Adam Leszczyński - Ludowa historia Polski

Z reguły polskie szkolne podręczniki historyczne traktując o losach rodzimych rozpoczynają się od ślubu Mieszka z Dobrawą, po czym czytelnik jest konfrontowany z całą czeredą Bolesławów, Władysławów, Kazimierzów i Zygmuntów, jak też Płowcami, Grunwaldami, Kircholmami czy innymi Beresteczkami. Tylko gdzieś na marginesach zwykło się jednak wspominać, że zdecydowana większość współczesnych bądź w ogóle była nieświadoma tych wszystkich mariaży, dynastycznych przekładańców bądź celów poszczególnych wojen, bądź też miała je zupełnie w nosie (oczywiście dopóki kur nie zawitał na strzesze własnej gospodarki). Tego rodzaju podejście jest jednak obce – i wręcz oburzające – dla Adama Leszczyńskiego.
Tytuł przedmiotowej publikacji może się jednak okazać mylący dla niejednego czytelnika, a to z uwagi chociażby na zagmatwane i uwikłane ideologicznie losy terminu „lud” w języku polskim. Autor w swego rodzaju posłowiu – rozdziale o metodologii – wprost wskazuje, iż tenże winien być utożsamiany z „90 procentami najuboższej części polskiego społeczeństwa”, choć jednocześnie samokrytycznie zauważa, że wciąż skutkuje to licznymi niejasnościami, chociażby o geograficznym charakterze, czasami zaś świadomymi wyborami – i to w poczuciu ich krzywdzącego charakteru – np. w zakresie zepchnięcia na marginalia losów społeczności śląskich.



Trudno jednak sprzeczać się z miarodajnością „próbki” na poziomie dziewięciu dziesiątych ogółu, tymczasem okazuje się, iż odrzucenie skrajnej „elity” często zupełnie zmienia optykę postrzegania wielu wydarzeń. Dość wskazać, że rozbiory nie tylko nie jawią się w kategoriach dopustu Bożego, lecz okazują się pierwszym od stuleci momentem odmiany na lepsze warunków życia, podobnie jak II wojna światowa dla polskiej wsi po mię
dzywojennej mizerii.

Paradoksalnie chyba największym brakiem przedmiotowej publikacji jest powściągliwość autora w epatowaniu tego rodzaju „paradoksami”, a przynajmniej dysonansami wobec dominującego nurtu. Poniekąd przemawia to na korzyść danej książki, doprawdy trudno bowiem zarzucić jej stronniczość, a to z uwagi na obszerne odwoływania się przezeń do źródeł. Oczywiście nie oznacza to, że autor jest wolny od pewnych sympatii czy antypatii, lecz wskazując na uzasadnienie swego stanowiska niejako wręcz prowokuje do wskazania błędu bądź przyznania mu racji.

Sięgając po przedmiotową publikację obawiałem się swego rodzaju „znęcania” nad czytelnikiem poprzez epatowanie opisami krzywd i niesprawiedliwości, jednakże Adam Leszczyński - jakkolwiek w istocie nieraz wskazuje na szereg indywidualnych takowych przypadków – raczej unika erystycznego odwoływania się do emocji czytelnika, poprzestając raczej na jego rozumie niźli sercu.

Zdecydowana większość osób identyfikujących się współcześnie jako Polacy stanowi potomków chłopskich rodów, przez stulecia trudzących się na cudze dylematy, a właściwie nieobecnych w krajowej pamięci kulturalnej i historycznej, pojawiającej się tam raczej epizodycznie, i to nieraz w kategoriach gnuśności. Warto wiedzieć, co tak naprawdę kryło się za peanem Jana z Czarnolasu na cześć „wsi spokojnej, wsi wesołej”.

Autor: Klemens
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz