Antony Beevor - Stalingrad

Bitwa o Stalingrad była jedną z najbardziej krwawych i zażartych stoczonych w trakcie II wojny światowej. I choć wedle słynnego zdania ówczesnego przywódcy Związku Radzieckiego śmierć miliona osób jest już nie tragedią, a zwykłą statystyką, nazwa owego nieszczęsnego miasta położonego nad Wołgą po dziś dzień wielu ludziom kojarzy się z piekłem na ziemi. Bo w istocie walki, które miały tam miejsce od sierpnia 1942 roku do końca stycznia roku następnego tym w istocie były – najgłębszym kręgiem dantejskiego inferno.
Choć w kulturze masowej temat ten ostatnimi czasy stał się obecny, by nie rzec, iż wręcz popularny, bardziej szczegółowa wiedza o wydarzeniach znad Wołgi właściwie nie jest do wydobycia z różnorodnych dzieł i dziełek, nacechowanych propagandą czy hollywódzką pompą. Co więcej, na fali owej popularności powstało wiele książek mających ambicje zwać się historycznymi, lecz w istocie powielających rozmaite grzechy i grzeszki. Dlatego też z pewną obawą sięgałem po „Stalingrad” Antony’ego Beevora, opublikowany w Wielkiej Brytanii już lat temu dziesięć, w Polsce zaś niedawno dopiero wydany nakładem Znaku.

Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej korzystne – stosunek objętości tekstu do ilości zdjęć i różnorakich map i wykresów jest przytłaczający. To z pewnością zniechęci wielu niedzielnych miłośników obrazów poświęconych słynnej bitwie, jednak moim zdaniem dobrze świadczy o zamiarach autora jak najwierniejszego jej przedstawienia, niekoniecznie przystępnego dla każdego zjadacza chleba.

Nie znaczy to jednak, iż pozycja ta napisana jest językiem ciężkim czy obfitującym w liczby i statystyki. Antony Beevor ma bez wątpienia lekkie pióro, nie pozwalając czytelnikowi na odrzucenie książki w kąt, co najwyżej na chwilowe jej odłożenie celem uzupełnienia płynów i węglowodanów.

Druga wersja okładki - z błędem w imieniu autora...


Osobiście zafascynowany byłem dyscypliną, z jaką autor opisuje kolejne i kolejne etapy zmagań. Nie zwykł on bowiem podejmować następnych wątków, póki nie ukończy poprzednich. W związku z tym dość łatwo póź
niej odszukać w książce interesujące informacje, zwłaszcza z uwagi na jej wręcz bezwzględnie chronologiczny układ. Czasami owo uporządkowanie staje się wręcz irytujące, czytelnik bowiem intuicyjnie przeczuwa, iż zaraz czeka go naprawdę wielkie „coś”, podczas gdy autor wcale ku temu nie zmierza najkrótszą drogą.

Dobrze o niniejszej pozycji świadczy też okoliczność, że autor wiele stronic poświęca samemu wybuchowi Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i jej przebiegowi poprzedzającemu zmagania stalingradzkie, jak też znowu nie tak mało miejsca zajmuje opis implikacji owej bitwy, tak dla losów całej wojny, jak i poszczególnych jednostek. Może jedynie odnośnie tego ostatniego wysunąć można zarzut pewnego braku równowagi pomiędzy prezentacją dziejów żołnierzy niemieckich i krasnoarmiejców, jak też pomiędzy losami kadry dowódczej a zwykłych szeregowców. Zwłaszcza że zgromadzoną przez autora dokumentację uznać należy za imponującą.

„Stalingrad” Antony’ego Beevora jest pozycją ze wszech miar dojrzałą i poważną, którą zachwyceni będą nie tylko ortodoksyjni miłośnicy batalistyki i szerzej rozumianej historii. Przeczytamy w niej o Wasiliju Zajcewie, zobaczymy jego zdjęcia, dowiemy się o plotce tyczącej się jego pojedynku z niemieckim przełożonym szkoły snajperów, lecz zarazem nie pozostawione nam zostaną złudzenia, iż jest to tylko nijak nieudokumentowana plotka. O losach tej bitwy rozstrzygnęli bowiem nie indywidualni bohaterowie, lecz masy „armatniego mięsa” przelewającego swą krew. I to ich dziejom właśnie poświęcona jest ta książka.


Piotr Kociubiński
„Klemens”
E-mail autora: klemens(at)sztab.com



Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz