Jürgen Thorwald - Godzina detektywów

„Stulecie detektywów” było pozycją intrygującą, acz od samego początku sprawiającą wrażenie niekompletnej – autor dopiero „docierał” do odkryć kojarzących się z nowoczesnością, na co doskonale wskazywały daty ostatnich spektakularnych spraw, w zakresie których nowe metody niejako debiutowały. W najmniejszym stopniu nie może więc dziwić okoliczność, że pozycja ta doczekała się kontynuacji.
Ku jednak pewnemu zaskoczeniu czytelnika autor przedmiotowej pozycji ponownie wskazuje na osiągnięcia nauk kryminalistycznych sięgające XIX stulecia – kryterium chronologiczne ma dla niego wartość drugorzędną, zasadniczy dla pisarza jest bowiem podział rzeczowy.



W konsekwencji skupia się on na bardziej „naukowych” zagadnieniach wiążących się z przestępczością, nade wszystko serologii i badaniu tzw. śladów, czy to w drodze metod nade wszystko chemicznych, czy to w późniejszym okresie fizycznych. Ponownie jednak pozostawia on czytelnika z pewny
m niedosytem, nie wspominając właściwie ani słowem o grafologii czy badaniach DNA.

O ile nie sposób kwestionować wysokiej naukowej wartości przedmiotowej publikacji, to wkradł się do niej dość kompromitujący błąd, co gorsza kilkukrotnie powtórzony. Mianowicie niemiecki pisarz kilkakrotnie określa dziobaka mianem ptaka, sugerując, że jest to jedyny niessak o krwi dającej w badaniach wyniki podobne do ludzkich. No nie bardzo…

„Godzina detektywów” to pozycja zastanawiająca, choć powielająca pomniejsze grzeszki poprzedniczki. Uświadamia ona jak rozległą dyscypliną wiedzy jest kryminalistyka, ku jak fascynującym efektom może ona doprowadzić, lecz również i na jakie manowce sprowadzić.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz