Ma Jian - Pekińska koma

4 czerwca 1989 roku był dniem niezwykłym, miały bowiem wówczas miejsce zdarzenia, które doprowadziły do bólu głowy redaktorów naczelnych większości tzw. poważnych pism na całym świecie. Fakt ten ucieka trochę naszej polocentrycznej mentalności, datę tę bowiem zwykliśmy – o ile w ogóle – kojarzyć z zaiste przełomowymi wyborami w naszym kraju, a pierwszymi wolnymi w całym bloku komunistycznym, wyborami, które były początkiem końca Żelaznej Kurtyny i jasnym słońcem nadchodzącej Jesieni Ludów. Było to niewątpliwie wydarzenie bardzo ważne dla losów nie tylko naszej części świata i ono właśnie niejako domagało się nagłówków na pierwszej stronie. Ale tego samego dnia zmarł również ajatollah Chomeini, lider Iranu i osoba będąca symbolem nowej roli islamu – i jego siły – we współczesnym świecie. Co więcej jednak, o ile komunistyczne autorytaryzmy w Europie właśnie trafiały na śmietnik historii, o tyle ich chiński odpowiednik pokazał, że na żadne powtórki u siebie w żadnym razie nie pozwoli bez przelewu krwi. 4 czerwca 1989 roku bowiem to również dzień dokonania masakry protestujących studentów na Placu Tian’anmen.
Kto wie, czy za kilka dekad i później właśnie to ostatnie zdarzenie nie będzie w pierwszej kolejności kojarzone z rzeczoną datą, a to ze względu na ciągle rosnące znaczenie kontynentalnych Chin dla przebiegu zdarzeń na niebieskim globie. Wiele zaś wskazuje na to, że Czwarty Czerwca był datą przełomową również dla Chińskiej Republiki Ludowej, niestety jednak nie tak, jak pragnęliby tego mieszkańcy liberalnego i demokratycznego Zachodu.

Osią fabuły książki chińskiego emigracyjnego pisarza Ma Jiana jest właśnie protest studencki z 1989 roku – osią, ale w żadnym razie nie granicą. „Pekińska koma” bowiem ma niezwykle wyrafinowaną konstrukcję, niezwykle przemyślaną i spójną. Jest to w istocie książka składająca się z dwóch mniejszych części, poświęconych oddzielnie wydarzeniom poprzedzającym wybuch protestu i jego przebieg, a oddzielnie przedstawiających wydarzenia, które nastąpiły później. Zwornikiem obu tych części jest osoba narratora, bardzo jednak specyficznego – o ile bowiem wydarzenia „do” mają charakter niejako dramatyzowanych wspomnień, reportażu wręcz, o tyle wypadki następujące „po” są prezentowane z niezwykłej perspektywy osoby pogrążonej w śpiączce, o tyle jednak nietypowej, że osoba w niej pogrążona jest świadoma całej otaczającej jej rzeczywistości, czemu jednak w żaden sposób nie może dać wyrazu.



Dai Wei wywodzi się z rodziny, która miała być nieszczęście przedmiotem prześladowań epoki maoistowskiej, a co niejako naznaczyło jej sposób spoglądania na rzeczywistość i podejmowania decyzji. Tragiczny los jego ojca – którego szczegóły dane mu było
poznać dopiero pośmiertnie – kieruje młodego pekińczyka w szeregi kontestatorów ustroju komunistycznego, choć nie bez strachu. Gdy zaś następuje wybuch Rewolucji, Historia niejako porywa go za sobą, zmuszając go do rzeczy, na których podjęcie w innych okolicznościach nie znalazłby on odwagi.

Ma Jian bardzo dużo uwagi poświęca procesom wyłaniania się liderów i kształtowania programów politycznych, często chaotycznym i dość przypadkowym. I jakkolwiek prezentowane wydarzenia są niezwykłe, to czytelnik właściwie ani przez moment nie może kwestionować psychologicznej wiarygodności zachowań poszczególnych osób, z jednej strony zdolnych do sprzeciwu wobec totalnych władców milionów, z drugiej zaś rozmyślających o randkach czy choćby zwykłym prysznicu.

„Pekińska koma” znakomicie również oddaje przebieg modernizacji Chin, która się dokonała wręcz na naszych oczach w ciągu ostatnich dwóch dekad – wyrastające supernowoczesne wieżowce, powstające w mgnieniu oka fortuny i wciąż rosnące obroty, z drugiej jednak strony kosztem milionów zepchniętych na margines osób „nienadążających”, jak choćby osób bezceremonialnie wywłaszczanych z rodzinnych sadyb za grosze niepozwalające im na odbudowanie warunków egzystencji, czego znakomitym przykładem może być budowa Ptasiego (czy też Jaskółczego) Gniazda, niejako rdzenia igrzysk olimpijskich, które miały miejsce w stolicy Państwa Środka w 2008 roku.

Lektura książki Ma Jiana, mimo znacznej objętości danej pozycji oraz wręcz katastrofalnego braku czasu po stronie niżej podpisanego była dla mnie czystą przyjemnością i nie żałuję ani jednej chwili na nią poświęconej. Francis Fukuyama wyrzekł się już swej optymistycznej wizji końca historii, wielu z sytych mieszkańców Europy i Ameryki Północnej wciąż jednak ją wyznaje. „Pekińska koma” rozwiewa ową iluzję szczerze i brutalnie aż do bólu.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz