Nepal - rewolucja w Himalajach

Wrzenie polityczne w kraju jednak nie ustawało, a wręcz rosło w miarę zbliżających się wyborów. W kwietniu 2008 r. nepalska policja bambusowymi pałkami rozpędziła kilkuset Tybetańczyków i mnichów demonstrujących pod biurem ONZ w Katmandu. Manifestanci domagali się sprawiedliwości i wolnego Tybetu. Władze nepalskie oświadczyły, że nie pozwolą na protesty przeciwko „przyjacielskiemu narodowi”. W Nepalu mieszka ponad 20 tysięcy Tybetańczyków, którzy uciekli z ojczyzny po krwawym stłumieniu tam antychińskiego powstania z 1959 r.

Kampania wyborcza miała się okazać nie tylko gorąca ale również krwawa. Ma ona bowiem doprowadzić do wyboru konstytuanty, która po 700 latach zakończy rządy monarchii w kraju. Częstym widokiem są uliczne starcia bojówek zwalczających się partii. Zdarzają się również skrytobójstwa. Siedem osób zginęło, a 15 zostało rannych od kul policyjnych w przeddzień (10 kwietnia 2008 r.) nepalskich wyborów parlamentarnych – poinformowała maoistowska Komunistyczna Partia Nepalu. Ofiary to jej działacze. Przedstawiciel maoistów powiedział, że policja otworzyła ogień do członków partii podczas ich starć z młodzieżą z partii Kongres Nepalski – głównym przeciwnikiem komunistów. W stołecznym Katmandu nieprzerwanie trwają partyjne wiece, marsze i spotkania. Policja obawia się, że gorąca atmosfera wyborów może doprowadzić do dalszego rozlewu krwi. Tysiące funkcjonariuszy ma za zadanie do tego nie dopuścić. Wybory odkładano już dwukrotnie. Najpierw miały się odbyć 20 czerwca 2007 r., ale przesunięto je na 22 listopada, gdyż rząd nie zdołał przygotować ordynacji wyborczej. Drugi termin przesunięto na kwiecień 2008 roku po tym, jak maoiści wycofali się
z rządu.

W wyborach 10 kwietnia 2008 r. wzięły udział 54 ugrupowania, które wystawiły łącznie 9600 kandydatów. Wszystkie najważniejsze spośród startujących ugrupowań opowiadały się za likwidacją istniejącej od XIII wieku monarchii. Choć w dniu wyborów w strzelaninie zginął jeden z kandydatów to przebieg głosowania uznano za spokojny, a zagraniczni obserwatorzy ocenili je pozytywnie. W związku z dużym stopniem analfabetyzmu w Nepalu przygotowano specjalne karty do głosowania z oznaczeniami rysunkowymi – np. komunistom przypisano czerwone słońce, maoistom – sierp i młot, partii kongresowej – drzewo, a monarchistom – krowę. Główna rywalizacja toczyła się pomiędzy trzeba ugrupowaniami – Kongresem Nepalskim, Komunistyczną Partią Nepalu – Zjednoczeni Marksiści Leniniści oraz Komunistyczną Partią Nepalu (Maoistowską). Wybory monitorowało około 100 tysięcy obserwatorów, w tym były prezydent USA Jimmy Carter. Nie obyło się bez incydentów. W czasie g
łosowania w miejscowości Galkot na zachód od stolicy kraju, Katmandu, maoistowscy rebelianci usiłowali zająć, a następnie spalili lokal wyborczy. Policja aresztowała 15 osób.

Liderzy polityczni Nepalu podziękowali mieszkańcom kraju za udział w głosowaniu i podkreślili, iż ostateczna ponad 60–procentowa frekwencja dobrze świadczy o obywatelskiej odpowiedzialności Nepalczyków. Już 12 kwietnia 2008 r. maoiści ogłosili zwycięstwo wyborcze, choć przeliczono głosy dopiero w 80 spośród 240 okręgów. Największym zaskoczeniem jest bardzo dobry wynik wyborczy maoistów w dolinie Katmandu, gdzie nie cieszyli się dużym poparciem. Dotychczasowymi wynikami wyborów zaniepokojeni są liderzy dwóch innych najbardziej liczących się partii politycznych – nepalskiego Kongresu Narodowego oraz marksistowskiej partii komunistycznej. Cząstkowe wyniki wskazują bowiem na ich porażkę.

Będzie cud gospodarczy – obiecał Prachanda, lider Komunistycznej Partii Nepalu (Maoiści), która praktycznie wygrała wybory parlamentarne na „dachu świata”. Zwycięstwo ultralewicowych eks–partyzantów to nie tylko zwykła zmiana rządów w małym, pięknym i bardzo biednym państwie. To zapowiedź rewolucji społecznej w Nepalu. Maoiści obiecywali więcej praw dla kobiet, zrównanie obywateli wobec prawa (np. Dalitów, czyli tych z kast najniższych), pomoc najuboższym. Zwolennicy tańczyli na ulicach na wieść o prowadzeniu maoistów w wyborach, przeciwnicy bali się – pamiętali okrutne walki partyzantów z wojskiem. Król Gyanendra już dostał od maoistów wskazówki. – „Odejdź z godnością, pozwól budować republikę” – mówili zwycięzcy. Jeden z przywódców nepalskiej partii maoistowskiej, która wygrała niedawne wybory powszechne, zażądał, by król Gyanendra w ciągu czterech tygodni opuścił pałac królewski. W przypadku niespełnienia żądania lud zmusi władcę do wyniesienia się z dotychczasowej rezydencji. W opuszczonym pałacu powstać ma muzeum…

Dynastia króla Gyanendry, panująca w Nepalu od ponad 240 lat, traci władzę w najboleśniejszy sposób: to poddani pozbawili ich korony. Powstanie republiki uchwalono w głosowaniu w parlamencie; za republiką opowiedziało się 270 z 330 posłów. Ale wybory w Nepalu to nie tylko pożegnanie z królem. To przede wszystkim początek wielkiego eksperymentu ekonomiczno–społecznego. Czy maoiści wymyślą utopijną „krainę wiecznej szczęśliwości” na wzór Korei Północnej, czy będą reformatorami, czy zrujnują Nepal? Czy może znajdą jakąś trzecią drogę? Jak dogadają się z armią, z którą dotąd walczyli? Jak zachowa sie policja, która ich długo ścigała, a teraz będzie musiała słuchać rozkazów?

skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz