Sztab VVeteranów
Tytuł:
Producent:
Dystrybutor:
Gatunek:
Premiera Pl:
Premiera Świat:
Autor: gary_joiner
Ocena
czytelników GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI % procent

Ostatnia tura

Czynnikiem odstraszającym potencjalnych kupców jest również zbyt duży poziom komplikacji rozgrywki. Deweloperzy za nic mają dorobek antycznych filozofów i zamiast trzymać się zasady złotego środka mnożą zmienne, komplikują wzory, dorzucają wykresy i tworzą interfejsy, których opanowanie zajmuje godziny. Efektem ich starań są nie tyle gry komputerowe co symulatory wojenne, które przypaść do gustu mogą jedynie najbardziej zatwardziałym spośród strategów. Dobrym przykładem wydaje się być AGEOD's American Civil War – tytuł zachwalany przez weteranów (również na naszym forum) i określany jako nużący przez przeciętnych odbiorców elektronicznej rozrywki.

Do hermetycznych produkcji nie zachęca też wrażenie déjà vu, jakie można odnieść obcując z większością z nich. Siedzi sobie taki strateg przed ekranem monitora, drapie się w zadumie po głowie i myśli: „Zaraz, zaraz, czy ja już kiedyś tej drugiej wojny światowej nie wygrałem? Te heksy też wyglądają jakoś znajomo... Tak! Faktycznie, wygrałem już kiedyś! Jakieś dwadzieścia razy!”. W roku 2007 ukazało się co najmniej kilka strategii turowych osadzonych w realiach owego konfliktu (np. Commander - Europe at War, Making History: The Calm and the Storm, Strategic Command 2 WWII, Advanced Tactics: World War II). Jestem prawie pewien, że różnią się one znacznie mechaniką rozgrywki, wyglądają zupełnie inaczej (mogę się jednak założyć, że żadna nie wygląda dobrze) i oferują możliwość walki na odmiennych frontach. Tym niemniej – litości, ileż można wałkować to samo. Oczywiście wziąć udział można i w odrobinę mniej oklepanych konfliktach jak pierwsza wojna światowa (Guns of August), wojna secesyjna (wspomniany AGEOD's Am. Civil War) czy wojny napoleońskie (Empires in Arms, Napoleon in Italy). Wszystko to już jednak było. Wiele, wiele razy. Dlaczego twórcy nie decydują się na tworzenie gier opartych na mniej „wyświechtanych” konfliktach pozostaje ich gorzką tajemnicą. Prawdopodobnie rację miał sztabowy kolega Klemens, który w trakcie dyskusji na naszym forum stwierdził, że „bezpieczniej wydać grę, której realia są znane około 300 milionom potencjalnych nabywców niźli 30”.

„Dobre gry” to solidne produkcje, które zadowolą tak wybrednych strategów z wieloletnim stażem, jak i tych przygodnych, którzy liczą na solidną, ale i lekkostrawną porcję intelektualnej rozrywki. Są niebrzydkie, z przejrzystą mechaniką, której zrozumienie nie wymaga wielogodzinnego wertowania instrukcji i, przede wszystkim, wywiązują się z podstawowej roli gier komputerowych – bawią. Do tej prestiżowej kategorii można zaliczyć Fantasy Wars – świetny, wściekle wciągający tytuł stworzony za naszą wschodnią granicą. Tradycyjna taktyczna strategia turowa z lekką nutką RPG w ślicznej oprawie audiowizualnej. Wymagających weteranów zadowol
i wysoki poziom trudności, ilość i zróżnicowanie dostępnych jednostek oraz konieczność planowania i koordynacji manewrów militarnych. Przeciętny gracz zachwyci się malowniczymi, choć przecież podzielonymi na heksy polami bitew, szybką rozgrywką, efektownymi potyczkami oraz intuicyjnością mechaniki i obsługi. Koniec żmudnego ustalania jaki typ jednostki reprezentują te paskudne żetony i co właściwie kryje się za tymi wszystkimi cyferkami, koniec zgadywania czy to bladożółte tło symbolizuje pustynię, pagórki czy teren zurbanizowany. Te ludziki mają spiczaste uszy, więc są elfami, obok nich jest drzewko, więc są w lesie, wszyscy wiedzą, że elfy dobrze walczą w lesie, hajże na gobliny! Jasne, fabuła i scenografia trącą tandetą, a gra jest w istocie odświeżoną wersją starusieńkiej Fantasy General. Tylko co z tego, skoro w niczym nie psuje to zabawy. Na nasze nieszczęście Fantasy Wars nie ukazała się jeszcze na polskim rynku – znajduje się w planach wydawniczych Cenega na rok bieżący, ale konkretnych dat, miesięcy czy choćby pór roku brak.

Problemem strategii turowych „z niższej półki” jest to, że ich nie ma. Nie istnieją medialnie a w Polsce często i fizycznie – są wydawane z ogromnymi opóźnieniami, albo nie są wydawane wcale (przykładem jedna z najgłębszych, dająca praktycznie nieograniczoną swobodę Space Empires V, która premierę miała w 2006, a pod strzechy polskich graczy ma trafić dopiero w tym roku). Czasami wydawcy decydują się wprowadzić dany tytuł na polski rynek w rozsądnym odstępie czasu od światowej premiery (zdecydowany prym wiedzie tutaj Cenega, za co chwała jej i cześć). Życie komputerowego stratega byłoby całkiem znośne gdyby nie absurdalnie wysokie kwoty, jakich żąda się od gracza w zamian za możliwość spędzenia czasu przy co najwyżej średnich produkcjach. Od tej reguły na szczęście też zdarzają się wyjątki.

Reklama dźwignią handlu; gdyby o każdej nowej, porywającej turówce mówiono w dzienniku telewizyjnym to bez wątpienia sprzedawałyby się o wiele lepiej, deweloperzy mogliby przenieść się z garaży do przestronnych biur i tworzyć nowe, jeszcze bardziej emocjonujące turówki. Wątpliwie jest jednak czy wzrosłaby liczba zadowolonych graczy. Chłam na rozgłos nie zasługuje, a turówki hermetyczne na rozgłosie zyskają co najwyżej krytykę. Trudno wyobrazić sobie stereotypowego gracza, co to lat ma naście i z błyskiem w oku zwierza się znajomym: „Wiecie koledzy, dotąd pasjonowałem się niewyszukaną rozrywką. Od gier oczekiwałem intensywnych emocji i wartkiej akcji. Odkąd jednak sięgnąłem po porywającą turówkę reklamowaną w telewizji me gusta uległy kategorycznej odmianie. Urzekła mnie niebotycznym poziomem komplikacji, minimalistyczną oprawą audiowizualną i tym, że załączona do niej instrukcja jest grubsza od każdej z lektur jakie do tej pory przeczytałem. Gdy już dorosnę zostanę generałem.”

skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
30.08.2022 | m237 » "Matilda II - twardy orzech" Zdjęcie przedstawiają
07.01.2014 | delux » Skorzenny nigdy nie był generałem majorem tylko po
16.06.2013 | Vodayo » Czysta matematyka i zapewne bliska prawdy. Słabośc
29.09.2012 | Podromca4321 » Dzięki nawet niewyobrażanie sobie jak mi to pomogł
17.04.2012 | Turel » Sejmitar: W wolnym tłumaczeniu znaczy tyle co sza
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję