Jean Favier - Wojna stuletnia 1337-1453

Przy okazji kolejnych rocznic starcia grunwaldzkiego co i rusz raczeni jesteśmy spostrzeżeniami, iż jeśli nie była to największa bitwa średniowiecza, to przynajmniej jego późnej części, bądź też przynajmniej jedna z największych. Jak się zdaje, tylko to ostatnie stwierdzenie – nie da się ukryć, iż najmniej spektakularne – odpowiada rzeczywistości, lecz i tak w relacjach z członkami narodu Zachodu Polaka czeka niemałe zaskoczenie, ich wyobraźnia bowiem zwykła być zdominowana przez nazwy Crécy, Poiters czy Azincourt, składające się na tzw. wojnę stuletnią. Warto więc pogłębić własną wiedzę w tym zakresie.
Autor jest Francuzem, co z natury rzeczy wpływa na jego perspektywę, czego jednak nie należy mylić ze stronniczością – bynajmniej nie postrzega on rzeczonego konfliktu w monochromatycznych kategoriach, poszczególnych osób i ich zachowań nie ocenia on binarnie. Mimo wszystko nie sposób nie odczuć pewnego niedosytu spowodowanego przez stosunkowo rzadkie prezentowanie wysiłków czy nadziei Wyspiarzy.

Układ książki jest ze wszech miar chronologiczny i jakkolwiek (już nieżyjącemu) francuskiemu historykowi zdarza się wybiec myślami nieco naprzód, czasami wskutek założenia, iż czytelnik dysponuje jako ogólną wiedzą, której mieszkaniec kraju nad Wisłą niekoniecznie musi posiadać, to są to przypadki na tyle nieczęste, że w żadnym razie nie warzą one przyjemności płynącej z lektury.



Atutem przedmiotowej pozycji jest fakt, że jej wywody nie ograniczają się
wyłącznie do prezentacji typowo „feudalnej” perspektywy, właściwej jedynie dla tronów i dworów, lecz całe zmagania są wpisywane również w kontekst przemian społecznych, gospodarczych, a nawet technologicznych. I jakkolwiek sfery te nie są traktowane równoważnie – autor mimo wszystko nieco ciąży ku tradycyjnej szkole „kronikarskiej”, to jednak całość mimo wszystko nie jest aż tak „podręcznikowa”.

Wydawnictwo Astra zwykło kłaść niemały nacisk na staranność warstwy edytorskiej, tak iż obcowanie z samą książką dostarcza niemałej przyjemności…co nie dotyczy jednak nadgarstków muszących zmagać się z jej ciężarem. Zaimponował mi fakt, że jakkolwiek całość liczy sobie ok. 800 stron, to znalezienie chociażby pojedynczej literówki stanowi nie lada wyzwanie.

„Wojna stuletnia 1337-1453” to lektura wysoce satysfakcjonująca i wystarczająca dla czytelnika, chyba że ten cechuje się akademickimi predylekcjami. Polskie starcia z Zakonem Krzyżackim w istocie mogą się mu wydać bardziej… prowincjonalne i mniej złożone, o ile tylko intelektualnie dopuści on tego rodzaju możliwość.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz