Sprawdzanie gier w ramach Steam Direct nie działa zbyt dobrze

Steam Direct jak na tą chwilę nie okazało się sukcesem.

Kilka miesięcy temu Valve poinformowało, że Steam Greenlight zostanie zastąpiony nowym systemem nazwanym Steam Direct. W ogólnych założeniach miał on ułatwić życie deweloperom, a jednocześnie częściowo zablokować zalew słabych gier, poprzez próg cenowy. Firma ustaliła jednak opłatę w wysokości tylko 100 dolarów, obiecując jednak, że zamierza dalej rozwijać steamowy algorytm (odpowiada za proponowane gry wyświetlające się użytkownikom) oraz dokładniej sprawdzać wnioski o dopuszczenie do sprzedaży. Kilkanaście dni temu Steam Direct oficjalnie zadebiutował i szybko okazało się, że nie wszystko działa jak należy.

Youtuber o ksywce SidAlpha przygotował widoczne poniżej nagranie wideo, na którym udowadnia, że Steam Direct, to delikatnie mówią, lipa. W skrócie chodzi o to, że wcześniej deweloperzy wrzucali na Steama byle jakie gry, „gotowce” tworzone na poczekaniu chociażby na bazie zawartości ze sklepu Unity Asset Store. Robiono śmieciowe produkcje, które zalewały platformę i mimo tego, że nikt ich nie kupował, to sami twórcy zarabiali na nich dzięki kartom kolekcjonerskim. Jak Steam Direct wpłynął na ten stan rzeczy? Wydaje się, że nijak, gdyż youtuber doszukał się już kilku produkcji, które są właściwie assetami ze wspomnianego sklepu Unity sprzedawanymi na Steamie pod innym tytułem, np. Sleengster 3 od Crimson Duck Studios to nieco zmieniony Super Platformer 2D od Bitboys.

Źródło:
"Góral" - GRY-OnLine


Klemens
2017-06-25 16:20:23