Michael Jones - Wojna totalna

Wojenny trud Armii Czerwonej pomimo kolejnych i kolejnych publikacji na szeroko rozumianym Zachodzie po dzień dzisiejszy jest nie tylko nieznany, co w znacznej mierze bagatelizowany – o ile w zakresie bitew frontu zachodniego w kulturze popularnej funkcjonują dziesiątki skojarzeń, o tyle Wielka Wojna Ojczyźniana – podobnie jak chociażby chiński teatr II wojny światowej – zwykła być sprowadzana do kilku podstawowych klisz i stwierdzeń. Zarazem konflikt ten właściwie do dnia dzisiejszego jest kanwą niezwykle intensywnej polityki historycznej lansowanej z Kremla, więc nawet życzliwiej nań spoglądając nie sposób się narazić na zarzuty z takiej czy innej strony. Mimo to Michael Jones podjął stosowną próbę.
Autor w pierwszych zdaniach swej pozycji zarzeka się, iż nade wszystko interesuje go perspektywa zwykłego „sołdata”, żołnierza frontowego a nie strategiczne czy operacyjne ujęcia – co zresztą ostatnimi czasy jest dość popularną metodą. I w istocie w przedmiotowej książce nazwiska Stalina czy Żukowa nie pojawią się zbyt często, stosunkowo niewiele w niej szczegółów intrygujących dla miłośników (sztabowej) batalistyki, jakkolwiek pisarzowi trudno wyzwolić się od ściśle chronologicznego ujęcia, jak też skupienia się na najistotniejszych wydarzeniach wojny.



Niestety autorowi nie sposób nie zarzucić szeregu uproszczeń. Dość wskazać, iż dzieje operacji Barbarossa sprowadza on właściwie do jednego rozdziału i jakkolwiek nie epatuje zmitologizowanymi scenami (jak np. wymarszowi kadetów na obronę Moskwy). Wyraźnie daje się dostrzec ograniczenie jego zainteresowania prowadzącym do właściwie pominięcia szeregu tematów, jak chociażby oblężenia Leningradu, walk „pomiędzy” obroną Moskwy a bojem o Stalingrad, czy niemal zupełne pominięcie materii starć w południowo-wschodniej Europie.

Powyższe podejście byłoby zrozumiałe, gdyby nie uwypuklanie zagadnień z perspektywy starć wielomilionowych armii może nie bagatelnych, ale tak naprawdę obcych większości krasn
oarmiejców, by wskazać na wątek wyzwolenia Auschwitz. Chcę być poprawnie zrozumiany – w najmniejszym stopniu nie neguję powszechnie uznawanych faktów o Holokauście, nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, iż pewne kwestie emocjonalnie są dla autora ważniejsze od innych (co zrozumiałe), a którym próbuje on przypisać uniwersalną rangę (co już stanowi pewne sprzeniewierzenie się obiektywizmowi będącemu wszak dla historyka cnotą).

Autor ochoczo sięga do różnorakiej memuarystyki, ale ostatecznie grono osób przezeń cytowanych jest mocno ograniczone, wyraźnie przywiązuje się on do kilku osób, których „trzyma” się do ostatnich kart (bądź ich śmierci). Brakuje szerszego ujęcia, poza drobnymi wyjątkami również niemieckiego spojrzenia na przeciwników.

Konstrukcja „Wojny totalnej” jest zresztą mocno kontrowersyjna – autor zupełnym milczeniem zbywa trud marynarzy oraz lotników, ale zarazem przytacza szczegóły często zapominane w głównym nurcie, by wskazać chociażby na polski udział w walkach o Berlin. Właściwie żadna z jego tez nie budzi kontrowersji – z wyjątkiem podważenia „urzędowej” wersji o zatknięciu radzieckiego sztandaru nad Reichstagiem przez Melitona Kantarię – ale już sposób ich wyważenia i owszem.

„Wojna totalna” to pozycja, która tak naprawdę była skazana na porażkę już na wstępie, gdyż w mej ocenie nie jest możliwe rzetelne przedstawienie konfliktu o takiej skali na niespełna połowie tysiąca stron. Mimo to autor podjął ten nierówny bój i wyszedł zeń nie bez honoru.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz