Bertrand Galimard Flavigny - Joannici. Historia Zakonu Maltańskiego

Przeciętny Polak poproszony o „familiadowe” skojarzenie z pojęciem zakony rycerskiego pod wpływem kultury niespecjalnie wysokiej przywoła zapewne templariuszy, ewentualnie z lekcji historii bądź telewizji (jako że taki typowy Polak czyta przeciętnie pół książki na rok, darujmy sobie nadzieje na lekturę Sienkiewiczowskiego oryginału) przywoła Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, czyli popularnych Krzyżaków. O dziwo jednak to nie ten podmiot przetrwał do dnia dzisiejszego jako liczący się byt.
Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników Świętego Jana, z Jerozolimy, z Rodos i z Malty zwany popularnie joannitami bądź szpitalnikami liczy sobie ponad 900 lat mniej czy bardziej burzliwej historii. Początkowo ukierunkowany był on na działalność, którą współcześnie byśmy nazwali dobroczynną tudzież charytatywną – jakkolwiek wyspecjalizowaną, ukierunkowaną w stronę medycyny – później jednak nabrał również rysu militarnego, który właściwie został zarzucony dopiero w epoce napoleońskiej.



Bertrand Galimard Flavigny w swej książce kompleksowo przedstawia dzieje tego podmiotu, od jego dość niepewnych początków w Ziemi Świętej aż po współczesność, przy czym warto mieć na uwadze fakt, że pozycja ta została w oryginale pierwotnie wydana w 2006 roku, przez co nie uwzględnia chociażby niedawnego dość ostrego sporu między papieżem Franciszkiem a Zakonem wokół osoby Wielkiego Kancl
erza Albrechta Freiherra von Boeselagera, choć w istocie dotyczącego raczej kwestii prawnych.

Autor rozpatruje swój przedmiot może nie z pozycji klęcznika, niemniej jego przychylność wobec Kawalerów Maltańskich jest łatwo dostrzegalna, czasami zresztą wzbudza podejrzenia, czy aby nie towarzyszy jej skłonność do jeśli nie przemilczenia, to zbagatelizowania mniej chwalebnych wątków. Znajduje to odzwierciedlenie w szeregu nieścisłości, które są korygowane w przypisach przez tłumacza.

Rzeczona publikacja stanowi jednak pozycję przekrojową, francuski dziennikarz nie ogranicza swego zainteresowania do najpopularniejszej batalistyki, lecz oddaje właściwe miejsce również oddziaływaniu Zakonu na rozwój lecznictwa czy też i sztuki. Podkreślić również należy całkiem frapujące aneksy.

„Joannici” nie są książką idealną, próżno jednak na polskim – choć zapewne nie tylko tym – rynku wydawniczym szukać pozycji bardziej dojrzałej i kompleksowej. Ich lektura sprawi, iż czytelnik już zawsze nieco inaczej będzie spoglądał na krzyż maltański czy dość pretensjonalne – z perspektywy współczesności – odzienie członków Zakonu.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz