Zjazd III

III Zjazd Sztabu VVeteranów

Na początku chciałbym zaznaczyć, iż nad sprawozdaniem poty wylewały dwie czcigodne osoby - pułkownik Klemens oraz porucznik Gonzo, a żeby sprawozdanie ujrzało światło dzienne w ciekawej formie, to postanowiliśmy pisać w nieco odmiennym stylu. Z perspektywy osoby postronnej oraz czynnego uczestnika zjazdu. Zapraszamy do lektury!

Czcionka koloru brązowego - Klemens

Czcionka koloru zielonego - Gonzo

Gdy 29 czerwca 2004 roku tuż po godzinie 7 na poznańskim Dworcu Głównym porucznik Gonzo dostrzegł najnowszy numer CDA trzymany prowokacyjnie a la Perkun przez podejrzanie wyglądającą personę, rychło zdemaskowaną jako pułkownik Klemens, rozpoczął się oficjalnie III Zjazd Sztabu VVeteranów.

Chciałbym dodać, iż na dworcu byłem jeszcze przed Klemensem, a żeby przygotować się na jego uroczyste przyjęcie, zacząłem wypatrywać najbardziej odpowiedniego miejsca - wybór padł na sam środek dworca, gdzie po kilkunastominutowym oczekiwaniu ujrzałem poważnej postury osobę z jeszcze nie rozwiniętym CDA w ręku, lecz tak przygotowanym, że każda osoba interesująca się grami komputerowymi (lub będąca członkiem zjazdu) połapałaby się o co chodzi - to jest cały urok Klemensa!:)

Po trwającej nieco ponad dwa kwadranse wymianie zdań na metafizyczne tematy wokółegzystencjalne w rodzaju trwających właśnie mistrzostw Europy w piłce nożnej, Forum Sztabu tudzież kodu strony głównej, ich grono niepostrzeżenie powiększyło się o samego Marszałka!

Może wspomnę o pierwszym kontakcie wzrokowym nas obojga z wielkim i niepowtarzalnym MAO! Staliśmy we wcześniej umówionym miejscu - obok KFC - lecz po kilkunastu minutach opóźnienia Marszałka zaczęliśmy tracić nadzieję i na kilka chwil rozdzieliliśmy się, aby przeszukać doszczętnie hol Dworca Głównego. Po nieudanych poszukiwaniach, troszeczkę zrezygnowani stanęliśmy pod samym szyldem KFC (po części z obawy o degradację, której powodem mogłoby być stanie OBOK a nie POD owym KFC:)). I ku naszym zdziwieniu - i muszę się pochwalić - po moim wypatrzeniu Marszałka, znaleźliśmy się we trójkę.

Po krótkiej zapoznawczej rozmowie gremialnie postanowiono kontynuować konwersację w bardziej sprzyjających dla wysiłku intelektualnego warunkach - barze mlecznym. Po dotarciu do powyższego a także złożeniu stosownego zamówienia (podwójne kostki serowe plus frytki) dysputa nad liniami rozwojowymi Sztabu a także - jakżeby inaczej - gier strategicznych zaczęła rozwijać się w najlepsze. Niestety porcje szybko się skończyły...

Gdybyście widzieli z jakim apetytem MAO i Klemens pochłaniali swoje pożywienie!:) Był to doprawdy uroczy widok. [ jak zostaniesz studentem, to zrozu

miesz :) - przyp. Klemens]

Droga wiodła przez Starówkę! Po dogłębnym jej zwiedzeniu (zapisu filmowego z kamery Sony brak. Samej kamery zresztą także) - a samo dotarcie na nią obfitowało w dramatyczne momenty, podczas których Gonzo poznał godną pogardy zdradliwość poznańskich środków komunikacji miejskiej

Ooo tak! Aż boję się pomyśleć, co by się stało, gdyby MAO mnie nie chwycił za rękę - jakaś biedna kobieta zostałaby przygnieciona 78 kg żywej wagi porucznika.:)

- które zaowocowało także przygnębiającą wieścią o niedostępności miejscowego muzeum - jednego z zaplanowanych punktów kluczowych spotkania - Sztabowicze skierowali swe kroki w stronę parku (no dobra - "parku"), gdzie po zajęciu miejsc (hmmm, "zajęciu") na ławkach (czyt. ławkach) integracji nastąpił ciąg dalszy. Sposób korzystania ze wspomnianych środków użyteczności publicznej wzbudził w Klemensie chęć podzielenia się anegdotą, która, jak się później okazało, miała niejako walor profetyczny.

Owy park i ławki obudziły w Klemensie i MAO wspomnienia z hazardowych momentów w ich życiu - obaj okazali się sympatykami tegoż okrutnego "sportu". A co się tyczy zajmowania miejsca na ławkach, to było to istne arcydzieło w wykonaniu Sztabowiczów.

Trzy krytyczne pod adresem strony uwagi później Klemens, kierowany nadludzkim przeczuciem (bo nie słuchem), sięgnął po swe bezbożne urządzenie zwane komórką, by w mig spostrzec, iż otrzymał wiadomość od chorążego Wojmana, który ze wspomnianego już dworca pytał, gdzie ma nas znaleźć. Po błyskawicznej burzy mózgów, w trakcie rozważania zdawałoby się patowej sytuacji (Wojman na dworcu vs praca dyplomowa Marszałka na uczelni), Wódz nasz podjął heroiczną decyzję o błyskawicznym skierowaniu się w stronę chorążego.

Co było decyzją trafną, bowiem i tak musieliśmy czekać na uczelni.

[ przede wszystkim była to decyzja trafna z punktu widzenia Wojmana :) - przyp. Klemens]

Los (i grafik tramwajów) im sprzyjał i szybko zjawili się na docelowym peronie. Tutaj pojawił się kolejny problem - jak się rozpoznać? Po nerwowym rozglądaniu się na wszystkie strony wzrok Klemensa spostrzegł charakterystyczny sztabowy błysk (a może to był poblask słońca w przepalonych od promieniowania monitora -) oczu osoby stojącej na uboczu. Po uzyskaniu twierdzącej odpowiedzi na dyplomatyczne pytanie, czy danej osobie mówi coś pojęcie "Sztab" grupa wzrosła do czterech osób.

No, ze znalezieniem Wojmana nie mieliśmy dużego problemu, bowiem poprzez komórkę Klemensa, dowiedzieliśmy się gdzie obecnie czcigodny Wojman jest, a jak doszliśmy na peron, to był on niemal pusty.;)

III Zjazd Sztabu VVeteranów

skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz