Krzysztof Kąkolewski - Co u pana słychać?

Temat nazizmu powoli odchodzi w przeszłość wraz z pokoleniami sięgającymi własną pamięcią do czasów, które bardziej przypominały koszmar niźli mary nawiedzające nas czasami po nocach. Mimo to zainteresowanie nim nie słabnie, Zło wyraźnie fascynuje, wzbudza zainteresowanie nad swoimi źródłami.
System Trzeciej Rzeszy był systemem zbrodniczym, ale tak naprawdę za wszystkie nieludzkie akty, których dopuszczono się w imię Wielkich Niemiec czy czystości rasowej, odpowiedzialność przed stosownymi trybunałami ponieśli tylko nieliczni, również tylko ułamek spośród grona odpowiedzialnych za mordy i ludobójstwo wymierzył sobie sprawiedliwość osobiście. Cóż więc stało się z tymi, którzy byli panami życia i śmierci, nadludźmi, w chwili, gdy ostatnie swastyki zostały połamane, zrzucone z budynków czy spalone?

Pytanie to nie mogło dać spokoju Krzysztofowi Kąkolewskiemu, który osobiście doświadczył strachu wywoływanego przez niemiecką mowę rozbrzmiewającą gdzieś w pobliżu, a przed którego oczami przewinęły się tysiące i tysiące osób w mundurach feldgrau, ale również tych jeszcze groźniejszych, stosownie do wzbudzanej przez nie grozy mniej czy bardziej jednolicie czarnych. W związku z tym trzydzieści lat po zakończeniu II wojny światowej postanowił on odnaleźć kilkunastu znaczących osób hitlerowskiego świata, z którymi następnie los obszedł się łaskawie, by postawić im tytułowe pytanie o to, co u nich słychać.



Dotarcie do jednych okazało się banalnie proste, gdyż prowadzili oni działalność o charakterze publicznym, ba, taki Otto von Fircks został nawet wybrany na posła Bundestagu. Z kolei inni, jakkolwiek nie rozpłynęli się w powietrzu tak jak przez wiele lat Adolf Eichmann, czy aż do swej naturalnej śmierci Josef Mengele, to jednak starali się zacierać za sobą ślady, unikać rozgłosu i jakichkolwiek kontaktów. Mimo to przeszł
ość – czy to oswojona poprzez jej racjonalizację i reinterpretację, podbudowaną uniewinniającym wyrokiem sądowym, czy też spychana na krańce zapomnienia – w osobie polskiego dziennikarza postanowiła upomnieć się o swoje.

Przeprowadzone wywiady czyta się z dużym zainteresowaniem, gdyż nie tylko pozwalają one spojrzeć w głąb dusz pomysłodawców i wykonawców wielu szaleńczych idei hitleryzmu, ale także choćby z czysto erystycznych względów, niejednokrotnie bowiem dochodzi do swoistych pojedynków między autorem a jego rozmówcami, starciami na słowa i wizje historii.

Co więcej, osobiście mnie uderzyło to – co zresztą doskonale Kąkolewski uwypuklił – jak szereg zupełnie różnych osób, zdawałoby się już ze sobą niezwiązanych (a może jednak?), postawionych przed tym samym niewygodnym pytaniem w ten sam bałamutny sposób próbowało szukać jeśli nie usprawiedliwienia, to wręcz dowodzić swoich racji. Wszak problematyka wysiedleń jest złożona i sięga jeszcze dziejów grecko-tureckich…

„Co u pana słychać?” to jednak nie tylko zapis rozmów, ale czasami także wręcz powieść detektywistyczna, by nie rzec, że nawet i tzw. political fiction, z tym jednak smutnym zastrzeżeniem, iż prawdopodobnie owej fikcji było mniej, niż czytelnik mógłby tego chcieć. Zaimponowała mi zawziętość Kąkolewskiego, nieomylnie będąca dowodem na jego wielką klasę reporterską, docenioną przed dwoma laty prestiżowym Dziennikarskim Laurem.

Recenzowana książka stanowi dobrą propozycję na oderwanie się od banalnych problemików dnia codziennego, jednocześnie zadziwiając przewrotnością tego, co w ludziach złe, a co tak łatwo przybierającego pozę niewinności, jeśli nawet nie bezczelnie wprost skrzywdzonej ofiary. I paradoksalnie to najprostsze pytania okazują się wtedy najtrudniejszymi.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz