Genital Jousting, czyli krótko o fenomenie gry o penisach

Na Steamie nie brakuje gier, których tematy są co najmniej... niecodzienne.

Wystarczy wziąć kilka przykładów z brzegu – symulator prysznica z tatą Shower With Your Dad Simulator 2015: Do You Still Shower With Your Dad, Dream Daddy: A Dad Dating Simulator, w którym można podrywać samotnych ojców czy Hatoful Boyfriend, gdzie obiektem westchnień głównej bohaterki są gołębie. Co jednak istotne, każda z wymienionych produkcji stała się swego rodzaju fenomenem, z doskonałymi recenzjami na platformie firmy Valve, setkami filmów na YouTube i rozgłosem (zarówno pozytywnym, jak i negatywnym) w mediach branżowych. Bez wątpienia do wyżej wymienionej grupy gier jak ulał pasuje Genital Jousting od studia Free Lives, znanego chociażby z popularnej platformówki Broforce. Od momentu premiery w ramach wczesnego dostępu, co miało miejsce w listopadzie 2016 roku, tytuł sprzedał się w ponad 354 tysiącach egzemplarzy. To całkiem niezły wynik jak na produkcję, w której sterujemy... penisem.

Jak zdradził Evan Greenwood, dyrektor kreatywny w studiu Free Lives, większość kopii Genital Jousting udało się sprzedać podczas akcji specjalnych, na przykład wyprzedaży świątecznej lub walentynkowej oferty, w ramach której można było zakupić dwa egzemplarze tytułu w cenie jednego. Mimo to jednak osiągnięcie takiego wyniku nie należało do najłatwiejszych. Tytuł został zbanowany na Twitchu, natomiast na YouTube jest mniej widoczny dla użytkowników z powodu automatycznej filtracji treści nieodpowiednich dla młodszych odbiorców. Takie ograniczenia oznaczają rzecz jasna mniejszą reklamę. Ponadto firma Valve początkowo również raczej niechętnie dogadywała się z twórcami.

Pierwotnie Steam nie chciał eksponować gry na reprezentatywnych miejscach z powodu jej erotycznej natury. Pewnie spodziewali się pewnego rodzaju krytyki, choć raczej nie byli w 100% pewni, w którą stronę to wszystko pójdzie. Ostatecznie nikt ich nie zaczął wyzywać, a sama gra być może okazała się lepsza, niż im się wydawało – zaczęła otrzymywać pozytywne oceny i tego typu rzeczy. Użytkownicy Steama byli zadowoleni, nie sięgali po widły krzycząc „To śmieć!”. W ten sposób firma Valve zaczęła bardziej przychylnym okiem na nas patrzeć i współpracować przy okazji różnorakich promocji.

Trudno się dziwić ostrożności giganta z Bellevue. Na pierwszy rzut oka Genital Jousting to żerująca jedynie na kontrowersji niezbyt ambitna produkcja imprezowa, w której można przebierać penisy i później brać nimi udział w różnych minigrach, takich jak wyścigi, piłka nożna czy standardowe walki między przyrodzeniami. Nasz pogląd może się jednak nieco zmienić, gdy przyjrzymy się kampanii dla pojedynczego gracza, która zadebiutowała wraz z premierą pełnej wersji tytułu w styczniu bieżącego roku. Jej głównym bohaterem jest członek o imieniu John. Gdy był on jeszcze młodym penisem uchodził za szkolnego niedorajdę. Po latach dostaje on zaproszenie na zjazd absolwentów. Chcąc pokazać swoim dawnym prześladowcom, że nie jest już nieudacznikiem, zamierza pojawić się na imprezie z towarzyszką. Problem polega na tym, że takowej nie posiada. Dlatego rozpoczyna poszukiwania odpowiedniej kandydatki. Według niektórych krytyków, ta z pozoru banalna historia stanowi zaskakująco trafny komentarz na temat tego, co w dzisiejszych czasach oznacza „być mężczyzną”. Dziennikarz PC Gamera określił nawet kampanię w Genital Jousting jako The Stanley Parable, tylko że z penisami”.

Paradoksalnie jednak, próba wprowadzenia czegoś ambitniejszego (przynajmniej z punktu widzenia twórców) wcale nie przysporzyła popularności Genital Jousting. Premiera pełnej wersji nie przebiła sukcesu, jaki osiągnął tytuł gdy był jeszcze w fazie wczesnego dostępu. Ponownie cytując Greenwooda:

Mieliśmy nadzieję na kolejną falę „wirusowości”; że pełna wersja będzie czymś, czego ludzie jeszcze nie widzieli i to będzie tak, jakby Genital Jousting zaprezentowano zupełnie na nowo. Tak się jednak nie stało. Prawdę powiedziawszy sprawy potoczyły się tak, jak każda osoba ze zmysłem biznesowym i głową na karku mogła przewidzieć - gra po prostu sprzedaje się na podobnym poziomie, co przed oficjalną premierą.

Twórcy nie załamują jednak rąk. Choć bez wątpienia podwojenie sprzedaży byłoby miłe, dla nich liczy się przede wszystkim pozytywny odbiór gry ze strony społeczności. Przynajmniej według słów Greenwooda.

Obecnie studio Free Lives zajmuje rozwojem GORN – gry akcji przeznaczonej na urządzenia VR, w której wcielamy się w gladiatorów. Ponadto w planach są kolejne aktualizacje do Broforce. Mówi się również o tym, że deweloperzy pracują nad prototypami nowych, niezapowiedzianych jeszcze produkcji. Trudno zakładać, że będą one równie szalone jak Genital Jousting, lecz kto wie? Być może Afrykanerzy po raz kolejny nas czymś zaskoczą.

Źródło:
"AlexB" - GRY-OnLine


Klemens
2018-07-24 17:02:48