Czarna księga rewolucji francuskiej

Rewolucja francuska jest dość dziwacznie traktowana przez współczesne społeczeństwo polskie. Z jednej strony trudno doszukać się podręcznika historii, w którym nie zostałaby ona przedstawiona jako zjawisko co do zasady pozytywne, z reguły opatrywane „wielkim” epitetem, z drugiej strony trudno znaleźć we współczesnych księgarniach jakąkolwiek pozycję traktującą kompleksowo o tym zjawisku – czy raczej procesowi. Na przekór obu tych nurtów staje „Czarna księga rewolucji francuskiej”.
Tytuł książki – jak też sama jej okładka – mówi już wiele o idei przyświecającej autorom tej książki. Jest to bowiem niejako cykl felietonów poświęconych losom Francji ze schyłku XVIII wieku, stworzonych z perspektywy dalekiej od apologetycznych – jeśli nie hagiograficznych – klęczek, formułowanych zaś raczej z uwzględnieniem perspektywy gilotyny, Wandei czy innych aberracji.

Autorzy poddają zresztą w wątpliwość samą tezę o „wypaczeniowym” charakterze Wielkiego Terroru i innych rewolucyjnych zbrodni (choćby na tle traktowania Ludwika XVII), wskazując raczej na dobrodziejstwo rewolucyjnego inwentarza, dopatrując się dość oczywistych analogii choćby w innych rewolucjach, z październikową na pierwszym planie.



Nierzadko można jednak odnieść wrażenie, że nie tylko troska o historyczny obiektywizm przemawia przez autorów, przynajmniej nie przez wszystkich. Nie musi to od razu oznaczać zarzutu stronniczości, nie sposób jednak wyzbyć się pewnych wątpliwości. Przykładem może być chociażby rzeczony tekst poświęcony osobie królewskiego infanta (czy delfina), cechujący się na tyle dalece posuniętym zbeletryzowaniem, że rodzącym obawy o pewną czołobitność.


Co istotne, rzeczona pozycja zakłada bowiem, iż czytelnik dysponuje więcej niż podstawową wiedzą o rewolucji, a nazwiska Marata, Saint-Justa czy Neckera nie są dlań anonimowymi. Książka ta stanowi bowiem owoc francuskiej myśli i w pierwszej kolejności jest skierowana do odbiorcy znad Sekwany i Loary, zakładając pewne fundamenty, które polskie szkolnictwo niekoniecznie wykształca.

Szczególne odczuwalne jest to podczas lektury drugiej – bodaj najpokaźniejszej – części, poświęconej rozważaniom nad doktrynami politycznymi i (w mniejszym stopniu) filozoficznymi ukształtowanymi pod wpływem (lub wobec) rewolucji roku 1789. Nie da się nie zauważyć, że jest ona mocno hermetyczna, adresowana zdecydowanie do specyficznego i wyrobionego czytelnika.

Książkę domyka rozdział antologiczny, niestety jednak rozczarowujący w swej treści, sprawiając wrażenie losowości i braku jakiejkolwiek głębszej myśli leżącej u podłoża jego struktury. Zresztą już sama jego objętość świadczy o dość macoszym potraktowaniu, jakkolwiek podwyższa on wartość całości jako dzieła historycznego.

„Czarna księga rewolucji francuskiej” to książka kontrowersyjna. Co prawda rzuca ona światło na wiele mroczniejszych i co skrzętniej skrywanych plam na wizerunku „sławetnego” roku 1789 (i lat następnych), lecz jest raczej wątpliwe, czy zaspokoi ona w pełni oczekiwania czytelnika, nawet jeśli ten nie wyglądał panegiryku, lecz pozycji demaskatorskiej.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz