Tak w nawiazaniu do recenzji Klemensa pragne rozpoczac mala dyskusje.
Sage Piesn Lodu i Ognia odkrylem stosunkowo pozno, bo dopiero w styczniu tego roku. Wciagnela mnie totalnie, wiec szybko zaliczylem wszystkie czesci, w tym wspomniana w recenzji Taniec smokow czesc druga. Tylko ze moja opinia jest diametralnei inna.
Moim zdaniem w pewnym momencie Martin stracil pomysl i wizje calej historii. Swiadczy o tym chociazby to jak dlugo trzeba bylo czekac na 5 czesc (6 lat!). W kazdym kolejnym tomie akcja toczy sie coraz wolniej. Setki stron prowadzacych do nikad. Mnozenie bohaterow ktorzy nic istotnego nie wnosza. Z pasjonujacej historii saga przeobrazila sie w grafomanie...
O ile pierwsze czesci pochlonalem momentalnie, o tyle z 4 i 5 meczylem sie strasznie dlugo. Bo historia jest wciagajaca i czytelnik chce sie szybko dowiedziec co bylo dalej. Jednak z czasem sie uczymy ze kolejne 500 stron do calej historii wniesie niewiele i motywacja do czytania spada.
Dla mnie Taniec ze smokami jest wielkim rozczarowaniem. A fakt pisania go 6 lat jest jakims nieporozumieniem. Scenarzystom "Mody na sukces" pisanie ich tasiemce szlo znacznie szybciej, a rozwoj glownego watku przedstawianej historii mial podobna dynamike jak u Martina....
Generalnie wiec nie polecam. 5 tomow ma lacznie ponad 5000 stron. Lepiej wykorzystac ten czas inaczej i przeczytac kilka lepszych ksiazek.
De gustibus... Właściwie ta paremia winna wykluczać jakąkolwiek dyskusję
Na obronę Martina wspomnę, iż cały czas czuwa on nad spójnością opowieści, właściwie ani przez moment nie widzę jakiejkolwiek nieścisłości. Akcja niewątpliwie zwolniła, z pewnością nie pędzi tak jak w "Starciu królów", ale ja widzę w tym przedsmak dla ponownego jej rozpędu wraz z powrotem Daenerys do Westeros - po prostu jesteśmy w dołku między dwoma szczytami. Moim zdaniem autor stanął przed wyborem - albo dalszy bieg kosztem spłycenia opowieści, albo zwolnienie kosztem jej urealnienia (bo żadna wojna nie składa się wyłącznie z potyczek). W mej ocenie wybór autora był słuszny, jak na razie w świecie Martina upłynęły tylko dwa lata - większa ilość wydarzeń byłaby po prostu nieprawdopodoba, a moim zdaniem to jeden z większych zarzutów, jaki można postawić książce.
Czy autor stracił koncepcję? Nie sądzę, moim zdaniem objawem grafomanii jest raczej wysoka częstotliwość i krótkie odstępy pomiędzy publikacjami. No i pamiętajmy o tym, iż rozbicie "Uczty dla wron" oraz "Tańca ze smokami" było wymuszone przez wydawcę. Pierwotnie miały one stanowić jeden tom, pretensje są więc chyba kierowane pod niewłaściwym adresem.
Jeśli jednak okaże się, że zwieńczenie będzie nijakie, to będę musiał przyznać rację Marszałkowi i powiedzieć, iż "Taniec ze smokami" był dowodem grafomaństwa. Problem w tym, iż ja wciąż jestem ciekaw, gdzie odsyła się k**** (choć się domyślam), jak również tego, kogóż to okaże północnym klanom Wyman Manderly. Na Martinie tylko się mści pierwotna - znakomita - konwencja nieustannej zmiany perspektywy. Podobnie robił Jordan w przypadku "Koła Czasu", w pewnym momencie jednak dwa, trzy tomy poświęcił losom tylko takowej ilości postaci, pozostałych czyniąc wyłącznie tłem, a co bardzo pomogło w odbiorze, gdyż czytelnik zbliżając się do przesytu losami jednej postaci był od niej uwalniany. Z drugiej strony wraz z końcem tomu można było się spodziewać dość oczywistego rozwiązania akcji, a przed czym Martin się ustrzegł.
Nie czytałem książki, ale jakoś argumenty do mnie nie trafiają. Wydawca nie może niczego wymusić - koniec końców decyzja należy do autora skoro on firmuje swoim nazwiskiem książkę.
A uzależnianie w tak wielkim stopniu (albo gut albo 'dowód grafomaństwa') oceny jednej części od części następnej też mnie nie przekonuje - każdy tom sagi powinien (choćby w części) dać się ocenić jako osobne dzieło.
Wydawca nie może niczego wymusić - koniec końców decyzja należy do autora skoro on firmuje swoim nazwiskiem książkę.
Zgadzam się o tyle, iż autor w takiej sytuacji winien dokonać pewnych modyfikacji. Moim zdaniem zresztą je widać, zwłaszcza w "Uczcie dla wron".
Ajmdemen napisał/a:
A uzależnianie w tak wielkim stopniu (albo gut albo 'dowód grafomaństwa') oceny jednej części od części następnej też mnie nie przekonuje - każdy tom sagi powinien (choćby w części) dać się ocenić jako osobne dzieło.
I da się. Problem w tym, iż "trzecie dno" jeśli naprawdę ma się okazać "trzecim", nie może się ujawnić od razu. Powiem szczerze, iż to mi właśnie nie odpowiadała w pierwszych tomach cyklu Jordana - akcja rozwijała się dość sensownym tempem, które ze względu na łamy powinno uniemożliwiać zwieńczenie kilku wątków, budowanych przez 800 stron, na następnych 50. Tymczasem całość nagle dostawała kosmicznego przyspieszenia, z uszczerbkiem dla wiarygodności. Z dwojga złego (jeśli tak to nazwać) wolę rozwiązanie Martina - zresztą w dalszych tomach tak też uczynił wspomniany Jordan. Trzeciego sensownego wyjścia - przy ciągłości bohaterów i epok - nie widzę.
U Jordana to IMHO w trakcie tomów 4-6 akcja konsekwentnie zwalniała, by na kolejne kilka (nie wiem ile bo gdzieś koło 9. się zatrzymałem) w ogóle się zatrzymać. Rozumiem, że autor nie chciał zabijać kury znoszącej złote jaja (czyli kończyć sagi), ale ja skutecznie się zniechęciłem do czytania dalszych opowiastek o niczym.
Za Martina może jeszcze się zabiorę, sporo o nim słychać pozytywnych opinii - inna rzecz, że - uogólniając - brakuje krytycznego podejścia wśród czytelników.
Za Martina może jeszcze się zabiorę, sporo o nim słychać pozytywnych opinii - inna rzecz, że - uogólniając - brakuje krytycznego podejścia wśród czytelników.
Ajm, nie wiem na ile sobie cenisz spójność i wiarygodność świata, jeśli jednak nie w stopniu bardzo wysokim, to może poczekaj jeszcze na kolejne tomy;), ewentualnie wstrzymaj się na "Nawałnicy mieczy":) Tymczasem sugerowałbym sięgnąć po Sandersona.
Ajm, nie wiem na ile sobie cenisz spójność i wiarygodność świata
spójność świata - na pewno ważna i fajna sprawa, ale to doskonalenie przez autorów "swoich światów" staje się często ważniejsze od samej fabuły i warstwy psychologicznej w książce - tego już nie lubię
Kończę czytać 5 część i również jestem rozczarowany. Wciąż dochodzą nowi bohaterowie, końca nie widać. Spodziewam się, że końca nie będzie nigdy. To co mi się podoba to świat. Czuje się, że każde miejsce ma swoją historię, z której można by zrobić osobne opowiadanie. Ale czyta się to coraz gorzej, bo w końcu człowiekowi zaczyna się wszystko mieszać.
Osobiscie wiec Martina nie polecam nikomu - to naprawde potezna inwestycja czasu. I mozna ja wykorzystac znacznie lepiej.
Szczegolnie ze w zamian czytelnik nie dostaje gwarancji ze wogole dobrnie to kiedys do konca (gdzie kiedys = jakis rozsadny czas a nie kolejne kilka lat).
Zacząłem już czytać "Taniec ze smokami", ale faktycznie chciałbym być już bliżej końca. Spodziewałem się szybkich starć a tu każdy chowa się w swoich krainach i oczekuje. Na razie dla mnie za wcześnie na oceny. Ciekawy jestem, ile jeszcze postaci zostanie uśmierconych.
Najbardziej szkoda mi było. Robba Starka - był to mój faworyt może nie do objęcia tronu, ale do podziału państwa:)
[ Dodano: Pon Gru 10, 2012 3:58 pm ]
Zacząłem już czytać "Taniec ze smokami", ale faktycznie chciałbym być już bliżej końca. Spodziewałem się szybkich starć a tu każdy chowa się w swoich krainach i oczekuje. Na razie dla mnie za wcześnie na oceny. Ciekawy jestem, ile jeszcze postaci zostanie uśmierconych.
Najbardziej szkoda mi było. Robba Starka - był to mój faworyt może nie do objęcia tronu, ale do podziału państwa:)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum