Andrzej Chwalba - Samobójstwo Europy

Dziecięciem będąc niejednokrotnie wybierałem się z rodzicami na działkę, w celu tyleż eksploatowania jej z wszelakiej maści truskawek czy innych samosiewnych czereśni, co sprzątania z przybytku zostawianego przez rodaków. Jakież było moje zdziwienie, gdy krzątając się po okolicach natknąłem się na co prawda kompletnie zmurszałe i zarośnięte, lecz niewątpliwie krzyże nagrobne. Krótki wywiad uświadomił mi, że mam do czynienia z pozostałościami po cmentarzu żołnierzy austriackich i niemieckich, acz z okresu I wojny światowej. Skąd oni się tu wzięli – tego bynajmniej nie dowiedziałem się na lekcjach historii, gdyż Wielka Wojna z perspektywy Polaków jest konfliktem zapomnianym, pojawiającym się przy zakończeniu „Nocy i dni” czy początku „Przedwiośnia”. Lukę tę wypełnia książka Andrzeja Chwalby.
Wielce wymowna jest już choćby ta okoliczność, że jest to bodajże trzecia porównywalnej objętości publikacja polska w całych dziejach naszego dziejopisarstwa (a przynajmniej tak twierdzi autor)! Już sama ta okoliczność czyniłaby ją swego rodzaju unikatem. Na szczęście, nie jest to jej jedyny atut.

Przedmiotowa pozycja jest na swój sposób niesymetryczna, o ile bowiem Andrzej Chwalba rozważania swe rozpoczyna jeszcze z odwołaniem się do wydarzeń mających miejsce w XIX wieku, to dość rygorystycznie kończy je na roku 1918 – dość wskazać, że właściwe nie dane nam będzie poznać szczegółów traktatu wersalskiego tudzież innych umów pokojowych podpisanych z pozostałymi Państwami Centralnymi.



Wyżej wskazanej cechy nie należy jednak traktować jako wielkiego mankamentu, autor bowiem daleki jest od zdawkowości czy też powielania klisz. Przeciwnie, „Samobójstwo Europy” jest pozycją dojrzałą, w której gros uwagi jest poświęconych batalistyce, ale całkiem znaczna jej część ukontentuje miłośni
ków militariów czy osoby zainteresowane ówczesną obyczajowością oraz realiami zaplecza frontu.

Pewne zastrzeżenia budzić może konstrukcja danej pozycji – autor bowiem omawia poszczególne sfery, np. szczegółowo omawia bitwy pod Sommą czy Ypres, a o czołgach tudzież broni gazowej po raz pierwszy obszerniej pisze kilkaset stron dalej – lecz zdaje się, że każde rozwiązanie, w tym także uszeregowanie chronologiczne, cechowałoby się pewnymi słabościami.

Na pochwałę zasługuje także warstwa edytorska. Abstrahując od tego, że natknięcie się na choćby pojedynczą literówkę jest niemal niemożliwe (nie jestem nawet pewien tego, czy natknąłem się na takową), lecz jest pozycją ubogaconą także całkiem obszerną dokumentacją zdjęciową, przy czym została ona ładnie wkomponowana w tekst, a nie – jak to się często zdarza w przypadku pozycji historycznych – wydzielona do odrębnej części, niejednokrotnie o lepszej jakości papieru.

„Samobójstwo Europy” jest pozycją ze wszech miar wartościową. Nie jest ona bynajmniej rakiem na bezrybiu, lecz dowodem daleko posuniętej rzetelności autora, obdarzonego wcale lekkim piórem. W stulecie wybuchu tego wielkiego konfliktu książka ta winna stanowić więcej niż tylko wskazany prezent dla każdego entuzjasty dziejów najnowszych.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz