Marka, cenna rzecz

Dobrze wypromowana marka, to dla wielkich wydawców kura znosząca złote jaja. Nic dziwnego, że walczą o nią jak lwica o młode, o czym przekonało się małe brytyjskie studio w starciu z Electronic Arts.

Jeżeli uważacie, że słowo battlefield (ang. pole bitwy) to po prostu kolejny rzeczownik w języku Shakespeara, to najwyraźniej przespaliście jeden z największych FPS-owych pojedynków w ostatnich latach. Seria Battlefield to w tej chwili jedna z królujących na rynku strzelanek, marka warta miliony (jeśli nie miliardy) dolarów.

Okazuje się, że o tym fakcie powinni pamiętać deweloperzy wypuszczający na rynek swoje produkty. Jak donosi serwis Escapist, Slitherine, wspomniane już angielskie studio, kupiło licencję od kanału BBC History i wypuściło na rynek strategię wojenną zatytułowaną Battlefield Academy, która odniosła relatywnie niezły sukces, co okazało się początkiem końca.

Electronic Arts zwróciło uwagę na ten tytuł i postanowiło oddać sprawę w ręce swoich prawników, którzy wystosowali do Slitherine list, w którym pojawiał się zarzut złamania praw autorskich, gdyż nazwa strategii była zbyt podobna do sławnej serii.

"To był dla nas wielki sukces - przystępna gra strategiczna, która trafiła do większej publiczności. Byliśmy blisko ogłaszania dodatków, gdy dostaliśmy list od prawników EA. Na początku zaczęliśmy się śmiać", Marco Minoli, dyrektor marketingu w Slitherine.

Studio ostatecznie zdecydowało się na zmianę marki, teraz ich gra nazywa się BBC Battle Academy, gdyż finansowo wojna z Electronic Arts na pewno nie wyszłaby im na zdrowie. Nie zmienia to faktu, że tysiące funtów poszły do kosza, a wszyscy będę mieli nauczkę, żeby nie tykać słowa battlefield.

Źródło:
Zbigniew Trzeciak - Imperium Gier


Klemens
2011-09-17 19:03:39