Operacja Husky

operacja-husky-2596-1.jpg 1 Bezpośrednią operację lądowania na Sycylii aliantów poprzedziły serie bombardowań lotniczych. Od 16 maja do 9 lipca 1943 r. lotnictwo sprzymierzonych dokonało ponad 42 tys. lotów, w trakcie których zbombardowano ośrodki przemysłowe Sycylii, Sardynii i na południu Płw. Apenińskiego. Niszczono głównie lotniska, samoloty, urządzenia obronne i linie komunikacyjne. Właściwym wstępem do rozpoczęcia operacji „Husky” miało być zdobycie 3 wysepek położonych na drodze do Sycylii: Pantallerii, Lampedusy i Linosy. Najistotniejszym celem była Pantalleria, która uzbrajana od 1937 r. stała się prawdziwą fortecą. Broniło jej 10 tys. dobrze uzbrojonych Włochów oraz 80 samolotów stacjonujących w ogromnym podziemnym hangarze. Sama wyspa pozbawiona była plaż – otaczały ją tylko skaliste brzegi, na których desant był mocno utrudniony. Początkowo alianci poważnie rozważali całkowite ominięcie wyspy i skierowanie się wprost na Sycylię. Wielu uważało, że zdobycie tej niewielkiej wyspy będzie się wiązało z ogromnymi stratami. W końcu jednak zdecydowano się zająć wyspę w ramach operacji „Corkscrew”, przy czym desant piechoty powinien być poprzedzony zmasowanym atakiem artylerii pokładowej okrętów i nalotami. W praktyce od 13 maja do 10 czerwca na 82 km² powierzchni Pantallerii zrzucono aż 6,500 ton bomb. 11 czerwca nastąpił desant piechoty, jednak wówczas wycieńczeni bombardowaniami Włosi poddali się bez walki. Garnizony na Lampedusie i Linosie zrobiły to następnego dnia. Warto zauważyć, że zajęcie Pantalerii było pierwszym przypadkiem w historii, kiedy to samo działanie lotnictwa pozwoliło całkowicie pokonać lądowy garnizon przeciwnika. Teraz operacja „Husky” mogła się rozpocząć.

W pierwszych dniach lipca z afrykańskich portów wypłynął konwój 3200 statków, mający na pokładzie 160 tys. żołnierzy desantu, 1000 dział, 600 czołgów i 270 tys. ton zaopatrzenia. Dodatkowo bezpośrednio z Anglii, odpowiednio wcześniej, wypłynął konwój z kanadyjską 1 Dywizją Piechoty mającą wesprzeć siły Montgomery’ego. Dla Kanadyjczyków operacja na Sycylii miała być dopiero chrztem bojowym. Statki płynęły wzdłuż wybrzeża afrykańskiego, aby do ostatniej chwili zmylić przeciwnika. Ten z kolei w żaden sposób nie zdecydował się utrudnić drogę konwojowi. Nie zorganizowano praktycznie żadnych okrętów wojennych ani samolotów do obrony. Wielkość armady, jakiej do tej pory jeszcze podczas wojny nie było, przekonała bowiem dowództwo włoskie, aby nie wysyłać swych sił na pewne zniszczenie. Największym problemem okazała się stale pogarszająca się pogoda, która 9 lipca uległa całkowitemu załamaniu. Ogromny sztorm bardzo utrudnił nawigację i fatalnie odbił się na kondycji żołnierzy (wielu twierdziło potem, że sama podróż zmęczyła ich bardziej niż walki na Sycylii). Istniała nawet obawa, że w takich warunkach nie uda się dokonać desantu morskiego, nie mówiąc już o powietrznym. Z drugiej jednak strony silne fale wymyły mielizny przybrzeżne, które mogły zatrzymać barki desantowe oraz całkowicie uśpiły czujność żołnierzy włoskich i niemieckich, nie wierzących, aby w taki dzień można było dokonać inwazji, nawet kiedy dostawali coraz częstsze meldunki o zbliżających się licznych, niezidentyfikowanych okrętach. W nocy z 9/10 lipca pogoda polepszyła się tworząc idealne warunki do ataku.

Desant morski miał poprzedzić około północy desant powietrzny. 1600 żołnierzy brytyjskich zostało przetransportowanych na 128 szybowcach i 130 samolotach i bombowcoperacja-husky-2596-2.jpg 2ach, podczas gdy 3405 spadochroniarzy amerykańskich leciało w 227 samolotach transportowych. Trudne warunki pogodowe, ogień artylerii plot. oraz brak wystarczającego doświadczenia zaowocowały bardzo niską skutecznością lądowań. Większość szybowców oraz spadochroniarzy wylądowało z dala od swych punktów docelowych, a część maszyn została strącona lub runęła do wody. Żołnierze wojsk powietrznodesantowych zostali więc rozproszeni i rozrzuceni po całej wyspie, z dala od wojsk głównych. Niemniej dzięki wyszkoleniu oraz determinacji rozpoczęli działalność dywersyjną na dużą skalę, tym samym skutecznie paraliżując ruchy wojsk przeciwnika (a zwłaszcza zmierzającym na plaże oddziałom pancernym) w przeciągu pierwszych, najważniejszych godzin operacji. O ile działania pierwszej fali desantu powietrznego można było uznać za sukces, choć nie do końca zamierzony, tak następna zakończyła się katastrofą. W nocy z 11 na 12 lipca 504 zgrupowanie 82 amerykańskiej dywizji powietrznodesantowej zostało zmasakrowane podczas transportu lotniczego przez amerykańskie i brytyjskie załogi artylerii plot. rozmieszczonych na okrętach i lądzie. Ze 144 samolotów zestrzelono 23, a większość poważnie uszkodzono, wobec czego musiały zawrócić do baz. Zabito wówczas ponad 400 żołnierzy. Ciekawym był fakt, że marynarka, jak i obsługa dział plot. na lądzie zostali dokładnie poinformowani o trasie i terminie przelotu desantu powietrznego, lecz mimo to nie uniknięto tragedii. Dowództwo nie zrezygnowało jednak z dalszego używania wojsk powietrznodesantowych w tej operacji, wysyłając np. 13 lipca 1 brytyjską brygadę spadochronową do zdobycia mostu w Primasole. Wówczas także samoloty stały się celem sojuszniczego ognia oraz dokonały zrzutów w złych miejscach, lecz mimo to reszta brygady wykonała swe zadanie.

skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz