Uroki Wszystkich Świętych

Uroki Wszystkich Świętych

"...naćpany zapachem skopconych pokrywek i spalonych knotów..."

Pamiętam jeszcze czasu, gdy byłem małym chłopcem - chodziłem wówczas z moją mamą na cmentarz podskakując od czasu do czasu. Nastawiony pozytywnie wobec stawiania zniczy i kwiatów na grobie moich dziadków. Ciągnąłem za sobą moją "ciężarówkę". Lecz podobno charakter ludzki zmienia się co siedem lat.

Dziś jako 15-latek patrzę na świat trochę inaczej - dojrzałem psychicznie, a i charakter zgodnie z tradycją uległ zmianom. Zmęczony myśleniem o Święcie Zmarłych, o jego minusach, które w moich oczach przeważają, podążam w stronę cmentarza - dziś przepełnionego ludźmi niczym zakopiańskie Krupówki. Już podenerwowany tłumem ludzi, którzy przepychając się taranują wszystkich w sokolo; błotem, w które się zapadam i innymi wkurzającymi mnie sprawami. No, ale jak na święto przystało trzeba je jakoś tolerować.

Na początku udaje mi się opanować znużenie, obojętność i chodzę grzecznie od grobu do grobu zapalając znicze. Niezbyt na miejscu było moje opakowanie zapałek ilustrujące kobietę w seksownym, czerwonych stroju. Wziąłem je jedynie, dlatego, iż drewno zapałek było koloru czarnego - bardzo nietypowe zapałki:). Wracając do

mojej grzeczności i opanowania, których ubywało mi z minuty na minutę, uważam, że tegoroczny 1 listopada był jednym z najbardziej spokojnych 1-wszo listopadowych dni. Dwie bardzo ważne rzeczy złożyły się na to: po pierwsze było wyjątkowo ciepło - ok. 10 stopni, a po drugie nie wiał wiatr, który zwykł doprowadzać mnie do szalu. Tak wiec podążam lekko błotnistymi ścieżkami ku sąsiedniemu cmentarzowi, gdzie leżą moi dziadkowie (do strony mamy). Po drodze, wraz z rodziną spotykamy ciotkę, wujka i moją kuzynkę, którą widzę pierwszy raz. Gadka-szmatka, trochę wygłupów, a przecież jest święto zmarłych! Szybko wnioskuję, iż ludzie tak naprawdę przyszli tutaj, by spotkać starych znajomych - nie przyjść i z sercem odwiedzić śp. rodzinę. Sam chyba też nigdy nie wczułem się w to święto - najpierw trzeba je polubić. Lecz rozmawiać wiecznie o duperelach nie można, dlatego kończymy rozmowę i stajemy dziesięć grobów dalej - w końcu przy naszym grobie. Znów zapalam zapałkę, by jej płomień ogarnął knot. W tej chwili zauważam, iż zrobiło się trochę ponuro - słońce schowało się za horyzontem, a w nosie cos mnie swędzi od wdychanej siarki (nie przejdę przecież na oddychanie przez usta, bo w ogóle się uduszę!). Swędzenie w nosie (notabene nie do wytrzymania) to dopiero początek wielkiego koszmaru.

Uroki Wszystkich Świętych

skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz