Maciej Frączyk - Zeznania Niekrytego Krytyka

„(…) kiedyś, aby wydać książkę, trzeba było mieć naprawdę coś sensownego do powiedzenia, dziś może to zrobić pierwszy lepszy oszołom taki jak ja. Nawet jeśli mu się to nie uda, przekaże swoje »mądrości« w sieci. Tutaj nikt nie kontroluje kretynów, nie weryfikuje ich kompetencji, nie sprawdza autentyczności jakichkolwiek informacji. Samowolka.”
Maciej Frączyk, showman polskiego Internetu znany powszechnie, jako Niekryty Krytyk, który to pseudonim doskonale odzwierciedla jego działalność w Sieci. Jego filmiki opierają się na poddaniu krytyce popularnych programów z lat 80-tych, tudzież 90-tych, filmów, gier komputerowych, a coraz częściej również innych internetowych „celebrytów” bądź produkcji marki Youtube. Twórczość Frączyka charakteryzuje się sarkastycznym podejściem, ciętym językiem i przybiera charakter amerykańskiego „stand-up” (ależ ja kaleczę dzisiaj naszą piękną mowę..). Jedni go uwielbiają, inni nienawidzą, a część ostentacyjnie go ignoruje.

Mój wstęp będący jednocześnie cytatem z książki nie jest tutaj przypadkowy. Pojawia się, bowiem pytanie: co znaczy we współczesnym świecie słowo „pisarz”, „twórczość” czy może nawet „literatura”? Sam autor zauważa, że żyjemy w świecie, w którym dobra kultury możemy porównać do baru szybkiej obsługi (nie chciałem znowu kaleczyć polszczyzny brzydkim anglicyzmem), wystarczy sięgnąć i już możemy konsumować. Jesteśmy świadkami czasów, gdy księgarnie (a co to? – spytał współczesny młody człowiek) zalewane są przez tytuły, których autorami (a przynajmniej ich nazwiska widnieją na okładce) są osoby niemające nic ciekawego do powiedzenia. Czy „Zeznania Niekrytego Krytyka” można wpisać w ten nowy trend? Cóż, i tak i nie.



Książka jest krótkim zbiorem felietonów, które poruszają tematy związane z naszą rzeczywistością, a więc: język młodzieżowy (a może rynsztokowy), edukacja szkolna i seksualna, poszukiwania sensu życia i życi
owych wyborów, kobiet (skrócone do wyrazu dźwiękonaśladowczego yyy…), subkultury młodzieżowe. Ich forma przypomina konwencję filmów Niekrytego Krytyka, z pozoru mające zapewnić widzom rozrywkę i tymczasowe oderwanie od otaczającego świata, a jednak przekazujące coś więcej, (chociaż słowa wartości bym tu raczej nie użył). Autor wyraża tu swoją opinię, która momentami przypomina bunt nastolatka, co można prawdopodobnie uzasadnić tym, iż głównymi odbiorcami docelowymi „Zeznań” są ludzie młodzi. Świadczy o tym sama forma graficzna książki z dużą ilością humorystycznych obrazków, raczej niewielką ilością tekstu i elektronicznymi kodami, dzięki którym czytelnik może nadrobić zaległości w śledzeniu filmografii swojego idola. Nie ma się czemu dziwić, bo sam Niekryty podkreśla, że to wysoka oglądalność pozwoliła mu osiągnąć pozycję, jaka teraz zajmuje. Wydaje się zatem, iż po książkę mogą spokojnie sięgnąć również osoby, które nie miały tego archaicznego wynalazku w rękach.

Mimo takiej „masowej” formy, autor faktycznie ma coś do powiedzenia, jeżeli chodzi o realizacje swoich marzeń i pomysłów. Pisze dosadnie i prosto, zamiast używać psychologicznego bełkotu, ale w swojej narracji ma wiele racji (przypadkowy rym). Jego pozycja guru może jednak być zagrożona, ze względu na pewne kontrowersyjne poglądy, ale właściwie czyż gwiazdy nie świecą wtedy mocniej?

Wracając do pytania o to, czy „Zeznania Niekrytego Krytyka” są typowym zabiegiem komercyjnym, czy niosą w sobie jakąś głębszą treść. Są na pewno ciekawie napisane, pochłonąłem je w niecałe dwie godziny. Nie jest to książka wybitna, ale zasługuje na uwagę ze względu na błyskotliwe obserwacje pana Macieja. Podsumowując, książka wpisuje się w trend „sprzedać można wszystko”, jednak w tych pozycjach zajmuje czołowe miejsce i jej przeczytanie nie przyniesie poważnych szkód na obszarze kory mózgowej.

Autor: regis
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz