„Opóźnienie trwa tylko chwilę. Bycie do bani jest wieczne”, Gabe Newell zdradza tajemnice sukcesu Valve

Gabe Newell w dokumencie poświęconym kulisom powstania pierwszego Half-Life'a sprytną parafrazą opisał filozofię Valve, jaka towarzyszyła firmie przy okazji growego debiutu.

Branżowa legenda głosi, że słynny dyrektor Nintendo, Shigeru Miyamoto miał powiedzieć niegdyś: „Opóźniona gra jest ostatecznie dobra, ale pośpiesznie wydana gra na zawsze pozostanie zła”. Z tą dewizą zgadza się wieloletni szef i „twarz” Valve, Gabe Newell, który przed laty kierował się tymi słowami – przy okazji prac nad pierwszym Half-Lifem.

Popularny „Gaben”, w udostępnionym wczoraj filmie dokumentalnym na temat kulis powstawania kultowego dzieła Valve, parafrazując, powiedział: „Opóźnienie trwa tylko chwilę. Bycie do bani jest wieczne”.

Nawiązał on tym samym do burzliwej sytuacji z 1997 roku, kiedy to Half-Life miał planowo zadebiutować. Premiera i wysyłka gier – zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami – miała nastąpić w listopadzie, co wiązało się z zobowiązaniami ówczesnego Valve z wydawcą gry, firmą Sierra.

Zespół Gabena wiedział jednak, że gra na kilka miesięcy przed zakładanym debiutem nie była jeszcze gotowa, aby móc osiągnąć sukces.

Na trzy miesiące przed ustaloną premierą w 1997 roku stwierdziliśmy, że to się wszystko nie klei. To [Half-Life - przyp.red.] naprawdę nie było dobre – przyznał w rocznicowym dokumencie, deweloper Ken Birdwell.

Z drugiej jednak strony kierownictwo Valve wiedziało, że nie dotrzymując umowy, narazi się na utratę wsparcia finansowego ze strony wydawcy. Twórcy postanowili jednak zaryzykować, ponieważ z całej siły nie chcieli dostarczyć graczom nieprzygotowanego produktu, który byłby jedynie „wydmuszką” gry.

Mogliśmy to [Half-Life'a - przyp. red.] wydać na siłę. Jednakże to nie taką firmą chcieliśmy być. Nie chcieliśmy być takimi ludzi, a przede wszystkim nie takich relacji pragnęliśmy z naszymi odbiorcami.

Troska Valve o komfort graczy ostatecznie opłaciła się. Co prawda, Half-Life ukazał się dopiero rok od pierwotnie ustalonej daty premiery, jednakże gra dzięki zwłoce „z miejsca” zyskała status legendarnej, rewolucjonizując całą branżę gier na wielu poziomach.

Żeby nie było zbyt kolorowo i pięknie, internauci wytknęli Gabe’owi Newellowi, że nie zawsze w swojej karierze kierował się sentencją, której autorstwo – zdaniem niektórych mylnie – przypisuje się Shigeru Miyamoto’cie.

Chodzi o grę Artfiact, czyli bez wątpienia największą porażkę „ze stajni” Valve, której wydania nie przemyślano chyba zbyt dobrze – przynajmniej pod kątem modelu biznesowego.

Nie dość, że za grę początkowo trzeba było zapłacić, to rozgrywka premiowała znienawidzone podejście „pay-to-win”, dając przewagę graczom, którzy skłonni byli zapłacić dodatkowe środki za lepsze karty.

Źródło:
"ReddoX" - GRY-OnLine


Klemens
2023-11-19 15:09:00