Pianista: Film Czy Książka - Oto Jest Pytanie...

Pianista: film czy książka - oto jest pytanie...

Bez końca można wymieniać pozycje literatury i kinematografii polskiej traktujące o II Wojnie Światowej. Nie tak łatwo zapomnieć o 4,5 miliona eksterminowanych Żydach, tysiącach posłanych do komina w obozach koncentracyjnych, setkach zakatowanych przez Gestapo. Szczęśliwi, którym udało się przetrwać faszystowską eskalację zła i nienawiści, opisywali swoje przeżycia ku przestrodze przyszłych pokoleń oraz, aby uczcić pamięć poległych. W ten sposób wciąż hołdujemy bohaterom powstania warszawskiego, o których pisali Roman Bratny w genialnej książce 'Kolumbowie. Rocznik 20' czy Miron Białoszewski w 'Pamiętniku z powstania warszawskiego'; żywe jest także wspomnienie o martyrologii narodu żydowskiego utrwalone na kartach 'Rozmów z katem' Kazimierza Moczarskiego oraz 'Zdążyć przed Panem Bogiem' Hanny Krall; nie mówiąc nawet o literaturze lagrowej, której reprezentanci: Zofia Nałkowska 'Medaliony' oraz Tadeusz Borowski 'Pożegnanie z Marią', z dokumentalną dokładnością kreślą obrazy zagłady.

Swoje losy z czasów Holocaustu przelał na papier również Władysław Szpilman, wybitny kompozytor i pianista, który całą okupację hitlerowską spędził w Warszawie, początkowo żyjąc w getcie, a po jego likwidacji ukrywając się po aryjskiej części miasta. Po upadku Powstania Warszawskiego przez wiele tygodni jak rozbitek mieszkał w ruinach opustoszałej i całkowicie zniszczonej Warszawy. Swoje wstrząsające wspomnienia spisał na gorąco w pamiętniku, który ukazał się już w 1946 roku.

Książka nie jest w stanie zaskoczyć polskiego czytelnika tematyką, ani dramatycznymi obrazami. Czy warto więc ją czytać? Tak! O jej wyjątkowości świadczy bowiem styl w jakim została napisana oraz postawa głównego bohatera. Władysław Szpilman przeżył piekło w czasie wojny, stracił matkę, ojca, dwie siostry i brata, z koszmaru hitleryzmu obudził się jako sierota. Mimo to jednak nie przypomina on żadnego z przedstawionych w literaturze bohaterów wojennych. Nie jest odważnym, niekiedy brawurowym, gotowym polec w walce za ojczyznę młodym żołnierzem, jakich wielu spotykamy w 'Kamieniach na szaniec' Aleksandra Kamińskiego. Nie wybiera godnej śmierci do ostatniej krwi broniąc getta warszawskiego jak to robią historyczni przywódcy powstania, między innymi Mordechaj Anielewicz. Na szczęście, nie dane mu też było zakończyć życia w piecu krematoryjnym jak miliony bezimiennych ofiar.

Szpilman jest zwykłym, szarym człowiekiem, który ma tylko jeden cel- przeżyć! Niesamowita jest atmosfera domu Szpilmanów, rodziny inteligenckiej i artystycznej, która stanęła w obliczu tak barbarzyńskiego zachowania Niemców. Trudno im uwierzyć, że uchodzący za kulturalny i cywilizowany naród potrafi dopuścić się takich okrucieństw i z taką nienawiścią prześladować Żydów. Buntują się przeciwko noszeniu gwiazdy dawidowej na ramieniu, mieszkaniu w getcie, zmuszeni są oszukiwać okupanta chowając pieniądze w skrzypcach. Wiele rodzin żydowskich zachowywało się w podobny sposób, kiedy zupełnie niespodziewanie Niemcy odebrali im wszystko. Władysław szuka pomocy u zaprzyjaźnionych Polaków, którzy pomagają mu wydostać się z likwidowanego getta. Ukrywa się przez ponad półtora roku w opuszczonym mieszkaniu znajomych, z rzadka widując ludzką twarz, opuszczony przez wszystkich zmaga się z żółtaczką, ale udaje mu się przeżyć.

Na tle biografii wojennych losy Szpilmana są dość schematyczne, ale zadziwia jego psychika. Przyzwyczajeni jesteśmy do etosu artysty, który prowadzi lud, kształtuje go, wspiera w ciężkich chwilach, nawołuje do walki. Albo przynajmniej jest bardzo wrażliwy na cierpienie drugiego człowieka, współczuje mu i opiewa ofiary. Ale nie Szpilman, który podchodzi z ogromnym dystansem do rzeczywistości. Obserwuje z uwagą tragedie rozgrywające się na każdym kroku, ale nie potrafi pomóc ludziom, nie angażuje się w ich cierpienie. Nikogo wprawdzie nie krzywdzi, nie zgadza się na wstąpienie do żydowskiej policji, nawet na myśl nie przychodzi mu kolaboracja z Niemcami, ale też nie solidaryzuje się ze swoim narodem. Czyżby niewyobrażalne piekło, jakie stworzyli Niemcy, do tego stopnia zaskoczyło i zadziwiło Szpilmana, ze stać go tylko na bezsilną obserwacje? A może człowiek, gdy czuje na sobie oddech śmierci zapomina o innych, o dawnych ideałach, nawet o etyce i lawiruje w labiryncie zagrożeń, pragnąc tylko żyć.

Z drugiej strony Szpilman pozostaje artystą, nawet w momencie krytycznym, zagrożenia własnego życia nie przestaje być artystą. Pracując w magazynie myśli o tym, żeby nie uszkodzić palców. Ukrywając się, wciąż marzy o muzyce w przerwach, kiedy nie musi poszukiwać jedzenia. W pewnym sensie muzyka pozwala mu przetrwać, jest jego nadzieją i jedyną ostoją piękna oraz dobra.

Ogromnym atutem 'Pianisty', jak zresztą każdej książki jest przedstawienie świata wewnętrznego bohatera, czego trochę zabrakło obrazowi Romana Polańskiego. On sam jako dziecko najpierw mieszkał, a potem był świadkiem likwidacji getta krakowskiego, a mimo to przez długi okres czasu nie podejmował tematyki wojennej w swoich filmach, chociaż miał propozycję zekranizowania 'Malowanego ptaka' Jerzego Kosińskiego, a także 'Listy Schindlera'. Dopiero jednak lektura 'Pianisty' wywarła na nim takie wrażenie, że zdecydował się powrócić do tych strasznych czasów i zrealizować obraz, który byłby nie tylko ekranizacją doskonałej książki, ale także rozrachunkiem z własną przeszłością.

Film jest bardzo dobry i nie licząc drobnych przeróbek scenarzysty Ronalda Harwooda, dokładnie odzwierciedla książkę. Nieocenionym walorem produkcji są zdjęcia Allana Starskiego oraz Pawła Edelmana, które z przerażającą wiernością ukazują zburzoną, zniszczoną Warszawę. Wstrząsające są ujęcia ciasnoty, brudu, głodu panującego w getcie żydowskim. Z niesamowitym wyczuciem uchwycili oni na zdjęciach atmosferę śmierci unoszącej się w powietrzu.




Pianista film czy ksiazka   oto jest pytanie

Plakat reklamujący film

Destrukcję miasta i tragiczne losy ludzi podkreśla i dopełnia muzyka Wojciecha Kilara. Wywołuje ona dreszcz sprzeciwu, kiedy kamera przy kolejnych akordach błąka się po opustoszałych ulicach getta, obejmując trupy młodych i starych, kobiet, mężczyzn i dzieci. Formą muzyki w 'Pianiście' jest także cisza, przerażająca i natrętna, która jest przecież nieodłącznym atrybutem śmierci.

Elementy te maja niezwykłą siłę oddziaływania na odbiorcę, podobnie jak sceny okrucieństwa i ludzkiego nieszczęścia. Tradycyjnie już w filmach o tej tematyce uderza totalny brak poszanowania ludzkiego życia, pogarda i pogwałcenie wszelkich norm moralnych, co objawia się w widoku ludzi umierających z wycieńczenia na ulicy lub dzieci przymuszanych do szmuglowania jedzenia. Niemcy znęcają się nad ludnością i zabijają dla sportu. Niemieccy oficerowie każą tańczyć Żydom w rytm wesołej muzyki lub przeprowadzają uliczne egzekucje rozstrzeliwując przypadkowych przechodniów. Szczególnie zapadł mi w pamięci moment, gdy Niemiec zabił pewną kobietę, ponieważ odważyła się ona zadać mu pytanie.

Niestety w kotle wojennej rzeczywistości ginie postać głównego bohatera. Rozumiem, że Adrien Brody miał bardzo trudne zadanie odegrać dobrze rolę artysty, który musi odnaleĽć się w świecie okupacji. Aktor kreuje swoją postać zbyt anemicznie i wyniośle, przez co staje się niezrozumiały dla tych wszystkich, którzy nie przeczytali książki. Podobnie niektóre sceny mogą budzić wątpliwości, które w książce rozwiewa komentarz Szpilmana. Twarz aktora najczęściej pozbawiona emocji, obojętna może wprowadzać w błąd widzów, którzy nie potrafią przecież czytać w myślach. Niewątpliwie brakuje przedstawienia bogatego wnętrza, duchowych monologów pianisty, jego indywidualnego spojrzenia na świat getta i ciekawych wniosków. Liczne fragmenty książki oraz oryginalne komentarze Szpilmana, wprawiały mnie w osłupienie i trzęsły w posadach moim światopoglądem. Niestety w filmie sceny te albo mignęły mi przed oczami niezauważenie, albo w ogóle zostały wycięte.

Bardzo dobrze jednak zostały zrealizowane sceny takie jak uratowanie Szpilmana przed wywiezieniem do Treblinki przez żydowskiego policjanta, podczas gdy reszta jego rodziny zostaje wepchnięta do wagonu. Ogromną empatię wyzwala bohater, który idzie środkiem opustoszałego getta głośno zawodząc. Tragiczną wymowę ma scena, kiedy rodzina Szpilmanów obserwuje wtargniecie oddziału SS do jednego z domów w getcie, aresztowanie jego mieszkańców i wyrzucenie przez okno z drugiego piętra sparaliżowanego dziadka.

Duże wrażenie wywarła też na mnie druga część filmu, która choć bardziej statyczna, miała o wiele większą siłę oddziaływania. Świadomość, że można zamienić inteligentnego, wykształconego człowieka w zaszczute zwierzę w takim tempie, jest zadziwiająca. Szpilman przecież przez półtora roku żył w zupełnym osamotnieniu, uciekając przed każdym żywym człowiekiem. W jego przypadku bezpieczeństwo dawała izolacja od brutalnie dewastowanego świata. Jest on dowodem, że każdy może przeżyć w skrajnych warunkach, nawet jeśli jego jedynym pożywieniem ma być puszka kiszonych ogórków.

W takim momencie jednak aż się prosi o uzewnętrznienie uczuć, głośne wypowiedzenie refleksji człowieka, który wbrew swojej stadnej naturze, nie może zaufać nikomu. Bardzo wymowna staje się tutaj scena, gdy Szpilman siedzi w opustoszałym szpitalu i z zamkniętymi oczami porusza palcami tak, jak gdyby grał na pianinie.

Tym bardziej zaskoczyła mnie postawa niemieckiego oficera. Był to w moim odczuciu kulminacyjny punkt książki i filmu, świetnie przedstawiona scena spotkania oficera Wehrmachtu z nędznikiem, który w niewielkim stopniu przypomina słynnego muzyka. Tym bardziej magiczny staje się moment gry Szpilmana na starym pianinie. Odnosi się wrażenie wskrzeszenia pianisty, któremu dane jest dotknąć klawiszy pierwszy raz od dłuższego czasu i nagle zaczyna grać o własne życie. Muzyka, która wzrusza Niemca, zjednuje go Szpilmanowi i ratuje od śmierci, wydaje się być łaską Fortuny.

Należy dodać, że Wilm Hosenfeld, bo tak brzmiało nazwisko oficera, był odszczepieńcem w armii niemieckiej. Popełnił grzech wrażliwości i we fragmentach jego pamiętnika, które udało się odnaleźć Szpilmanowi, buntuje się przeciwko poczynaniom Hitlera i wstydzi za swój naród. Jego przemyślenia i wspomnienia człowieka stojącego w samym środku faszystowskiej machiny do zabijania są kolejnym elementem, który nadaje książce wyjątkowy charakter. Wilm Hosenfeld został zamordowany w radzieckim obozie jenieckim, ale 'Pianista' oddaje mu cześć i utrwala w historii, jako dobrego, szlachetnego człowieka choć w znienawidzonym niemieckim mundurze.

Moim zdaniem Polański zrobił film o wojnie i okupowanej Warszawie, w której akurat walczył o życie także Szpilman. Wprawdzie przy realizacji trzymano się treści książki, ale i tak nie udało się uchwycić jej sensu. Wiele postaci drugoplanowych, które nawet nie wypowiadają linijki tekstu, bardziej oddają atmosferę tamtych dni niż główny bohater. Jest to powtórka z historii świetnie nakręcona, ale jeżeli ktoś zainteresowany jest osobą Władysława Szpilmana i jego drogą do życia przez szczątki żydowskiego getta, powinien sięgnąć po książkę.

Natalia Smoktunowicz
natie299@wp.pl

Pianista: film czy książka - oto jest pytanie...



Autor: Natalia Smoktunowicz
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz