Przestańcie se ze mnie żartować.Porno nie widziałem i widzieć nie chcę.Książki poszukam,ale nie czepiajcie się mnie,że piszę o niemożności zakupu książki w mojej miejscowości.W końcu taka jest prawda.
nie, czepiajcie się mnie,że piszę o niemożności zakupu książki w mojej miejscowości.W końcu taka jest prawda.
Ja nie żartuję, tylko doradzam, że wystarczy ściągnąć książkę, (tak, książkę gary )
przez internet - w ten sposób przeczytałem choćby Harry'ego "7". My, (a przynajmniej ja) się niczego nie czepiamy.
Ja też się nie czepiam, po prostu praktykuję niewybredny humor (ale broń boże nie żartuję z Ciebie) i dzielę się swoimi poglądami na temat internetu
Bardziej od ściągania książki z netu (nielegalne i co ważniejsze średnio wygodne do czytania) opłaca się książkę w necie zamówić (na allegro chociażby).
Ja wolę jednak dać sobie spokój z Harrym i dokończyć Władcę Pierścieni,póżniej może Hobbita.Ostatnio pożyczyłem grę Władca Pierścieni więc to na niej się teraz skoncentrowałem.
A czytał ktoś "Ostatniego Władce Pierścieni" K.J.Yeskova? Bardzo ciekawa książka. Okazuje się w niej że wojna wybuchła z powodów ekonomicznych. Po przeczytaniu tej książki inaczej spojrzycie na ten cały świat - posłużę się cytatem:
Cytat:
Po przeczytaniu tej książki nigdy już cały ten świat nie będzie taki jak chwilę jeszcze wcześniej.
Gorszy? Lepszy?..
Pełniejszy.
Ja czytałem i przy całej mojej niechęci do Tolkiena książka bardzo przypadła mi do gusty. Nie zgodziłbym się jednak, że świat Yeskova jest pełniejszy (czego jak czego, ale rozbudowanej mitologii i świetnie przygotowanej historii świata Tolkienowi odmówić nie można)... Jest bardziej wiarygodny i prawdopodobnie dojrzalszy (czym zresztą przypomina rzeczywistość wykreowaną przez Sapkowskiego w cyklu o wiedźminie).
Oczywiście masz rację - "Zbrodnia i kara" i "Mistrz i Małgorzata" to lektury, które zachwala bardzo dużo osób a każda książka w szkolnym kanonie jest zapewne pod jakimś względem wartościowa. Sęk w tym, że młodzież w wieku licealnym ma na ogół masę ciekawszych rzeczy do roboty od czytania opasłych tomów
"Jesteś bardzo atrakcyjną dziewczyną i bardzo mi miło, że zapraszasz mnie na suto zakrapianą prywatkę, ale na jutrzejszy wieczór zaplanowałem sobie lekturę "Ojca Goriot", więc niestety zmuszony jestem odmówić" - nie brzmi specjalnie wiarygodnie
Ale moje słowa nie były apelem do młodzieży w wieku licealnym "czytajcie więcej!"- pisałem konkretnie do Ciebie
Jasne, że każdy coś tam ma do roboty, ale skoro czytuje się i inne książki to i na "Mistrza i Małgorzatę" można znaleźć czas.
Eh, sam się brzydzę tym moralizatorstwem, które właśnie odstawiłem
Jeszcze do Sapkowskiego i Tolkiena, o których tu się sporo mówi.
U Tolkiena to przedstawianie świata w czarno-białych barwach uważam za beznadziejne, choć nie da się ukryć, że książki są dobrze napisane.
U Sapkowskiego na pewno jest z tym lepiej- świat jest pełniejszy, przyczynami konfliktów często jest zaślepiona nienawiść między rasami (tu Sapkowski naprawdę się spisuje), fajnie pomyślane są też sformułowane wątpliwości wiedźmina co do zasadności bronienia ludzi przed potworami, skoro części sami są jeszcze większymi potworami. Ale po lekturze Eriksona widzę, że trzeba oczekiwać od dobrych książek dużo większego wyrafinowania i finezji. Pod tym względem świetny jest np. cykl Herberta o Diunie, gdzie w kolejnych częściach wcześniejsze sukcesy okazują się często porażkami- takie elementy to dla mnie majstersztyk
Takowe elementy (choć już na dalszym planie) są też smaczkiem cyklu o Amberze Zelaznego- choć jest on na pewno bardziej nastawiony na akcję I w sprawie innych jego książek- te co miałem okazję przeczytać były rzeczywiście dużo niższych lotów niż cykl o Amberze.
Ale moje słowa nie były apelem do młodzieży w wieku licealnym "czytajcie więcej!"- pisałem konkretnie do Ciebie
Jasne, że każdy coś tam ma do roboty, ale skoro czytuje się i inne książki to i na "Mistrza i Małgorzatę" można znaleźć czas.
Oczywiście, że można znaleźć czas, gorzej z chęciami. Dość paradoksalnie, unikam książek, które były/są na spisie lektur. Zdaję sobie w pełni sprawę z tego, że część z nich to wartościowe tytuły, ale jakoś nie mogę się zmusić by po nie sięgnąć. Może ma z tym coś wspólnego fakt, że doskonale pamiętam jak dowcipna polonistka katowała mnie w podstawówce "Naszą Szkapą" i "Jankiem Muzykantem". Kiedy myślę o lekturze nasuwa mi się obraz dzieła nudnego, topornego, anachronicznego, w którym fabuła jest tylko pretekstem do przekazania czytelnikowi jakiegoś banalnego morału czy uświadomienie mu pewnej, najczęściej mocno zdeaktualizowanej, wartości.
Chociaż mam o to pretensje głównie do siebie, to trudno nie zauważyć, że to pewna społeczna prawidłowość, co skłania do opinii, że obsadzający ministerstwo edukacji ludzie są, delikatnie rzecz ujmując, oderwani od rzeczywistości i to bez względu na to, która z opcji politycznych rezyduje przy korycie. Lektury powinny dzieciakom uświadamiać, że czytanie książek jest czymś równie, o ile nie bardziej, przyjemnym co oglądania telewizji czy granie na komputerze tymczasem często dzieje się zupełnie na odwrót. Zamiast pustego patriotycznego pohukiwania Mickiewicza wolałbym przedstawiającą rzeczywiste problemy w fantastycznym wydaniu wartką prozę Sapkowskiego. Zamiast nudnego, smutnego moralizatorstwa pozytywistów, wciągająca groza Kinga. I do cholery, po co zmuszać dzieciaki do czytania 20 książek rocznie, skoro wiadomo, że i tak mało kto taką ilość przeczyta, a jeśli już, to na siłę. Takie moje tam żale
Ajmdemen napisał/a:
U Sapkowskiego na pewno jest z tym lepiej- świat jest pełniejszy, przyczynami konfliktów często jest zaślepiona nienawiść między rasami (tu Sapkowski naprawdę się spisuje), fajnie pomyślane są też sformułowane wątpliwości wiedźmina co do zasadności bronienia ludzi przed potworami, skoro części sami są jeszcze większymi potworami. Ale po lekturze Eriksona widzę, że trzeba oczekiwać od dobrych książek dużo większego wyrafinowania i finezji. Pod tym względem świetny jest np. cykl Herberta o Diunie, gdzie w kolejnych częściach wcześniejsze sukcesy okazują się często porażkami- takie elementy to dla mnie majstersztyk
To jest dyskusyjna teza. Wyrafinowanie i finezja nie są konieczne dla powstania dobrej książki, chociaż w szeroko pojętej fantastyce są rzeczywiście mile widziane. Często to co miało być wyrafinowaniem i finezją zamienia się w pretensjonalny bełkot, nieuzasadnione niczym odwracanie fabularnego kota ogonem. Tak moim zdaniem jest z cyklem o Diunie ( z wyłączeniem pierwszej pozycji), nie tylko są to książki dość ciężkie stylistycznie to jeszcze wydają się być napisane na siłę (czytaj, dla łatwej kasy). Że posłużę, się trzema mikrostreszczeniami, z którymi się w pełni zgadzam:
Dune
Frank Herbert
I'm lots smarter than you are. I challenge you to understand even one of my paragraphs!
Reader
Gee, Frank Herbert is smart. I can't even find the plot.
THE END
Dune Messiah
Everyone
We're absurdly over-intelligent with identical personalities.
(The Conspirators do some mysterious conspiracy stuff.)
Muad'Dib
Now that I have two children which need my support and care, I'll wander off into the desert and die for no particular reason.
Everyone
Wahh.
THE END
Children of Dune
(People do stuff that is OUT OF CHARACTER. People do stuff that makes NO SENSE. Cool arabic-type words and names are said, making Frank Herbert look SMART and COOL.)
THE END
Z tego co się orientuję, dobre, "wyrafinowane i finezyjne" utwory pisze Jacek Dukaj (chociaż głową nie ręczę, bo miałem do czynienia z tylko niewielką próbką jego twórczości)
To jest dyskusyjna teza. Wyrafinowanie i finezja nie są konieczne dla powstania dobrej książki, chociaż w szeroko pojętej fantastyce są rzeczywiście mile widziane. )
Cóż, jeśli ideałem jest ultraheros robiący wrogom rachu-ciachu, a potem dokazujący w łożu, potem hulający i od początku to samo, to owszem- finezja nie jest konieczna.
Owszem, można wtedy mówić o dobrej książce sensacyjnej, ale w fantasy i s-f "akcja" nie powinna mieć pierwszego miejsca, choć bardzo fajnie jeśli też jest dobrze prowadzona, jak nie powtarzając się- u mojego ulubionego aktualnie pisarza
gary_joiner napisał/a:
Często to co miało być wyrafinowaniem i finezją zamienia się w pretensjonalny bełkot, nieuzasadnione niczym odwracanie fabularnego kota ogonem. Tak moim zdaniem jest z cyklem o Diunie ( z wyłączeniem pierwszej pozycji), nie tylko są to książki dość ciężkie stylistycznie to jeszcze wydają się być napisane na siłę (czytaj, dla łatwej kasy). Że posłużę, się trzema mikrostreszczeniami, z którymi się w pełni zgadzam:
Dune
Frank Herbert
I'm lots smarter than you are. I challenge you to understand even one of my paragraphs!
Reader
Gee, Frank Herbert is smart. I can't even find the plot.
THE END
Dune Messiah
Everyone
We're absurdly over-intelligent with identical personalities.
(The Conspirators do some mysterious conspiracy stuff.)
Muad'Dib
Now that I have two children which need my support and care, I'll wander off into the desert and die for no particular reason.
Everyone
Wahh.
THE END
Children of Dune
(People do stuff that is OUT OF CHARACTER. People do stuff that makes NO SENSE. Cool arabic-type words and names are said, making Frank Herbert look SMART and COOL.)
THE END
Cóż, przyznaję się bez bicia, że ciężko mi polemizować, skoro czytałem tylko część pierwszą właśnie (acz od pewnego czasu szykuję się do lektury całej serii), przy wygłaszaniu poprzedniej opinii opierałem się głównie na wrażeniach innych. Z tego co słyszałem w każdej części naciski są położone na inne elementy, np. całkiem fajna opinia przeczytana na pewnym forum:
Cytat:
Zdecydowanie wybieram 'Boga Imperatora Diuny'. Ten tom jest również moją ulubioną książką i nie zapowiada się na zmianę. 'Bóg...' to przede wszystkim niesamowite studium mechanizmów władających światem i psychiki człowieka. Filozoficzny geniusz tej książki jest tak niesamowity, że nie ma praktycznie strony, która by mnie nudziła. Fakt, nie ma tam dużo akcji, ale mimo to książka obfituje w sporą dramaturgię, która jest w całej swej istocie niespodziewana i przeszywa na wylot. Szczególnie mam tu na myśli moment śmierći Monea i upadek Leta II. Słowa "Panie, Siajnok (jakkolwiek się to poprawnie pisze), wierzę!", umieszczone w odpowiednim kontekście powalają. W ogóle, jak doszedłem do akcji z mostem i zasadzką, tętno tak mi podskoczyło, że później przez tydzień nie mogłem myśleć o niczym innym, jak o zabójstwie Boga Imperatora.
Obecne czytam wersję angielską...
Te szydercze mikrostreszczenia, które przytoczyłeś, niewiele wnoszą- na tej zasadzie można "jechać" po każdej książce (jakby się Sapkowskiemu dostało lepiej nie mówić )
Zresztą już przykład pierwszego "powala"
Cytat:
Dune
Frank Herbert
I'm lots smarter than you are. I challenge you to understand even one of my paragraphs!
Reader
Gee, Frank Herbert is smart. I can't even find the plot.
Na szczęście czytałem, więc mogę coś niecoś rzucić. Więc Twoim zdaniem (bo- "z którymi się w pełni zgadzam") wątki:
1. Ekologiczny!- będący olbrzymim nowatorstwem ze strony Herberta. Kwestia zmiany klimatu i oblicza całej planety poprzez działania człowieka będąca w wyśmienitym nawiązaniu do powstałych naówczas i ciągnących się do dziś spekulacji (a nawet działań- choćby ZSRR) na ten temat.
2. Mesjanistyczny- wiem, fuj, też "znielubiałem" ten temat. Ale jednak nie da się ukryć, że pomysł "hodowania" mesjasza jest nietypowy.
3. Polityczny- kto to ostatnio zachwalał fabuły budowane wokół konfliktu o surowce?
I od kogo to wzięty został ten pomysł?
nie mają znaczenia? Czy są "pomijalne"?
Ponadto trzeba docenić sam (wszech)świat zbudowany przez Herberta- struktura polityczna imperium, Freemeni ze swoją kulturą i nawiązanie do narodu wybranego, no i Diuna jako Ziemia Obiecana.
Fabuła słaba/ niedostrzegalna? Kwestia gustu, osobiście uważam ją za bardzo dobrą, a finał za majstersztyk (gdyby nie on, to pewnie moja ogólna ocena spadłaby do dobrej z minusem ) - zresztą też nasuwa skojarzenia do Aleksandra Wielkiego chociażby.
Autor mikrostreszczeń chyba czytał po jednym paragrafie co 2 tygodnie, skoro do tego sprowadza się jego opinia o książce (oczywiście można myśleć nad innymi wytłumaczeniami...)- dziwi mnie tu więc Twoja "całkowita" zgoda.
Ostatnio zmieniony przez Ajmdemen Czw Lis 22, 2007 12:46 pm, w całości zmieniany 5 razy
Cóż, jeśli ideałem jest ultraheros robiący wrogom rachu-ciachu, a potem dokazujący w łożu, potem hulający i od początku, to owszem- finezja nie jest konieczna.
Owszem, można wtedy mówić o dobrej książce sensacyjnej, ale w fantasy i s-f "akcja" powinna mieć pierwszego miejsca, choć bardzo fajnie jeśli też jest dobrze prowadzona, jak nie powtarzając się- u mojego ulubionego aktualnie pisarza
Ajm zgodzisz się ze mną, że fantastyka to bardzo różnorodny wewnętrznie "gatunek" literacki. Porównywanie powieści nastawionych na akcję z tymi nastawionymi na cokolwiek innego (wybacz, nie liznąłem nic Eriksona) nie ma sensu, chociaż w bibliotece obie z nich znajdziesz na tej samej półce. Kiedy mam ochotę na akcję czytam Sapkowskiego, Harrisona, Łukianienkę (co poradzę, że Planety Śmierci mnie bawią), kiedy mam ochotę na psychodelę czytam Dicka, kiedy mam ochotę na logiczną łamigłówkę Asimova itd itp.
Ajmdemen napisał/a:
Na szczęście czytałem, więc mogę coś niecoś rzucić. Więc Twoim zdaniem (bo- "z którymi się w pełni zgadzam") wątki:
1. Ekologiczny!- będący olbrzymim nowatorstwem ze strony Herberta. Kwestia zmiany klimatu i oblicza całej planety poprzez działania człowieka będąca w wyśmienitym nawiązaniu do powstałych naówczas i ciągnących się do dziś spekulacji a nawet działań (ZSRR parę niezbyt fortunnych działań podjęło na ten temat.
2. Mesjanistyczny- wiem, fuj, też "znielubiałem" ten temat. Ale jednak nie da się ukryć, że pomysł "hodowania" mesjasza jest nietypowy.
3. Polityczny- kto to ostatnio zachwalał fabuły budowane wokół konfliktu o surowce?
I od kogo to wzięty został ten pomysł?
nie mają znaczenia? Czy "pomijalne"?
Ponadto trzeba docenić sam (wszech)świat zbudowany przez Herberta- struktura polityczna imperium, Freemeni ze swoją kulturą i nawiązanie do narodu wybranego, no i Diuna jako Ziemia Obiecana.
1. Wątek ekologiczny może i jest dość istotny, ale czy przy tym ciekawy? Nie wiele z niego pamiętam, pamiętając przy tym inne elementy utwory, więc zapewne nie specjalnie, w każdym razie dla mnie.
2. Mesjanizm... Bardzo oryginalne ze strony Herberta, aczkolwiek nie przeczę, że miał swoje uroki.
3. Polityczny wątek był nieźle opracowany i wypada dość dobrze, ale kosmiczne imperium oparte na monarchii wypada średnio wiarygodnie a zupełna polaryzacja rodów (atrydzi - dobro i szlachetność, harkoneni - zło i przebiegłość) to kpina ze zdrowego rozsądku.
Ajmdemen napisał/a:
nie mają znaczenia? Czy "pomijalne"?
Ponadto trzeba docenić sam (wszech)świat zbudowany przez Herberta- struktura polityczna imperium, Freemeni ze swoją kulturą i nawiązanie do narodu wybranego, no i Diuna jako Ziemia Obiecana.
Fabuła słaba/ niedostrzegalna? Kwestia gustu, osobiście uważam ją za bardzo dobrą, a finał za majstersztyk (gdyby nie on, to pewnie moja ogólna ocena spadłaby do dobrej z minusem ) - zresztą też nasuwa skojarzenia do Aleksandra Wielkiego chociażby.
Ależ Ajm, ja doceniam Diunę (o czym zresztą napisałem), to dobra książka, ale ma wiele wad. Drażniący, momentami toporny styl literacki, irytująco płaskie tworzone jakby od szablonu postacie, monotonne, nudne dialogi, pretensjonalny mesjanizm.
Ajmdemen napisał/a:
Autor mikrostreszczeń chyba czytał po jednym paragrafie co 2 tygodnie, skoro do tego sprowadza się jego opinia o książce (oczywiście można myśleć nad innymi wytłumaczeniami...)- dziwi mnie tu więc Twoja "całkowita" zgoda.
Streszczenia pochodzą ze strony http://www.rinkworks.com/bookaminute/ i mają charakter humorystyczny. Zapewniam, że wszystkie powieści traktowane są z podobną dozą złośliwości Tymniemniej często bardzo trafnie wskazują, chociaż w dość przerysowany sposób, na wady danego tytułu. I z wymienionymi wadami w pełni się zgadzam ( wiem, wiem, wcześniej wyraziłem się nieprecyzyjnie) nie negując przy tym, że książki (szczególnie pierwsza część cyklu) mają i zalety.
Ajm zgodzisz się ze mną, że fantastyka to bardzo różnorodny wewnętrznie "gatunek" literacki. Porównywanie powieści nastawionych na akcję z tymi nastawionymi na cokolwiek innego (wybacz, nie liznąłem nic Eriksona) nie ma sensu, chociaż w bibliotece obie z nich znajdziesz na tej samej półce. Kiedy mam ochotę na akcję czytam Sapkowskiego, Harrisona, Łukianienkę (co poradzę, że Planety Śmierci mnie bawią), kiedy mam ochotę na psychodelę czytam Dicka, kiedy mam ochotę na logiczną łamigłówkę Asimova itd itp.
Masz oczywiście rację co do maritum. Uważam jednak za pewne nadużycie fakt, że książki będące właściwie powieściami sensacyjnymi osadzonami w realiach s-f/fantasy przydziela się do tego gatunku.
Przedstawienie alternatywnej rzeczywistości nie powinno się ograniczać do przedstawienia mapki z granicami. Autor powinien wyeksponować jakoś nietypowość owego świata (i wolałbym, żeby nie ograniczało się to d występowania magii i elfów)- bo często to osadzanie akcji w innych realiach ma za cel tylko nadanie sobie całkowitej swobody twórczej. "Tylko" spoistość i wiarygodność stworzonego świata na tym cierpi.
gary_joiner napisał/a:
1. Wątek ekologiczny może i jest dość istotny, ale czy przy tym ciekawy? Nie wiele z niego pamiętam, pamiętając przy tym inne elementy utwory, więc zapewne nie specjalnie, w każdym razie dla mnie.
"Interesującość" to fenomen ciężki do obiektywnej oceny- jak dla mnie wątek był bardzo ciekawy- przemienienie pustyni w zieloną równinę jako realna możliwość. Co więcej będący wizją jednocząca cały lud.
gary_joiner napisał/a:
3. Polityczny wątek był nieźle opracowany i wypada dość dobrze, ale kosmiczne imperium oparte na monarchii wypada średnio wiarygodnie a zupełna polaryzacja rodów (atrydzi - dobro i szlachetność, harkoneni - zło i przebiegłość) to kpina ze zdrowego rozsądku.
A w jaki sposób miałoby się owo imperium opierać na demokracji. Ogólnogalaktyczne głosowanie byłoby ciężkie technicznie do przeprowadzenia (?)
A kontrast Atrydzi- Harkoneni wydaje mi się akurat pewną ironią ze strony autora, choć być może doszukuję się zbytniej głębi -ale jako drobny ot: skoro autor mikrostreszczeń tak narzekał na to, że Herbert się popisuje, to on pewnie by się zgodził z moim przypuszczeniem i uznałby za kolejny przykład
gary_joiner napisał/a:
irytująco płaskie tworzone jakby od szablonu postacie
W niektórych przypadkach zarzut jest słuszny. Ale nie jest ich aż tak wiele...
gary_joiner napisał/a:
monotonne, nudne dialogi
Nie zauważyłem
gary_joiner napisał/a:
Streszczenia pochodzą ze strony http://www.rinkworks.com/bookaminute/ i mają charakter humorystyczny. Zapewniam, że wszystkie powieści traktowane są z podobną dozą złośliwości Tymniemniej często bardzo trafnie wskazują, chociaż w dość przerysowany sposób, na wady danego tytułu. I z wymienionymi wadami w pełni się zgadzam ( wiem, wiem, wcześniej wyraziłem się nieprecyzyjnie) nie negując przy tym, że książki (szczególnie pierwsza część cyklu) mają i zalety.
Czytałem sobie- kilka było trafionych (ostatnie części cyklu Jordana świetnie podsumowane ), ale w większości na siłę szukają czegoś do "wytknięcia" (hmm, np. pierwsze części cyklu Jordana ).
Przedstawienie alternatywnej rzeczywistości nie powinno się ograniczać do przedstawienia mapki z granicami. Autor powinien wyeksponować jakoś nietypowość owego świata (i wolałbym, żeby nie ograniczało się to d występowania magii i elfów)- bo często to osadzanie akcji w innych realiach ma za cel tylko nadanie sobie całkowitej swobody twórczej. "Tylko" spoistość i wiarygodność stworzonego świata na tym cierpi.
Zgadzam się ale z pewnymi zastrzeżeniami. Generalnie utarło się, że wyznacznikiem tego czy dana książka należy do fantastyki jest obecność (lub jej brak) odpowiednich gadżetów. Coś co czyta się jak thriller szpiegowski zostanie zaszufladkowane do fantastyki jeżeli pojawią się w nim elfy, podobnie prosta sensacja z magicznymi mieczami, dramat psychologiczny z telepatią czy kryminał z robotami. Pytanie, które trzeba sobie zadać to "Co autor chciał napisać?". Jeżeli prostą sensację z mieczami (nazywa się to zdaje się heroic fantasy) to ocenianie jej według kryteriów "dojrzałej" fantastyki nie ma sensu. Jeżeli autor miał aspiracje do poważnego dzieła literackiego, a wyszła mu sensacja z mieczami to oczywiście wszelka krytyka jest uzasadniona.
Ajmdemen napisał/a:
"Interesującość" to fenomen ciężki do obiektywnej oceny- jak dla mnie wątek był bardzo ciekawy- przemienienie pustyni w zieloną równinę jako realna możliwość. Co więcej będący wizją jednocząca cały lud.
A, to o to chodziło... Łaskawie pozwolę Ci posiadać własną opinię
Ajmdemen napisał/a:
A w jaki sposób miałoby się owo imperium opierać na demokracji. Ogólnogalaktyczne głosowanie byłoby ciężkie technicznie do przeprowadzenia (?)
Nie to miałem na myśli. Chodzi mi o to, że owo imperium było dość mętnie przedstawione a zasady jego funkcjonowania niejasne. Mogę jednak się mylić, Diunę ostatni raz czytałem parę ładnych lat temu.
Ajmdemen napisał/a:
A kontrast Atrydzi- Harkoneni wydaje mi się akurat pewną ironią ze strony autora, choć być może doszukuję się zbytniej głębi -ale jako drobny ot: skoro autor mikrostreszczeń tak narzekał na to, że Herbert się popisuje, to on pewnie by się zgodził z moim przypuszczeniem i uznałby za kolejny przykład
A "M jak Miłość" jest subtelnym dramatem, w ironiczny sposób zwracającym widzowi uwagę na komercjalizację współczesnego świata i w zawoalowany sposób nawołującym do globalnego pokoju i walki z efektem cieplarnianym
Ajmdemen napisał/a:
W niektórych przypadkach zarzut jest słuszny. Ale nie jest ich aż tak wiele...
No właśnie, nie dość, że postacie są płaskie to w dodatku jest ich niewiele (dobra, dobra, mentaci byli fajni, a i Gurvey [czy jak tam Kapitanowi Picardowi było] był dość interesujący)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum