Haing Ngor - Pola śmierci. Kambodżańska odyseja

Im dalej na wschód, tym bardziej poddańczo i okrutnie? Można dostrzec taką dość zadziwiającą inklinację pomiędzy położeniem społeczeństwa – orientowanego względem południka Greenwich – a zwyczajami tak w stosunku wobec władzy, jak również wobec pozostałych ludzi (czy też tejże władzy wobec jednostek). To nie przypadkiem Bizancjum było w Europie Zachodniej synonimem ceremonializmu i swoistego upadlania poddanego wobec władzy, jak również symbolem wymyślnych i przerażających tortur. Z kolei te same społeczeństwo średniowiecznych Greków jako antypersonalistycznych postrzegało Arabów i Turków, ci zaś Tatarów…
Europa Zachodnia „wymyśliła” obozy koncentracyjne, które jednak na prawdziwie monumentalną skalę zostały rozbudowane przez wschodnich Sowietów, podobnie jak kult jednostki na niewyobrażalną nawet dla Josifa Wissarionowicza skalę rozwinął się w Chinach i Korei Północnej. Tym bardziej nie powinno dziwić to, iż niechlubny rekord w procentowej eksterminacji własnego społeczeństwa również należy do Azjatów – a mianowicie Czerwonych Khmerów, który na wymordowanie trzeciej części swego narodu potrzebowali zaledwie czterech lat.

Przeciętny zjadacz chleba myśli o świecie i historii kliszami i symbolami, takim zaś dla Kambodży był amerykański film „Pola śmierci”, w którym rolę jednego z ocalałych z tego pandemonium odegrał autentyczny uchodźca, niosący własny bagaż tragicznych doświadczeń – Haing Ngor.



…a właściwie to Ngor Haing, gdyż taki sposób zapisu właściwy jest dla narodów Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej. „Pola śmierci. Kambodżańska odyseja” to autobiografia tego uciekiniera, acz nie ograniczająca się wyłącznie do relacji z przeżyć spod okrutnego czerwonego reżimu – i bardzo dobrze! Autor przedstawia siebie, a także swój kraj, od dnia swych narodzin, co pozwala lepiej zrozumieć specyfikę wydarzeń, mentalność danego społeczeństwa, a przez to także po trosze przyczyny tego, co się stało w drugiej połowie lat 70. Widzimy więc upadek kolonializmu
i problemy nowego państwa z nagle uzyskaną suwerennością. Niestety, dane nam też jest spostrzec, ile winy w następnie rozpętanym złu było rządów zachodnich.

Osoby oczekujące po przedmiotowej pozycji relacji z kambodżańskiej „konferencji w Wannsee” mogą jednak poczuć się rozczarowane, autor bowiem nie miał w ogóle do czynienia z reżimową „wierchuszką” ani też sporami rozgrywającymi się w jej łonie, takoż i niewiele poświęca im uwagi, o ile nie odczuł tejże na własnej skórze w postaci Anghki – „partii” – tworu tyleż wszechwładnego, co mitycznego i niedookreślonego. Nazwisko Pol Pota pojawia się dopiero wtedy, gdy tenże zmuszony jest uciekać przed nacierającymi armiami Wietnamu.

Co jednak stanowi szczególną wartość omawianej książki, bynajmniej nie kończy się ona z momentem „wyzwolenia” przez wschodnich sąsiadów – jako że życie nie ustało w tej chwili, jak również niemożliwe było zwieńczenie całości frazą „i żyli długo i szczęśliwie”, Haing Ngor opowiada następnie o swej – i swych pobratymców – ucieczce do Tajlandii, a następnie imigracji do Stanów Zjednoczonych. Jakże wielce specyficzne jest zresztą zakończenie przedmiotowej książki!

„Pola śmierci. Kambodżańska odyseja” to zapis wspomnień z wydarzeń tak zdawałoby się surrealistycznych, iż jeśli prawdziwych, to antycznych. Tymczasem prawda jest znacznie bardziej przerażająca, większość ocalałych żyje bowiem po dziś dzień, codziennie musząc się zmagać z koszmarami przeszłości. I jakkolwiek przedmiotowa pozycja z pewnością nie wyczerpała zagadnienia, tym niemniej warto po nią sięgnąć nie tylko z powodu właściwie braku jakiejkolwiek innej alternatywy.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz