Lew Gumilow - Od Rusi do Rosji

Recenzja książki Lwa Gumilowa - „Od Rusi do Rosji”

Codziennie na świecie publikowane są kolejne i kolejne książki pretendujące do miana mniej czy bardziej historycznych, siłą rzeczy trudno więc liczyć na to, by wszystkie one pisane były nowatorską techniką, ba, z definicji wręcz cechować będzie to tylko nieliczne. Takoż na półkach wszelkich możliwych księgarń, sklepów i bibliotek zalegają liczne tomiszcza, poświęcone najróżniejszym wycinkom naszych dziejów, bardzo często napisane pod jeden „sznyt” – najpierw otwierają przed nami magiczny świat przeszłości, obiecując coś zupełnie nowego i wręcz baśniowego, szybko wszakże zalewani zostajemy wręcz falami faktów i fakcików, co do zasady coraz bardziej spodziewanych i w związku z tym nużących, tak iż w skrytości ducha, choć otwarcie się do tego nie przyznamy, nie możemy się już doczekać strony ostatniej tego „kalendarium”. Na szczęście zdarzają się pozycje odmienne...

Historia państwa rosyjskiego w naszym kraju znana jest w mej ocenie nie najgorzej. Bynajmniej nie wynika to ze świetnego wyedukowania rodaków w dziedzinie historii powszechnej, acz prostego faktu, iż dzieje naszych wschodnich (choć obecnie to właściwie już tylko północnych) sąsiadów przez stulecia w mniejszych czy większym stopniu splatały się z naszymi, niezbyt często dobrowolnie. Fakt istnienia owych związków możemy dostrzec w naszym języku potocznym, literaturze i sztuce, czy nawet i mentalności, zwłaszcza mieszkańców dawnej Kongresówki, acz nie tylko. Słynna rosyjska dusza nie jest dla nas taką egzotyką, jak dla ludzi Zachodu, z mniejszym czy większym przekąsem odczuwamy z Rosjanami jakiś rodzaj powinowactwa. Czy więc po raz kolejny statystyczny Lach miałby chęć czytać o dziejach, które już zna?

Odpowiedź może brzmieć tylko – nie bardzo. Tyle że historia ta dla nas zaczyna się wraz z Iwanem Groźnym, dawniej zaś po rosyjskiej ziemi stąpały mamuty. Może jeszcze co więksi prymusi ze szkolnych lat wspomną na anegdotę o zniewoleniu niejakiej Przecławy przez Bolesława Chrobrego tudzież rzekną coś o legendzie o Szczerbcu, ale zapewne już nic więcej – ani przed, ani po. I uświadomiwszy sobie ten smutny fakt warto sięgnąć po monografię autorstwa Lwa Gumilowa zatytułowaną wielce znacząco „Od Rusi do Rosji”.

Lew Gumilow   Od Rusi do Rosji 153521,1


Rosyjski historyk postawił sobie za cel dość zwięzłą prezentację dziejów swego narodu i ojczyzny od pradawnych początków po okres rządów Piotra I, zwanego Wielkim, a więc nie wgłębiając się w czasy dla wielu Polaków wciąż współczesne. Na samym początku wszakże muszę już zaznaczyć, iż gdybym stwierdził, że autor poprzestaje tylko na przywoływaniu kolejnych dat i wydarzeń, nie byłbym uczciwy w swej ocenie.

Pozycja ta jest ciekawa bowiem w dużej mierze nie dzięki odmienności prezentowanych wydarzeń od naszych wyobrażeń i przyzwyczajeń, choć roli tychże wcale bym nie bagatelizował, acz ze względu na ambicje autora ich nawet nie interpretowania, lecz wręcz uzasadniania, wskazania na ich, że posłużę się utartym za poprzedniej formacji ustrojowej zwrotem, dziejową konieczność. Szczególne znaczenie w rozważaniach Gumilowa zajmuje pojęcie etnosu, rozumianego przezeń nieco inaczej, niż u innych ludzi nauki. Kryje się za nim przekonanie o cykliczności wydarzeń – istna rzadkość w naszym kręgu kulturowym!

Tego rodzaju „smaczków” jest więcej, co gwarantuje naprawdę pasjonującą lekturę. Problem w tym, że... owe historiozoficzne zapędy wzbudzać mogą pewną nieufność, być może nawet powinny. Trudno bowiem mi orzec, czy jest to objaw niezależności i innowacyjności warsztatu badawczego autora, czy wręcz przeciwnie, dopatrywać się w tym należy oznaki, iż rosyjscy historycy wciąż nie wyszli poza paradygmat naukowego – domyślnie „jedynie słusznego w jedynie słusznym kierunku” – rozwoju dziejów. Tym żywsze są me obawy ze względu na antysemickie wtręty tudzież takowy wydźwięk niektórych wypowiedzi, jak chociażby przy próbach (osobiście bowiem nie zostałem przekonany) uzasadniania pogromów ludności żydowskiej.

„Od Rusi do Rosji” bez wątpienia jest pozycją, po którą sięgnąć winien każdy miłośnik Nauczycielki Życia, choćby ze względu na niebanalny sposób przedstawiania przez autora faktów historycznych, służący z pewnością intelektualnemu fermentowi. Jest to książką, którą warto przeczytać – z wypiekami na twarzy i odrobiną rewolucyjnej czujności.


Piotr "Klemens" Kociubiński
E-mail autora: klemens(at)sztab.com


Autor: 92
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz