Aleksander Śpiewakowski - Samuraje

Stary witz z czasów realnego socjalizmu głosił, iż prawo wyporu cieczy odkrył Archimedes, a jeszcze wcześniej tylko uczeni radzieccy. Porzekadło to było refleksją na propagandę sukcesu rodem zza Buga, niejednokrotnie ośmieszaną przez takie indywidua, jak Trofim Łysenko i jego teorie. Nie znaczy to jednak, iż za naszą wschodnią granicą ne dokonywano prawdziwych odkryć, a pracownicy nauki byli tyle samo (mało) warci, co wspomniany szarlatan, nic z tych rzeczy. Po dziś dzień możemy zazdrościć „ludziom radzieckim” listy noblistów, jak i szacunku żywionego wobec naukowców, znajdującego przełożenie na jak najbardziej namacalne granty na badania.
Niedawno do naszych krajowych księgarń trafiło dzieło jednego z owych mitycznych radzieckich uczonych – Aleksandra Śpiewakowskiego – poświęcone, jak wprost stanowi tytuł, samurajom. Swoją drogą to dość smutny przyczynek do kondycji naszego rynku, skoro pozycja ta musiała czekać na publikację w języku polskim przez prawie dwadzieścia lat...

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, są skromne rozmiary recenzowanej książki, co od razu może wzbudzić nieufność, jakże to bowiem na nieco ponad stu stronach można przedstawić choćby i zarys kształtowania się tej jakże charakterystycznej dla historii Kraju Kwitnącej Wiśni formacji kulturowej i społecznej. Na wstępie jednak trzeba zaznaczyć, iż nie było zamiarem autora zaprezentowanie całych tych dziejów, lecz tylko ich wycinku, z położeniem szczególnego nacisku na okres szogunatu rodu Tokugawa. Jednakże Śpiewakowski niejednokrotnie zagląda i do innych epok.



Wielkim plusem „Samurajów” jest sposób niejako wdrażania czytelnika w świat pojęć ówczesnej Japonii, zgłębiania tematyki. Na pierwszych stronach nie ma się bowiem do czynienia z mnogością obcobrzmiących terminów, a wraz z pojawieniem się każdego następnego jest on od razu objaśniany, tudzież w sposób oczywisty jego znaczenie wynika z kontekstu, w jakim został on użyty. Czytelnik może nawet nie zauważyć, jak szybko pojęcia te stają się mu znajome, przez co z łatwością może przyswoić kolejne, cora
z bardziej obce sposobowi myślenia Europejczyka.

Zaletą książki jest także kolejność poszczególnych rozdziałów. Mogłoby się zdawać, iż jest to naprawdę błahostka, lecz to tylko pozór. Teoretycznie każdy rozdział tyczy się zupełnie innej sfery życia samuraja, a przez to możliwe by było czytanie ich wedle własnego konceptu. Teoretycznie. Śpiewakowski okazał bowiem w swym doborze duży talent dydaktyczny, przejawiający się w umiejętności podtrzymania zainteresowania czytelnika, tak iżby ów nie mógł się oderwać od lektury, nim ona nie osiągnie zamierzonego przez autora kresu. Ot, choćby rozdział – obszerny – poświęcony tradycji seppuku pojawia się dokładnie w chwili, gdy po raz pierwszy czytelnik mógłby odczuć zmęczenie czy znużenie.

Niewątpliwą wadą „Samurajów” są obowiązkowe przed laty wtręty poświęcone walce klas i uciskowi pracującego ludu dokonywanego przez feudałów i pasożytniczych możnowładców. I naprawdę trudno poznać, kiedy są one wymuszone na autorze, a kiedy wypływają z jego autentycznego przekonania, niejednokrotnie są one bowiem nawet dość starannie zakamuflowane.

„Samuraje” mimo sygnalizowanego wyżej feleru niewątpliwie są pozycją wartościową, z pewnością zaciekawią one czytelnika niedysponującego szerszą wiedzą niźli wyniesioną z kina. A inteligencja i zdolność krytycznego podejścia przydatne są do lektury właściwie wszystkiego.




Piotr Kociubiński
„Klemens”
E-mail autora: klemens(at)sztab.com



Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz