Zjazd VII

Doprawdy? Jakoś nie spostrzegłem...

Kwatera Sztabu znakomita! Moim zdaniem chyba najbardziej luksusowe warunki z dotychczasowych Zjazdów – przynajmniej z tych, w których uczestniczyłem.;)

Mroczne zamczysko Sztabowiczów, buahahaha!


Po ubiegłorocznych urokach Sądejówki może wstrzymałbym się z przyznaniem Jakubówce – bo takim mianem obdarzony był przybytek mający niewątpliwy przywilej goszczenia Sztabowiczów w tym roku – wawrzynu pierwszeństwa, niemniej bez wątpienia wiele ciepłych wspomnień w przyszłości kierować będziemy w stronę naszej szczawnickiej bazy głównej.

Nie wiem dlaczego, ale akurat pokój mój i Krzyśka posłużył za wszelkie zbiorowe akcje.;) Pewnie dlatego, że największy i ten balkon.;) Co do okien i balkonu– kontrola bhp chyba by miała co do roboty.;) Ale o tym sza.;) Łatwo polecieć…

Tylko jeśli zanadto wychylać się w poszukiwaniu „widoków”...

Dobra – jedziemy dalej.;) W pierwszy dzień planowaliśmy atak do Aquaparku w Popradzie – wiecie – gorące kąpiele, masaże laserowe, bicze wodne, kobiety… takie tam odprężenie przed obradami.;) A tu klęska!!!;) Nie ma aktualnie połączeń.;) Zatem pierwsza eskapada, lekko na rozruszanie, do leśnego klasztoru, kościoła, kaplicy… kit z tym.;) Kochani – widoki kapitalne, choć pogoda deszczowa, pochmurno – zresztą widmo deszczu zawsze wisiało w czasie wypraw – to cudne szczęście, iż zawsze udało nam się przed deszczem uchronić.;) Nad Sztabem ktoś czuwa.;)
Nad Sztabem zaległy chmury...


Z drugiej strony – w jakiej części kraju i o jakiej porze byśmy nie planowali zjazdu, pewni zawsze możemy być tego, iż będziemy mieli do czynienia z deszczem. I to rzęsistym.

Rejony kraju – zagranicy zresztą także - cierpiące na susze zapraszamy do składania ofert na miejsce Zjazdu Sztabu VVeteranów w 2009 roku. Uwaga: nie przyjmujemy płatności w bannerach!

Po drodze do leśnej kaplicy świeże maliny… Smakowity kąsek, zatem oddaję się delektacji. A Klem: „Perkun: a jeżeli one zostały, no wiesz… skropione przez istoty ludzkie?” „Klem” – prawię – „aż tutaj nie zdołaliby dosięgnąć.;) Chyba, że cholernie mocne ciśnienie.;)” Jak wracaliśmy – nagle w krzakach coś zaszeleściło… Lekki strach… a to jakiś klient wychodził z lasu… Pewnie sobie myślał: „Co za czasy – nawet odlać się w spokoju nie można, słuchając szumu strumyka.”;)

Tyle odnośnie spożywania górskich malin...

Wyżywienie w kwaterze – żeby nie było – mi smakowało!

No i te ziemniaczane raje!

Po powrocie z eskapady – na dole świetlica: telewizor sprzed wojny, ale odbiera, stół do bilarda na podkładach papierowych,:) kije i bile u szefa.:) Stół do tenisa – całe szczęście cały i zdrowy – kilka niezłych meczy zagraliśmy. Hahaaa... Nie mogłem sobie odpuścić. Jedynym odważnym do kropek okazał się znowu Ajm. Prawię do Tigiego i Mande: „Pokażę wam masę taktyk.” Wiedziałem, że walka nie będzie łatwa. Ajm, to trudny przeciwnik. I kaszana – „Nie pokażę wam taktyk, bo za silny przeciwnik” – prawię po raz kolejny.;) Ajm natomiast skutecznie stosował grę na baseny, tudzież perfidy.;) Udało mi się jednak wygrać, choć było to pyrrusowe zwycięstwo.;) Nienasycenie mnie objęło.;) Jedziemy Państwa i miasta! Ja, Ajm i Tigi. Mande nie chciał, jakby coś przeczuwał.;) Ale i tak służył za wyrocznię liter i ostoję uczciwej gry.;) Wynik był taki, że nie chciało mi się liczyć punktów. Miazga, po prostu miazga! Hehhhh… Ajm wypisywał jakieś nazwy zespołów hip–hopowych, o których nikt nie słyszał... Ale to jego ufne spojrzenie...;)

skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz