, którzy tym razem musieli stać na korytarzu. PKP (zarówno regionalne, jak i Intercity) dostaje ode mnie żółtą kartkę oraz naganę z wpisaniem do akt. O jedenastej rano dojechaliśmy z Matisem do Szczecina. Tak zakończył się mój pierwszy zlot Sztabu VVeteranów 2009.


Czy to był udany zjazd, renesans jak to widzi Mande? Sam nie wiem – zapałki straciły swoją magię, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nie został rozegrany ani jeden (!) mecz szachowy, złamany także został sojusz antynikotynowy... Dokąd zmierzasz, Sztabie?

Autor: Dziadó
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz