Maria Rostworowska - Historia państwa Inków

Nie jest wielką tajemnicą, iż nauczanie historii powszechnej w polskich szkołach jest bardzo europocentryczne, właściwie ogranicza się tylko do dziejów Starego Kontynentu i po części zamorskich podbojów dokonywanych przez jego mieszkańców. A bynajmniej nie oznacza to, że historia innych ludów w istocie jest mniej czy bardziej udolną kalką europejskiej, różniąc się tylko nazwiskami wodzów i datami. Niestety takie spojrzenie rzutuje na kształt zainteresowań późniejszych pasjonatów, co siłą rzeczy powoduje dość ograniczone spektrum dostępnych na rynku publikacji, takoż osoby zainteresowane chociażby kulturą inkaską musiały poprzestawać na pozycjach albo bardzo ogólnikowych, albo wielce specjalistycznych. Jednakże właśnie co na naszym rodzimym rynku opublikowany został kolejny tytuł poświęcony temu tajemniczemu ludowi z Ameryki Południowej, a mianowicie „Historia państwa Inków” autorstwa Marii Rostworowskiej.
Wbrew pozorom nie jest to jednak pozycja bardzo nowa, bo pochodząca jeszcze z 1988 r., co jest wielce wymownym świadectwem posuchy na rodzimym rynku jeśli idzie o książki traktujące o Tahuantinsuyu, czyli właśnie tytułowym państwie Inków. Z kolei wielkim atutem tego dzieła jest osoba jego autorki, która od dziesięcioleci zamieszkuje i prowadzi pracę badawczą w Peru, kraju położonym na tej samej ziemi, po której wędrowali przed stuleciami Inkowie, a przez to żywotnie zainteresowanym ich losami.

Niestety pierwszy kontakt z książką nie jest zbyt pozytywny, albowiem czytelnik zmierzyć się musi już od samego początku ze specyficzną i nic mu nie mówiącą terminologią, która co prawda jest zebrana z tyłu w stosownym słowniczku, acz ze względu na wielość znaczeń zań się skrywającą niespecjalnie pomocnym. Widać, iż jest to jednak pozycja w pierwszym rzędzie adresowana do przede wszystkim peruwiańskiego czytelnika, wyrosłego w świecie używanych pojęć, jak i grona osób, które już tematykę nieco zgłębiały wcześniej.



Owo me pierwotne zagubienie tłumaczyć jednak można także i w inny sposób. Otóż jako właśnie europejski czytelnik nie byłem przygotowany na „zderzenie” z zupełnie odmienną kulturą od naszej, która swój wysoki poziom osiągnęła bez znajomości wynalazków pieniądza i pisma, co nie przeszkodziło jej przy wysoce niesprzyjających warunkach geograficznych zagwarantować szerokim rzeszom ludności znacząco wyższy standard życia, niźl
i ten właściwy dla ówczesnych Europejczyków. Jak niby osoba wyrosła na średniowiecznej patrylinearnej tradycji dziedziczenia może od razu pojąć mechanizmy obioru władcy imperium inkaskiego, albo przyzwyczajony do wylewających się z książek historycznych czytelnik może się zmierzyć z ich kompletnym brakiem wynikającym z nieprzywiązywaniem doń przez całą intrygującą kulturę andyjską jakiejkolwiek wagi?

Prawdopodobnie oba wyjaśnienia są prawdziwe, bowiem ich zakresy się wzajem nie krzyżują, a przez to wykluczają. Wspomniane problemy z „dostosowaniem się” do książki nie trwają wszakże długo, choćby dzięki konsekwencji autorki w prezentowaniu tematu, jak i przyjętej metodzie. Szczególnie przypadły mi do gustu dalsze rozdziały, poświęcone kwestiom społecznym i ekonomicznym, które wielce rozjaśniają obraz, trochę aż szkoda, że umiejscowione one zostały dopiero po szkicu chronologicznym.

„Historia państwa Inków” to praca dobra, przeznaczona w założeniu dla osób interesujących się „nauczycielką życia” jako taką, acz niedysponujących głębszą wiedzą na temat Tahuantinsuyu. Osobę zupełnie swobodnie, scholastycznie podchodzącą do danej książki, a przez to niezdeterminowaną ku poszerzeniu swej wiedzy raczej ona zrazi, wymaga bowiem elementarnej chociażby koncentracji na przedmiocie, samozaparcia. Ci wszakże, którzy zdobędą się na takowy wysiłek, będą więcej niźli usatysfakcjonowani.




Piotr Kociubiński
„Klemens”
E-mail autora: klemens(at)sztab.com




Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz