E-sportowcy z Polski zarobili w tym roku blisko 7 mln dolarów

Firma analityczna Newzoo przygotowała ciekawy raport dotyczący e-sportu w Europie.

Skupia się on na czterech najważniejszych dla niego rynkach – szwedzkim, polskim, hiszpańskim i niemieckim.

Na początek kilka słów przypomnienia. Analitycy przewidują, że w najbliższych latach e-sport przejdzie przez dwie ważne fazy – okres dojrzewania i pełną dojrzałość. Obecnie znajduje się on jeszcze w okresie dziecięcym, gdzie jest już wart około 700 milionów dolarów. Do 2020 roku osiągnie jednak być może wartość 2,4 miliarda dolarów (wariant optymistyczny), choć firma skłania się bardziej ku i tak imponującemu rezultatowi 1,5 miliarda.

Ogromny wpływ na rozwój e-sportu ma Europa, która odpowiada za 1/3 światowego przychodu generowanego przez sport elektroniczny (209 z 660 milionów dolarów na całym świecie). Na naszym kontynencie zmagania profesjonalnych graczy śledzi ponad 70 milionów osób.

W Europie Zachodniej z sieci korzysta 240,5 miliona osób, z czego 13,1 miliona jest miłośnikami e-sportu (3,4 miliona w samych Niemczech, gdzie znajduje się też najwięcej profesjonalnych graczy – 2317). Świetnie na tle naszych sąsiadów wypadają Szwedzi, gdzie jest zaledwie pół miliona fanów e-sportu, ale aż 1836 z nich należy do grona profesjonalistów. Polska jest jedną z największych wylęgarni zawodników i widzów. W naszym kraju mamy 1086 zawodowych graczy oraz 2,8 miliona fanów.

W raporcie zawarto też inne ciekawostki. Np. okazało się, że nasz rodak Pasha (Jarosław Jarząbkowski) z Virtus Pro ma największą bazę fanów na Facebooku z wszystkich najpopularniejszych europejskich graczy. Może się on pochwalić ponad 800 tysiącami śledzących go osób. Drugi w kolejce Rekkles ma „zaledwie” 397 tysięcy odbiorców na „fejsie”. Pasha przegrywa jednak z nim walkę na Twitterze, gdzie ma 273 tysiące fanów w porównaniu do 378 tysięcy Rekklesa.

Polscy zawodnicy zarabiają też konkretne pieniądze na swojej pracy. Newzoo wyliczyło, że w tym roku zgromadzili oni 6,7 miliona dolarów, co daje nam trzecią pozycję. Najwięcej zarobili profesjonalni gracze ze Szwecji – 22,3 miliona dolarów. Natomiast najmniej Hiszpanie (2,2 miliona dolarów).

Warto jeszcze wspomnieć o tym, jak radzą sobie europejskie drużyny i gracze. Rządzimy przede wszystkim w strzelance Counter-Strike: Global Offensive, a dodatkowo bardzo dobrze wypadamy w karciance Hearthstone. W przypadku chyba najpopularniejszej e-sportowej produkcji, League of Legends, nie mamy się jednak czym pochwalić, gdyż w pierwszej dziesiątce znalazła się tylko ekipa G2 Esports, a sama lista zdominowana jest przez azjatyckie drużyny.

Powodem do dumy są organizowane w naszym kraju turnieje. Na dziesięć największych pod względem oglądalności w Internecie zawodów zorganizowanych w tym roku w Europie, dwa odbyły się w Polsce – IEM Season XI w Katowicach (trzecie miejsce na liście) oraz PGL Major Kraków (szósta lokata). Pierwszy z wymienionych oglądano łącznie przez 14,5 miliona godzin. Co ciekawe, jeżeli chodzi o widzów, którzy pojawili się w Katowicach, impreza nie miała sobie równych. Na miejscu zjawiło się aż 173 tysiące osób.

Na koniec kilka słów o przyszłości. Maluje się ona w różowych barwach. Newzoo przewiduje, że w 2020 roku nasz kontynent generować będzie ponad 400 milionów dolarów przychodu, a liczba widzów przekroczy 100 milionów osób (45 milionów największych entuzjastów i 60,3 miliona okazjonalnych odbiorców).

Źródło:
"Góral" - GRY-OnLine


Klemens
2017-12-31 08:49:11