Antony Beevor - Berlin 1945. Upadek

Wiele książek powstało poświęconych losom tak Wschodniego, jak i Zachodniego Frontu w czasie drugowojennych zmagań, szereg z nich poświęconych był tragicznemu dla ZSRR rokowi 1941 roku, niejedna koncentrowała swoją oraz czytelniczą uwagę na monumentalnych zmaganiach w ruinach Stalingradu tudzież nieopodal Kurska, jeszcze inne przedstawiały dramatyzm lądowania w Normandii czy ostatniej niemieckiej ofensywy w Ardenach. Co jednak dość zaskakujące, tylko niewiele z nich wspomina o ostatnich dniach nie tyle Trzeciej Rzeszy – choć także – lecz Wehrmachtu i innych niemieckich sił zbrojnych, potężnych i przez wiele lat zwycięskich, a jednak ostatecznie rozbitych w puch.
Taką pozycją, której celem jest właśnie przybliżenie tych zmagań, od sforsowania Wisły (a nawet wcześniejszych) aż po zatknięcie na Bramie Brandenburskiej radzieckiej flagi jest książka autorstwa Antony’ego Beevora pod wielce sugestywnym tytułem „Berlin 1945. Upadek”. Jako że autor ten wcześniej gros swej uwagi poświęcił właśnie bitwie stalingradzkiej i otworzeniu zachodniego frontu we Francji w 1944 roku, czytelnik może być pewien tak jego wiedzy, jak i pasji.

Autor już we wstępie wyjaśnia swoją motywację towarzyszącą stworzeniu niniejszego dzieła – uderzyła go bowiem treść przemowy jednego z krasnoarmiejców walczących w Stalingradzie po kapitulacji 6. Armii Paulusa do niemieckich jeńców, który kazał im najpierw patrzeć na otaczające ich ruiny, po czym stwierdził, że tak niedługo będzie wyglądać Berlin. Czy tylko o to chodziło, o zemstę?



Oczywiście motywacja taka towarzyszyła wielu Iwanom-szeregowcom, jak też i żołnierzom wyższych szarży, kluczowe decyzje „wierchowki” były jednak nakierowane raczej na osiągnięcie tak doraźnych celów politycznych, jak również i tych o bardziej odległej perspektywie. W żadnym jednak razie nie odbiera to dramatyzmu zmaganiom, przeci
wnie, owe dysonanse czynią je jeszcze bardziej tragicznymi, beznadziejnymi.

Zawsze zadziwiała mnie skala bezsensu oporu niemieckiego w 1945 roku, zwłaszcza po sforsowaniu Odry, gdy dysproporcja w sprzęcie i zasobach była skrajnie rażąca, brak zaś jakichkolwiek był więcej niż oczywisty. Oczywisty jednak tylko dla nieskażonych, zdroworozsądkowych umysłów, tymczasem najwyżsi dygnitarze nazistowscy powoli zaczęli się zanurzać wówczas w oparach szaleństwa mieszającego się z ideologią. Dla wielu z nich to niewątpliwie był koniec świata, istny zmierzch bogów, niesamowity jest wszakże mechanizm psychiczny, który kazał im pociągnąć za sobą w otchłań cały naród. Antony Beevor szczegółowo analizuje przyczyny, dla których żołnierze najróżniejszych szczebli nie byli w stanie prawie do ostatnich dni zakrzyknąć „dość!”, jak również te, które w końcu przemogły w nich tę wewnętrzną barierę.

Bitwa o Berlin, będąca ostatnim wielkim akordem II wojny światowej w Europie – choć nie ostatnim w ogóle, często bowiem zapomina się, iż Wrocław bronił się dłużej, podobnie jak niektóre jednostki stacjonujące w Czechach – bynajmniej nie odstawała od innych starć na Ostfroncie – pochłonęła ona więcej ofiar po stronie radzieckiej niźli niemieckiej, często zupełnie bezsensownych, cechowała się również ogromną brutalnością i wielką skalą użytych środków. Podobnie jednak jak inne wielkie starcia zaskakująco wiele uczy nas ona o naturze człowieka, co brytyjski historyk doskonale uwypukla w swojej książce.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz